26 maja 2012

35. Huncwot dobry na wszystko


(28 grudnia 2008)

     Ostatni huncwocki rok w Hogwarcie - musiał być niezapomniany. Czwórka psotników z Gryffindoru, a szczególnie dwoje z nich sprawili, że woźny Filch miał ręce pełne roboty dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Mapa Huncwotów i peleryna - niewidka przeżywały złoty okres swojej używalności. Nie było dnia, żeby któryś z przyjaciół nie przyłożył różdżki do pergaminu i nie wypowiedział słynnych słów: "Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego".
     Nauka rozpoczęła się na dobre, tak jak i sezon quidditcha. James Potter został kapitanem drużyny Gryffindoru, co wiązało się z zamawianiem boiska i treningami nawet w najgorszą pogodę. Niezastąpiony szukający był jednak niezwykle dumny ze swojej drużyny. Wszyscy uważali, że Gryfoni od lat nie mieli tak dobrego składu.
     Po jednym z wieczornych treningów, Rogacz i Łapa zostali chwilę dłużej w schowku na miotły, odginając odstające końce swoich skarbów. Przez przypadek z różdżki Syriusza wyskoczyły czerwone iskry, które w mgnieniu oka przeniosły się na miotłę jednego ze Ślizgonów. Podczas gdy James zginał się ze śmiechu, Łapa próbował "zatrzeć ślady zbrodni", choć sam ledwie łapał oddech.
     Nie zauważyli jak szybko minął czas i nim się obejrzeli, była już jedenasta. Ruszyli jasnym korytarzem do wieży Gryffindoru, swoimi znanymi na pamięć skrótami. Byli już na trzecim piętrze, kiedy zauważyli przed sobą zarys postawy Pani Norris.
 - Nic nie mów, póki się nie upewnisz, że to ona - uprzedził Rogacza Łapa. - Pamiętam jak kiedyś ją lekko zwyzywaliśmy, a to była McGonagall.
 - Sądzę jednak, że to nasza kocia koleżanka - rzekł James widząc, jak kotka oddala się w przeciwnym kierunku, z wysoko podniesionym ogonem, jak antena satelitarna. - I właśnie idzie po naszego woźnego koleżkę.
     Biegiem puścili się za Panią Norris, ścinając zakręty i rycząc ze śmiechu. Syriusz szczekał jak pies, na co kotka reagowała jeszcze szybszym zapieprzaniem do przodu. Huncwoci zatrzymali się dopiero wtedy, gdy zderzyli się za rogiem z jakąś postacią, na widok której oczy Rogacza błysnęły z radością.
 - Lily, na Boga, co ty tu robisz?! - spytał z uśmiechem Łapa.
 - Szukam Jamesa! A co wy tu robicie? - odpowiedziała.
 - Gonimy kotkę Filcha! - odparł Rogacz.
     Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a chwilę później zamarli nasłuchując. Z przeciwnej strony korytarza nadciągał woźny, prowadzony zapewne przez Panią Norris.
 - Pokaż mi tych intruzów Maleńka... Już ja ich oduczę szmerania się po zamku w nocy... Może jakaś przygoda w Zakazanym Lesie, albo łańcuchy, które czekają w moim gabinecie...
 - Chodźcie, gazem! - zawołał Syriusz, pomagając wstać Rudej.
     Dobiegli do najbliższego obrazu przedstawiającego postać Jednookiej Czarownicy z Trójgłowym psem. Stanęli przed nim, Rogacz obrócił się trzy razy w miejscu i powiedział w stronę obrazu:
 - Spieprzamy stąd jak najszybciej.
     Rama odskoczyła do przodu, i otworzyła się na bok. Trójka Gryfonów szybko weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. Syriusz zapalił różdżką światła, ukazując mały pokoik z kanapą i jednym stolikiem, na którym stała butelka po kremowym piwie.
 - To "Sezamie otwórz się!" już wyszło z mody? - zapytała Lily.
     Rogacz wyszczerzył zęby w uśmiechu i usiadł na stoliku strącając pustą butelkę.
 - Filch nie wie o tej kryjówce - zaczął Łapa. - Zresztą, jak o trzech czwartych, których używamy. Tej w sumie dawno nie używaliśmy...
 - Tak, ostatni raz w czwartej klasie, jak podpaliłeś mu płaszcz.
 - Swoją drogą, ten Filch to jest jakiś nie ten teges, co nie? Rozmawia z kotem - powiedział Syriusz z uśmiechem.
     Siedzieli tam sporą chwilę, po czym stwierdzili, że trzeba wracać do wieży. Lily rzekła z przerażeniem, że są na drugim końcu zamku, a dojście niezauważenie do ich dormitorium, graniczy z cudem.
 - Kochaniutka, twój chłopak jest Huncwotem i jeszcze nie wierzysz w naszą siłę?
 - Znamy ten zamek lepiej niż Dumbledore i Filch.
 - Ale upewnijmy się.
     Syriusz sięgnął do kieszeni i zaczął w niej energicznie grzebać. Im dłużej to robił, tym większy uśmiech pojawiał się na jego twarzy.
 - O nie - rzekł w końcu.
 - Co się stało, Syriuszu? - zapytała Ruda.
 - Mapa. Została w schowku na miotły!
     James wybuchnął śmiechem. Już nie raz im się zdarzyło zostawić Mapę Huncwotów w miejscach swoich kryjówek, więc nie robili z tego jako takiego problemu.
 - Musimy po nią iść, zanim zrobią to Ślizgoni idący jutro na trening - zauważył Rogacz. - Chodźmy od razu, tak będzie najlepiej.
 - A ja?! - burknęła Lily.
 - Mogę odprowadzić cię do Pokoju Wspólnego...
 - Nie ma mowy! Idę z wami.
 - Wiesz, że ryzykujesz swoją reputację obowiązkowej pani prefekt? - powiedział Syriusz z najszczerszym uśmiechem.
 - Ryzyk-fizyk - odpowiedziała Lily.
     Huncwoci już nie raz podróżowali po zamku w niedozwolonych porach, nawet bez Mapy Huncwotów i peleryny - niewidki. Wystarczyło uważać na Irytka i woźnego, który mógł być wszędzie. Korzystając ze znanych skrótów byli w komórce na miotły dość szybko. Jednak, ktoś był przed nimi.
     W otwartych drzwiach schowka stali Malfoy, Avery i młody Regulus Black. Malfoy obracał w rękach Mapę, nie wiedząc tak na prawdę ile jest warta. W jednej chwili różdżki trójki Ślizgonów wycelowane były w Syriusza, Jamesa i Lily. Rogacz wiedział, że z nimi tak na prawdę nie ma żartów, dlatego stanął przed Rudą, osłaniając ją sobą.
 - Po co tu przyszliście? - rzucił chłodno Łapa.
 - Trochę szacunku, Black. Nie twoja sprawa. Po co wy tu przyszliście, lepiej odpowiedzcie na to pytanie, bo nie chce nam się używać żadnych czarów - odparł Malfoy.
 - Dasz nam to co trzymasz w ręce i spadamy.
 - A co to jest, że takie cenne ...?
 - Przepis na kruche ciasteczka, łysa pało - powiedział James, zanim zdołał ugryźć się w język. Łapa parsknął śmiechem.
 - Taki jesteś odważny, Potter? To odsłoń tą swoją lalunię, chętnie się pobawimy.
 - Avery, odwagi w tobie tyle ile w tchórzofretce. A ty, Malfoy, raz już miałeś czerwone włosięta. Chcesz zobaczyć, czy do twarzy będzie ci w zielonym?
     Malfoy, zaciskając wargi, przyłożył różdżkę do czystego pergaminu.
 - Pokaż, co w sobie kryjesz. Wyjaw swój sekret!
     Zarówno James jak i Syriusz, wychwalili w myśli Remusa. Zaplanował naprawdę wszystko w Mapie Huncwotów, po najważniejszy detal. Po chwili na czystym pergaminie pojawiły się czarne jak węgiel litery.

Panowie Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz serdecznie pozdrawiają oślizgłych panów Malfoy'a, Avery'ego i Black'a, z gorącą prośbą, aby wsadzili swoje długie nochale w cztery litery.
PS: Wyrazem podpowiedzi. To słowo na cztery litery zaczyna się na "de", później jest samogłoska "u", następnie wdzięczna litera "pe", i okrągłe "a". Po złączeniu literek wyjdzie odpowiednie dla Was słowo.
Miłego wieczoru.

     Trójka Gryfonów tonęła w śmiechu, podczas gdy Ślizgoni czerwienili się ze wstydu. Malfoy rzucił Mapą Huncwotów w Syriusza, który ją zręcznie złapał. Następnie odwrócili się na pięcie, i odeszli w stronę lochów, nic nie mówiąc. Dosłownie chwilę później, tyłek Malfoy'a stanął w płomieniach.
 - Nie mogłem się oprzeć... - rzucił Syriusz śmiejąc się.
     W dobrych humorach wrócili niezauważeni do wieży Gryffindoru. Lily zapowiedziała, że już nigdy nie zgodzi się na nocne spacery ratowania jakiegoś kawałka pergaminu, obrażającego kogo popadnie. Z tajemniczym uśmiechem, Huncwoci weszli do swojego dormitorium. Tam czekali na nich Peter i Lunatyk, którym wszystko dokładnie opowiedzieli.

~*~

 - Panie Black, nigdy nie zda pan żadnego owutema, jeśli się pan nie skupi na wykonaniu danej czynności! Ręka pana Pottera, którą próbujesz transmutować miała być drewnianą kłodą, nie kaktusem! - narzekała McGonagall na jednej z lekcji transmutacji.
     Rogacz bez problemu zmienił kaktusa wyrastającego ze swojego ramienia w zwykłą rękę. Z transmutacją nie miał żadnego problemu, bardzo łatwo łapał nowe rzeczy. Dużo śmiechu miał za to z postępów Syriusza, którego próby transmutacji daleko odbiegały od ideału. Wszyscy nauczyciele bardzo przestrzegali wszelkich rygorów, ostrzegając przed zbliżającymi się owutemami. Uczniów klas siódmych, a przynajmniej większość, zaczynało już to nudzić. Tylko najbardziej ambitni spędzali większość wolnego czasu w bibliotece, wyszukując i powtarzając wiadomości z poprzednich klas.
     Huncwoci dostarczali wszystkim uczniom powodów do śmiechu, rozweselając ich przed wizją spędzenia wieczoru odrabiając prace domowe. W którychś ze smętnych poranków, na stołach przy śniadaniu paradowały upieczone kurczaki, a później zaczęły gonić je sztućce, krojąc je na drobne kawałki. Innym razem, schody zaczęły tworzyć zjeżdżalnie, jeśli znalazło się na nich więcej niż pięć osób. Wśród produktów magicznych dalej królowały łajnobomby, rozrzucane w najdziwniejszych miejscach w szkole, i to nie tylko przez Huncwotów. Filch był zdesperowany do tego stopnia, że wprowadził listę przedmiotów zakazanego użytku, liczącą czterysta dwie rzeczy.


     Dzień po Święcie Duchów, w wietrzny, jesienny wieczór, zawaleni książkami Huncwoci, postanowili odwiedzić Hagrida w jego chatce na skraju Zakazanego Lasu.
 - Witaj Hagridzie! - powitał go z uśmiechem Remus.
 - Wreszcie żeście przyszli! Ja żem już myślał, żeście o mnie zapomnieli, czy coś... Już nie łaska odwiedzić starego gajowego?
     Hagrid poczęstował ich kubkiem herbaty i domową krajanką, której z doświadczenia co do przysmaków gajowego nie tknęli, nawet Peter.
 - Wymagają teraz w nauce, prawda? Owutemy to już nie byle co, od tego zależy wasza dalsza kariera czarodziejska! Teraz trudno dostać dobrą posadę w Ministerstwie.
 - Ciągle im to powtarzam... - odparł Lunatyk. - Ale oni nie słuchają. Uważam, że owutemy to dobra możliwość sprawdzenia swoich umiejętności.
 - Nie praw nam kazania z łaski swojej - burknął Łapa.
 - Hagridzie, jak miewa się Puszek? - spytał James.
 - Puszek! A dobrze, cholibka, dobrze. Miałem nawet propozycję sprzedania go, ale Dumbledore powiedział, żebym tego nie robił. A Dumbledore'owi to ja ufam.
 - Kto by chciał Puszka? O ile się nie mylę, dalej ma trzy głowy.
 - A bo ja wiem... To w Dziurawym Kotle mnie złapał jakiś gość. Wiecie, że tam się różne typy kręcą. A szłem ja akurat na Śmiertelnego Nokturna, to taka przecznica z Pokątną...
 - Wiemy gdzie jest Śmiertelny Nokturn, nie raz tam byliśmy.
 - Jak to... Byliście na Nokturnie?
 - Hagridzie... Czy my wyglądamy na takich, których by tam nie było?
 - No Remus i Peter to nie. Ale wasza dwójka - powiedział, wskazując na Syriusza i Jamesa - to wcale bym się nie zdziwił. Cholibka, dawno już w tej szkole takich rozrabiaków nie było. Filch ostatnio się żalił, że musiał na was osobną szufladę zrobić, bo macie pełną kartotekę.
     Huncwoci lubili rozmawiać z Hagridem, bo mogli dowiedzieć się wielu nowych rzeczy. Podejrzanym była rozmowa o Puszku z nieznajomym facetem w Dziurawym Kotle, bo kto normalny chciałby mieć psa o trzech głowach? To nie była jednak sprawa, którą Huncwoci rozważaliby w tą noc. Noc, w której księżyc tkwił w pełni.
     W całym Hogwarcie, poza Huncwotami, sekret Remusa znały tylko dwie osoby. Dumbledore i Snape. Myśl, że Severus Snape poznał tajemnicę i przekleństwo Lunatyka, przyprawiało całą czwórkę o dreszcze. Dumbledore mógł mu ufać, ale nie oni. Wciąż bali się, że wyjawi on tą straszną tajemnicę przemiany Lupina przy pełni księżyca. Bo kto chciałby chociażby przechodzić korytarzem obok wilkołaka...? Huncwoci nie mogli wiedzieć, że kiedy mały szczur unieruchamia Wierzbę Bijącą, a jeleń, wielki pies, i wilkołak wchodzą do tunelu pod nią, przygląda im się z sowiarni czarnowłosy Ślizgon, z mściwą satysfakcją odkrycia tajemnicy. Przypominało mu to jednak upokorzenia, jakiego doznał tamtej nocy. Kiedy to James Potter uratował mu życie.


     Tak to już było, że po każdej nocy spędzonej w ciele wilkołaka, Remus Lupin miał straszne wyrzuty sumienia. Powinien być wdzięczny Dumbledore'owi za to, że pozwolił mu się uczyć w Hogwarcie i stworzył warunki, w których mógł bezpiecznie dla innych przechodzić przemianę. A on w pełnię księżyca, włóczył się po Zakazanym Lesie lub Hogsmeade, z wielkim czarnym psem, jeleniem i małym szczurem.
     Dla reszty Huncwotów było to świetną przygodą. Dla niego - czymś w rodzaju niedotrzymanej obietnicy, której właściwie nigdy nie było.
     Wiedział jedno - miał najwspanialszych przyjaciół pod słońcem. Takich, którzy nie opuścili go, kiedy dowiedzieli się o jego przypadłości, a nawet włożyli wiele pracy i wysiłku, żeby towarzyszyć mu w te trudne noce. Wiedział, że są niesamowici, i że nie ma na całym świecie lepszych od nich ludzi.

~*~

     Na początku następnego tygodnia, na tablicach ogłoszeń we wszystkich czterech domach pojawiły się trzy ważne komunikaty. Syriusz, James, Remus i Peter przeczytali je jednym tchem, a następnie każdy z osobna omawiali.

W piątek przed Przerwą Świąteczną o godzinie 15.00 odbędzie się pierwszy w tym sezonie mecz quidditcha. Zmierzą się ze sobą drużyny Gryffindoru, oraz Slytherinu. Z powodu tego ważnego starcia, dwie ostatnie lekcje w tym dniu zostaną odwołane.

 - Super! - krzyknął Łapa. - Ominą nas dwie godziny wróżbiarstwa! Tej starej szkapie zabraknie czasu, żeby uśpić nas na wieczność.
 - Syriuszu... Powinieneś przyłożyć się bardziej do treningów - rzekł Remus.
 - Mamy genialną drużynę. Nie ma na nas mocnych...
     W miarę przypływu czasu, do Rogacza podchodziło mnóstwo osób pytając o zbliżający się z każdą chwilą mecz ze Ślizgonami. Po którymś już z kolei pytaniu o nastawienie, James stanął na fotelu i ryknął na cały pokój wspólny.
 - DRODZY GRYFONI! - natychmiast zrobiło się cicho. - W tym roku, jak już zapewne wiecie, mamy bardzo mocny skład. Zapewniam jako kapitan, że z naszymi dwoma pałkarzami, trzema ścigającymi, jednym obrońcą i jednym szukającym, nie ma się co martwić o wynik meczu. Mamy również dobrą taktykę, a Ślizgoni mają tylko miotły. Na dodatek z podpalonymi końcami...
     Jego dalsze słowa utonęły w wiwacie oklasków i śmiechów.

W Boże Narodzenie w naszym zamku odbędzie się uroczysty bal dla wszystkich uczniów od piątego roku wzwyż. Każdy pan może jednak zaprosić jakąś pannę z klas młodszych. Uroczyste otwarcie planujemy na godzinę 20.00. Obowiązują odświętne szaty.

 - O niee... Rogacz, znowu będą latały za nami laski - mruknął Syriusz.
 - Ja już mam swoją laskę - odrzekł James.
 - To nie zmienia faktu, że inne nie będą próbowały odbić cię Lily. Ja bym tam na nią uważał, w dzisiejszych czasach głupota szerzy się w nieziemskim tempie.
 - Racja. Będę uważał.
 - Co tam masz jeszcze, Luniaczku?

Lista przedmiotów zakazanych pana Filcha poszerzyła się o rzygającą maskę i wrzeszczące jojo. Cały spis znajduje się w gabinecie woźnego naszej szkoły i jest do przeczytania dla wszystkich zainteresowanych.

 - Biedny Filchuś. Nie radzi sobie chłop - stwierdził James.
 - Odetchnie, jak wyjdziemy z tej szkoły - zauważył trafnie Remus.
 - Więc w tym roku trzeba mu zafundować pracowitą robotę! Nie wiadomo, czy znajdą się jacyś zastępcy na nasze zacne miejsce - odparł Syriusz.
 - Głodny jestem - burknął Peter.
 - Glizdogonie, ty zawsze jesteś głodny...
 - A właściwie... Dawno nie odwiedzaliśmy naszych znajomych domowych skrzatów w kuchni, co nie? - zapytał z uśmiechem Rogacz.
 - Myślałem, że się trochę pouczymy...
 - Luniaczku, napełnimy brzuchy i siądziemy do książek. Naprawdę.
     Wśród ogólnego gwaru Huncwoci zniknęli za portretem Grubej Damy.

_________________________
Z dedykacją dla Kasi.
za przyjacielską moc, silniejszą od wszystkiego.


6 komentarzy:

  1. Czytam i czytam, i tylko dwie drużyny ze sobą grają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile ię nie mylę w którymś rozdziale był mecz z Krukonami. :)

      Usuń
    2. Ale jeden. Tak to są tylko Slytherin vs Gryffindor

      Usuń
  2. O przypadłości Lunatyka wiedzieli Huncwoci, Dumbledore, Snape i LILY!

    OdpowiedzUsuń