31 maja 2012

68. Świat zmieniają uczucia, cz. II


(17 listopada 2011)


 - James, zastanów się jeszcze dokładnie. Naprawdę nie musisz tam ze mną być. Pamiętaj, że im więcej ludzi, tym większe zagrożenie. Poza tym Dumbledore chciał się z tobą spotkać - mówiła Lily w kierunku męża, a ten tylko przewracał oczami.
 - Nie myśl, że puszczę was tam samych.
     Ruda lubiła, kiedy jej mąż używał zwrotu "was". Z wielką czułością, a zarazem delikatnością, czyli tak, jak potrafi tylko kobieta - matka, przejechała rękami po swoim brzuchu, który zaczynał nabierać już konkretnych kształtów. To było dla niej coś niesamowitego, że tam, w środku, już znajduje się kolejne życie, jej dziecko, coś, o czym zawsze marzyła, chociaż nie była pewna, czy kiedykolwiek będzie jej to dane.
 - Jesteś uparty jak osioł. Poprzednim razem nic złego się nie stało.
 - Lily, daj już spokój - do rozmowy wtrącił się Syriusz, który właśnie stanął w drzwiach przegryzając ciastko. - Przekazać coś Dumbledore'owi od ciebie, Rogacz?
 - Powiedz, że wpadnę jutro - odparł James.
     Usiadł na fotelu, czekając na żonę, która przygotowywała się jeszcze do wyjścia. Łapa zajął miejsce na stojącej obok kanapie. Mimowolnie wzrok obu mężczyzn powędrował do stojącej na komodzie przy ścianie ramki ze zdjęciem, z którego wnętrza uśmiechało się do otoczenia czterech przyjaciół, na tle Hogwartu. Czasy Huncwotów.
 - Zastanawiasz się czasem, jak by było, gdyby Lunatyk był znów z nami? - zapytał niespodziewanie Syriusz. James drgnął.
 - Codziennie o nim myślę - odparł. - Brakuje mi tamtych czasów.
     Łapa pokiwał tylko smętnie głową. Oddałby wszystko, żeby raz jeszcze przeżyć te siedem lat, siedem pięknych, szalonych lat spędzonych w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Nie wiedział tego, ale już nigdy nie miał być tak szczęśliwy, jak tam.
 - Spotkałem ostatnio Franka - rzekł pan Black. - Mówi, że słyszał od Dumbledore'a, że Tiara Przydziału znów przepowiada wojnę, żeby się jednoczyć i takie tam. Jej naprawdę musi się nudzić przez cały rok, tylko te piosenki wymyśla.
 - Ja tam się zawsze zastanawiałem, skąd ona jest taka mądra - odparł Rogacz. - Do cholery, przecież to czapka.
 - Jestem gotowa! - przerwała im Ruda, wchodząc do pomieszczenia. Uśmiechała się promiennie, a wyglądała pięknie. Ciąża jej służyła.
 - W takim razie do zobaczenia, Łapo - powiedział na pożegnanie James, puszczając oczko do przyjaciela. Ten odpowiedział mu tym samym.
     Syriusz patrzył przez okno, jak jego najlepszy przyjaciel wraz ze swoją żoną idą dróżką przez ogród. Nagle ogarnęło go dziwne uczucie, przerażenie, rozlewające się po jego ciele, wręcz potworny strach. Świat zamigał przed jego oczami, na chwilę zrobiło się zupełnie ciemno, zakręciło mu się w głowie, aż złapał się parapetu, żeby nie upaść. Dosłownie chwilę później wszystko ustąpiło, tylko serce biło z większą intensywnością, a klatka piersiowa unosiła się szybko w rytm głębokich oddechów. Spojrzał znów w kierunku ogrodu. Na dróżce już nikogo nie było.

~*~

     Teleportowali się na drugim końcu ulicy, przy której wychowywała się Lily Evans. Ruda lubiła wracać do swojego dzieciństwa, uważała je za szczęśliwe. Pamiętała mugolską szkołę i zwyczajne zabawy z Petunią, kiedy jeszcze nie wiedziała, że jest czarownicą. Pamiętała różne rzeczy, które jej się przytrafiały niezależnie od jej woli, niedowierzanie rodziców, kiedy im o tym opowiadała. Pamiętała też wyjścia i spotkania z Severusem Snape'm, który był wtedy jeszcze jej przyjacielem.
     Z rozmyślań o dzieciństwie, wyrwał ją głos Jamesa Pottera.
 - Coś tutaj... dziwnie.
    Schował rękę za marynarkę, gdzie ścisnął mocniej różdżkę.
    Okolica była cicha i milcząca. W pochmurny, deszczowy dzień nikt nie miał ochoty spacerować po uliczkach Londynu. W innych okolicznościach pewnie nikt nie zwróciłby na to większej uwagi, ale Rogacz wiedział, że za każdą pomyłkę można srogo zapłacić.
 - Lily, nie podoba mi się to. Wracajmy do domu - powiedział.
 - Och, daj spokój, nie przesadzaj - odparła Ruda. - Mugole w takie ulewy siedzą w ciepłym domu przed telewizorem. Nikomu w głowie takie spacerowanie - wyjaśniła. - Zaraz wejdziemy do rodziców, napijesz się herbaty, to się uspokoisz.
     Ścisnęła mocniej jego rękę, żeby dodać mu otuchy. Odwzajemnił uścisk, ale wyraźnie przyspieszył kroku i co chwilę oglądał się dookoła. Marzył, żeby jak najszybciej znaleźć się z powrotem w Dolinie Godryka, oby bezpiecznie.
     Dotarli do domu z czerwonym dachem. Lily uśmiechała się promiennie. Weszli przez bramkę i zapukali w białe, frontowe drzwi.
     Nikt jednak nie otwierał, ani się nie odzywał. Światła w oknach również nie były zapalone. Stali przed wejściem dłuższą chwilę, słuchając kropel deszczu uderzających o dach i szyby. Państwa Evans wyraźnie w domu nie było.
 - Skoro już tu jesteśmy, może wejdziemy i poczekamy na nich w środku? - zaproponowała Ruda. - Pewnie źle trafiliśmy, ale w końcu wrócą.
     Rogacz zgodził się, byle tylko schować się gdzieś i zejść z otwartego terenu. Wyjął różdżkę, odchrząknął, mruknął "Alohomora!", po czym zamek przeskoczył i drzwi stały otworem. James wszedł do domu pierwszy. Znał rozkład pomieszczenia, więc wiedział, gdzie iść. Coś mu jednak tutaj nie pasowało. Było cicho. Za cicho. Wyraźnie czuł w powietrzu magię... a w domu mugoli nie powinno być magii.
     Byli właśnie w salonie, kiedy z drugiego piętra usłyszeli drwiący śmiech. Rogacz nie myśląc wiele, skierował różdżkę ku Lily, która w jednym momencie cała zesztywniała i tylko oczami szukała słów wyjaśnienia. Pan Potter ustawił ją w kącie pokoju, po czym wyjął pelerynę-niewidkę i okrył nią swoją żonę. Miał nadzieję, że cokolwiek się tutaj stanie, zdoła ją tym sposobem uratować.
     Odwracał się właśnie w kierunku drzwi, kiedy różdżka wyleciała mu z ręki.
     Stanął twarzą w twarz z trzema Śmierciożercami. Od razu wszystkich ich rozpoznał: Avery, Nott oraz Bella Black.
 - Ależ niespodzianka, Potter - powiedziała kuzynka Syriusza. Machnęła krótko swoją różdżką, a ciało Jamesa zaczęły oplatać czarne, ostre liny, wykręcając mu ręce do tyłu i krępując na plecach, oplatając nogi tak, że aż upadł na czerwony, czysty dywan, Rogacz miał nawet trudności z oddychaniem, bo sznury ścisnęły z całą mocą jego klatkę piersiową. Leżał przed nimi oddychając głęboko i wijąc się z bólu.
 - Gdzieś cię już kiedyś widziałam w podobnej scenerii, Potter - mówiła wolno Bella krążąc wokół uwięzionego Rogacza jak sęp. - Jednak... jedną z głównych różnic jest to, że nie wyjdziesz dziś z tego żywy. Mamy z tobą zbyt wiele problemów.
 - Zaraz będzie tu cały Zakon Feniksa - odparł walecznie James.
 - Doprawdy? Wspaniale. Do tego czasu trochę się pobawię, a kiedy przyjdą, ty będziesz już martwy.
 - Voldemort chyba nie będzie z tego zbyt zadowolony, nie uważasz?
     Oczy Belli Black błysnęły nienawiścią.
 - Jak śmiesz wymawiać imię Czarnego Pana! Crucio!
     Zaklęcie porwało ciało Rogacza do góry. Znów poczuł w sobie ten palący od środka ogień, niewyobrażalny chociaż niewidoczny ból w każdej komórce. Nie potrafił nie krzyczeć, choć tak bardzo chciał oszczędzić tego Lily, która na to wszystko musiała patrzeć... Liny wbijały się w jego ciało, nie mógł się poruszyć, czuł się bezbronny i wiedział, że jego życie jest teraz w rękach Śmierciożerców.
 - Bolało? - zapytała zwolenniczka Tego, Którego Imienia Nie Można Wymawiać, kucając przy obolałym Rogaczu. - Będziesz miał okazję tego jeszcze posmakować. Szkoda tylko, że jesteś sam, miałam większą ochotę na tą szlamę, twoją żonę. Ale tobą też nie pogardzę, Potter. Wielki James Potter, jeden z najlepszych w Zakonie.
 - Bello, powinniśmy wezwać już Czarnego Pana...
 - Nie przeszkadzaj, Avery, wezwę Czarnego Pana kiedy trochę się pobawię. Chciał mieć Pottera dla siebie i go dostanie w całości, tego możesz być pewien.
 - Sądzę jednak...
 - Nie obchodzi mnie, co sądzisz. Czy ten widok nie jest piękny? - dodała, wskazując na skrępowanego Jamesa. - Napatrz się, będziesz miał co opowiadać.
     Przeraźliwie zimny uśmiech zagościł na jej twarzy, kiedy znów podeszła do Rogacza i zaczęła przesuwać różdżką po całym jego ciele.
 - Czarny Pan bardzo cię ceni, Potter, chce mieć cię w swoim gronie. Tyle pokoleń czarodziejów czystej krwi... Tylko dlatego jeszcze żyjesz. Czarny Pan chce zabić cię osobiście. To wielkie wyróżnienie - dodała, śmiejąc się sama do siebie. - Crucio!
     Kolejny ból, którego trudno nazwać słowami. Ostre liny przecięły skórę na nadgarstkach, z których wyciekła ciepła krew, podobnie jak poprzednim razem. Pożar szalał w ciele Jamesa, potworne cierpienie, takie, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie doznał.
 - Błagaj mnie o śmierć, Potter!
     Chciał! Chciał, żeby go zabiła, chciał umrzeć tu i teraz, zobaczyć ten zielony ostatni błysk i przestać oddychać, byle tylko ten ból już ustał, bo czuł, że nie ma więcej sił, że zaraz oszaleje, pęknie. W świadomości jednak jego wciąż była Lily, stojąca w kącie, patrząca na to wszystko, choć nie mogąca się poruszyć...
     Kiedy po raz kolejny upadł na podłogę, nie miał kontroli nad swoim ciałem. Chciał poruszyć ręką, ale nie mógł, nie miał siły. Czuł się tak, jakby tylko mózg dalej pracował, wszystko inne zawodziło, ból wygrywał. Niedługo nie będzie miał więcej sił...
     Przy kolejnych zaklęciach Cruciatus nawet nie miał siły krzyczeć. Wypalał się powoli, gasł jak nieporuszane struny od gitary. Huczało mu w uszach, słyszał głosy i śmiechy, ale już ich nie rozpoznawał.
     James Potter umierał.
     Śmierć zdawała się stać w tym samym pokoju co oni, cicha, niezauważona, przyglądająca się temu wszystkiemu z lekkim uśmiechem na twarzy. Krążyła dookoła Rogacza, a powietrze rozdzierał jej mrożący krew w żyłach śmiech. Szeptała bezbronnemu Jamesowi do ucha: Krzycz! Głośno, głośniej! Milcz... Cicho, ciszej! Umieraj... Szybko... Szybciej...
     Ból, potworny ból. Potem otępienie. Potem ciemność.
     I jeszcze tylko waleczne serce nie chciało się poddać.

     Nagle drzwi do domu Evans'ów otwarły się z donośnym hukiem. Trójka śmierciożerców znieruchomiała. Bellatrix zszedł z twarzy obsesyjny uśmiech.
 - Idźcie sprawdzić kto to zrobił - rozkazała.
     Wybiegli na zewnątrz, rozglądając się na wszystkie strony.
 - Nikogo nie widzę - powiedział Nott.
 - Wezwijmy Czarnego Pana, Bello - dodał Avery.
     Zaraz po tym, kiedy to powiedział, upadł bez ruchu na podłogę. Nott, zanim zdążył zorientować się, co się stało, również został trafiony tajemniczym zaklęciem.
 - Co jest do jasnej cholery... - szepnęła pod nosem Bella. - Hej, ty, cwaniaczku z Zakonu! Pokaż się, bądź odważny! - krzyknęła, podnosząc różdżkę do góry.
     Postać, którą zobaczyła w drzwiach, wyraźnie ją zaskoczyła.
 - Co ty tutaj robisz, Lupin? Nie powinieneś koczować w swojej norce? Jutro zaczyna się pełnia księżyca...
     Nie zamierzał jej odpowiadać. Był wściekły, był groźny. Szedł pewnie do przodu, celując różdżką w Bellę, która wycofywała się w tył. Taki był jego plan: przede wszystkim odciągnąć ją od Jamesa. Potem niech się dzieje,  chce.
 - Nigdy więcej nie skrzywdzisz moich przyjaciół - wyszeptał.
     Już układał usta, by wypowiedzieć zaklęcie, kiedy Bellatrix, z niemałym grymasem wściekłości na twarzy, zniknęła z domu rodziców Lily. Lunatyk stał chwilę w miejscu, po czym, dalej z wielką czujnością i ostrożnością, podniósł różdżkę Rogacza. Zmusił ją, by pokazała mu swoje ostatnie zaklęcia. Łącząc fakty odgadł, że gdzieś tutaj musi być także pani Potter. Zaczął po omacku macać przestrzeń, aż w końcu ją odnalazł. Cofnął zaklęcie Jamesa i złapał przerażoną Rudą za ramiona.
 - Uratuj go. Syriusz niedługo tu będzie. Nie możesz pamiętać, że tu byłem. Przepraszam, Lily. Kocham was. - Po wypowiedzeniu tych słów, jednym płynnym ruchem swojej różdżki, wymazał jej z pamięci swoją postać, po czym zniknął.
     Ruda otrząsnęła się i podbiegła do leżącego bezwładnie męża. Usunęła z jego ciała ostre liny, poprawiła okulary na jego zamkniętych oczach i wtuliła się w jego pozbawioną wszelkich oznak życia twarz. Jej policzki przecięły strumienie gorących łez.
 - Syriuszu... - wyszeptała.
     Łapa pojawił się tuż obok. Zupełnie nie przypominał człowieka, którym był jeszcze parę godzin temu. Teraz jego oczy były puste, martwe, pełne niepewności. Jakaś część serca mówiła zarówno panu Black, jak i pani Potter, że jest już za późno, że żadne czary nie zdołają wyprzedzić już Śmierci, która była czwartym gościem, choć nieproszonym, w tym pomieszczeniu.
     Syriusz wyciągnął z kieszeni mały flakonik. Nie wiedział dokładnie, na jakiej zasadzie działa zmienianie biegu wydarzeń, ale to była jego jedyna szansa.
     Miał do dyspozycji tylko jedno wspomnienie...
     Zamknął oczy i wlał sobie do ust zawartość flakonika. Całym swoim umysłem skupił się na momencie, do którego chciał wrócić. Przez chwilę dziwnie się poczuł, zawirowało mu w głowie, wydawało mu się też, że widzi urywki ze swojego życia, jakby ktoś przewijał filmową taśmę. Dokładnie wiedział, co się dzieje, ale nie potrafił tego zrozumieć. Po chwili wszystko ustało. Syriusz odważył się otworzyć oczy.
     Drżał na całym ciele, ale znalazł się znów w Dolinie Godryka. Spojrzał na zegarek. Wszystko się zgadzało, państwo Potter nie wyszli jeszcze z domu. Zdenerwowany obejrzał się za siebie. Ulżyło mu, gdy zobaczył w salonie Jamesa.
 - Jestem gotowa! - oznajmiła Lily, wchodząc do pokoju z promiennym uśmiechem. Rogacz kiwnął głową i oboje skierowali się do frontowych drzwi.
 - W takim razie do zobaczenia, Łapo - powiedział na pożegnanie James, puszczając oczko do przyjaciela. Ale Syriusz tym razem zasłonił drzwi swoim ciałem, nie pozwalając im opuścić pomieszczenia. W dalszym ciągu cały się trząsł.
 - Co się dzieje? - zapytał zmartwiony Rogacz.
 - Posłuchajcie... Nie wiem, jak mam to wytłumaczyć... - zaczął chaotycznie pan Black. - Ale nie możecie tam pójść. Posłuchajcie, widziałem przyszłość, byłem w tej przyszłości. To było... straszne... Błagam, nie możecie tam pójść...
 - O czym ty mówisz, Syriuszu? - rzekła podejrzliwie Lily.
 - Zmieniam swoją przeszłość Lily, właśnie teraz. Robiąc to, zmieniam również waszą. Ratuję mojego przyjaciela. Uwierz mi, Lily, gdybyście tam teraz poszli...
 - Jesteś chory. Majaczysz. Nikt bezkarnie nie może zmieniać przeszłości, nie wolno czarodziejom igrać z czasem. No, powiedz mu coś, James.
     Ale James patrzył na przyjaciela z szeroko otwartymi oczami. Przypomniał sobie swoją rozmowę z Syriuszem, o zmianie jednego momentu z przeszłości... I zrozumiał, że Łapa właśnie ratował im wszystkim życie.
 - Błagam, zaufajcie mi... - szepnął Syriusz.
 - Nie pójdziemy tam dzisiaj, Lily - zdecydował Rogacz. - Wyślę patronusa do Dumbledore'a. Niech sprawdzi, co dzieje się pod adresem twoich rodziców.
 - Świetnie. Czyli ja jak zwykle mam siedzieć i się przyglądać.
 - I nie narzekać. Kocham cię.
     Pocałował ją pieszczotliwie w czoło, co złagodziło zdenerwowanie Rudej. Pokręciła głową i obiecując, że nie ruszy się z domu, wróciła do sypialni. James z Syriuszem wrócili do salonu i usiedli na kanapie. Łapie zaczynał wracać regularny, spokojny oddech, zrozumiał, że się udało. Przeszłością zmienił przyszłość.
 - Co wydarzyło się tam, w przyszłości, że poświęciłeś swoje jedyne wspomnienie, aby do tego nie dopuścić? - zapytał Rogacz.
     Syriusz spojrzał na przyjaciela, a w jego oczach zaszkliły się łzy.
 - Nie mogłem cię stracić, James. Nie mogłem.
     Żaden z nich nie mógł wiedzieć, że zmienione wydarzenia zawsze wracają, tylko w innej postaci. Potterowie dostali w prezencie życie, ale za wszystko trzeba będzie zapłacić. W tym świecie niczego nie dostaje się za darmo.

_________________________
Rozdział tym razem dla mojej przyjaciółki J. z okazji osiemnastych urodzin. Bądź sobą i nigdy nie żałuj tego, co kiedyś dawało Ci radość. Kocham Cię.


5 komentarzy:

  1. Aż łza się w oku kręci...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie, nie, czemu on tak szybko użył tego wspomnienia? Chciałam, żeby użył to po latach, żeby powstrzymać zamianę z Glizdogonem i uratować tym siebie, Jamesa i Lily. W ogóle, Longbottomowie byli dłużej torturowani i "tylko" stracili zmysły, a James już umierał? I czy ten Lunatyk ich śledzi czy jak? Nie cierpię jak z Jamesa robi się ofermę i idiotę. Widzi, że coś jest nie tak, a on zamiast od razu wezwać Zakon, to wchodzi z ciężarną żoną do domu mugoli, i daje się pozbawić różdżki. Ale ogólnie mi się podoba, tylko jestem wściekła za zbyt szybkie wykorzystanie wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz wszystko się zgadza. Chyba parę rozdziałów temu było coś o śmierci Pottera i że przed nim klęczała Lily, a świadkiem był Syriusz. Nie wiedziałam o co w tym chodzi do teraz.

      Usuń
  3. Płakac mi sie chciało :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Od Cruciatusa nie można umrzeć. To jest zaklęcie torturujące tylko i wyłącznie, nie zabija

    OdpowiedzUsuń