26 maja 2012

34. Upływa szybko życie


(27 grudnia 2008)

     Peron numer 9 i 3/4 dla Huncwotów nigdy nie wydawał się tak piękny i ważny, a zarazem smutny. Wszystko na około im krzyczało, że ostatni raz stoją tutaj z walizkami, ostatni raz wsłuchują się w gwizdy expresu Londyn - Hogwart, ostatni raz przepychają się do pociągu i szukają pustego wagonu. Co krok witają kolegów ze szkoły ze smutnym uśmiechem i obejmują każdy, nawet najmniejszy szczegół wzrokiem, by schować go głęboko we wspomnieniach, i nigdy nie stracić.
     Syriusz wygonił jakichś przestraszonych pierwszoklasistów z przedziału w jednym z ostatnich wagonów i rozwalił się na kanapie, unikając przenikliwego wzroku Lupina.
 - Luniaczku... Ostatni rok, daj spokój!
 - To byli pierwszoklasiści, Łapo. Mógłbyś wykazać choć odrobinę sumienia...
 - A ty nie musisz iść już do wagonu prefektów? - spytał James.
     Ogłuszający gwizd pociągu, biały dym spod kół i pociąg ruszył z zatłoczonego peronu 9 i 3/4. Ostatni raz wiózł ze sobą czwórkę Huncwotów.
     W przedziale było standardowo głośno i tłoczno. Przewijała się tędy niezliczona ilość osób, robiąca niezwykły hałas. Prefekci musieli interweniować nie raz, ani nie dwa, na szczęście Gryffindoru, nie mogli jeszcze odbierać punktów domowi. Grali w eksplodującego durnia i  w szachy czarodziejów, próbowali nowych czarów, gdy Carlus Roosner przyniósł książkę "Czary-Mary dla odważnych i porąbanych", zaśmiewali się z dowcipów i z napięciem słuchali wspomnień z wakacji. Wszyscy wiedzieli, że każda miniona chwila była tą ostatnią, i że nie powtórzy się już nigdy więcej.
     Mniej więcej w połowie drogi, gdy wyszły Alissa i Lavender, aby poszukać Lily w przedziale prefektów, Syriusz i James postanowili opuścić na jakiś czas ten gwar i harmider, i zrobić sobie mały spacer po pociągu. Wyszli pod pretekstem kupienia soku z dyni, uwalniając się od śmiechów przyjaciół - których przecież tak uwielbiali.
     Ruszyli przed siebie, mijając innych uczniów. Jedni machali do nich po koleżeńsku, inni patrzyli na nich z podziwem i uśmiechem, pokazując sobie palcami bohaterów opowieści starszych kolegów, i tylko Ślizgoni, z krzywiznami na twarzy promieniowali ich wzrokiem. Oboje - i Łapa i Rogacz - dobrze wiedzieli dokąd właśnie idą.
     W tym przedziale była tylko jedna osoba. Grzecznie poprosili o opuszczenie go na parę minut, a Krukon z drugiej klasy o mysich włosach, bez protestów wyszedł.
 - Pamiętasz...
 - Nie mógłbym zapomnieć.
     To w tym wagonie się poznali. Siedem lat temu.
 - Siedziałeś tu... - mówił James z uśmiechem. - A tu Smarkerus... I Lily...
 - Pamiętam to jakby było wczoraj... Każde słowo.
 - Od tego momentu byliśmy nierozłączni.
 - Jak bracia.
     Rogacz usiadł przy oknie i smutno spojrzał na Łapę.
 - Powiedz, że to się nie skończy.
 - Co się nie skończy ...?
 - Będzie koniec tej podróży. Koniec Hogwartu. Koniec życia... Ale powiedz, że nasza przyjaźń będzie trwała zawsze. Aż po grób.
     Syriusz usiadł koło Jamesa. W jego oczach zabłysły srebrne łzy.
 - Oczywiście. Huncwoci byli od zawsze i będą na zawsze.
 - Szkoda, że to się już kończy...
 - Rogasiu, to się nie kończy. To się dopiero zaczyna...


     Powozy z niewidzialnymi końmi zatrzymały się przed ogromną bramą Hogwartu. Uczniowie z uśmiechami wchodzili do zamku, unikając kropli atramentu rozlewanego przez Irytka.
 - Witajcie w domu... - szepnął Remus, patrząc na Hogwart.
     James i Syriusz zamienili jeszcze parę słów z Irytkiem, a potem dogonili Petera z Remusem, zmierzających do Wielkiej Sali.
 - O czym rozmawialiście? - zapytał Lunatyk.
 - Ubijaliśmy interes... że tak to nazwę - rzekł Łapa z uśmiechem, na który nie jeden człowiek się już nabrał. Ale nie Remus.
 - Już to widzę... Dopiero początek roku, a wy już coś knujecie?
 - To będzie niezapomniany rok, Luniaczku! - powiedział James. - Masz to jak w banku.
     Na ceremonii przydziału Łapie i Rogaczowi tak burczało w brzuchu, że próbowali zagłuszyć to wielkim kaszlem. W efekcie McGonagall zapytała, czy nie chcą iść do Skrzydła Szpitalnego, na co James wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Uczta powitalna, jak zwykle uroczysta, minęła jak z bicza strzelił. Nim ktokolwiek się obejrzał - leżał już w ciepłym łóżku, w swoim dormitorium, klepiąc się po brzuchu.
 - Eee... Syriusz, to chyba twoje... - powiedział Lupin wyjmując zza łóżka niezidentyfikowany obiekt.
 - Jaka jazda, to tutaj jeszcze jest! - odparł Łapa śmiejąc się. - Dostałem to w czwartej klasie od tej Matyldy z Hufflepuffu... Była obleśna.
 - Po prostu zakochana!
 - Obleśnie zakochana! - dodał Peter.
     Cala czwórka wybuchnęła głośnym śmiechem.
     Drzwi do dormitorium otworzyły się i stanęły w nich Lily, Alissa i Lavender.
 - Co tu się dzieje? - zapytała Ruda, z ciepłym uśmiechem.
     Żaden nie zdołał jej odpowiedzieć.
     Kiedy odgłosy chichotów ucichły, Gryfoni z siódmego roku zaczęli opowiadać sobie, jak spędzili wakacje. Koło jedenastej padł Peter, godzinę później z dormitorium zniknęli Lavender i Syriusz, Remus z Alissą zasnęli nad jakąś grubą książką. James z Lily siedzieli na parapecie okna i wpatrywali się w Zakazany Las, tak dobrze znany Rogaczowi, i tak straszny dla Rudej.
 - James... - zapytała Lily.
 - Co się stało, Słońce? - odpowiedział czule.
 - Kiedy przestaniesz mnie kochać?
 - Pytasz, kiedy umrę ...?
     Przytulił się do niej, obejmując ją czule.
 - Ale nie wiem czy ze mną wytrzymasz - szepnęła.
 - Nie wytrzymam bez ciebie.
     Tylko przybywający księżyc był słońcem, które im świeciło. Tylko on miał prawo patrzyć na nich i radować się z miłości, która ciągle rosła w siłę.


     Syriusz i Lavender siedzieli koło siebie nad jeziorem, wpatrując się w nieskazitelnie czystą taflę wody. Nie rozmawiali. Nie patrzyli się na siebie. Nic.
 - Tęskniłem za tobą - powiedział nieśmiało Łapa.
 - Syriuszu...
 - Wiem, nie musisz mi mówić. Ty mnie nie kochasz, myślisz, że tego nie widzę? Nie pisałaś przez całe lato. W pociągu nawet nie zaszczyciłaś mnie swoim spojrzeniem. Jakby nigdy nic między nami nie było.
 - Możesz mieć każdą. Dlaczego uparłeś się na mnie...
 - A uwierzysz, jak powiem, że cię kocham? Sądzę, że nie.
     Lavender nagle zainteresowała się swoimi palcami. Nie chciała patrzeć na Łapę, ani słuchać jego głosu. Głosu, który kiedyś wart był wszystkiego...
 - Ja nie umiem kochać.
 - Ty nie dajesz się kochać, przede wszystkim.
     Nie zarumieniła się. Zabolały ją te słowa.
 - Zapomnij o mnie. Tak będzie najlepiej.
 - Chciałbym. Ale prędzej zapomnę jak się oddycha...
 - Syriuszu...
 - Jeśli chcesz, żebym o tobie zapomniał, to pozwól mi to zrobić.
 - Przepraszam...
     Wstał i odszedł, jak podmuch wiatru. Nie płakał... Przecież świat nie jest wart ani jednej jego łzy. W dormitorium było cicho. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy zobaczył śpiących Rogacza i Rudą, przytuleni, jakby dziś miał skończyć się świat.
     Drgnął lekko Jamesa w ramię.
 - Rogacz... Muszę z tobą pogadać.
 - Teraz?
 - Jak najszybciej.
     James jeszcze nigdy mu nie odmówił. Przeniósł Lily na swoje łóżko delikatnie, jakby była najcenniejszym piórkiem tego świata, po czym razem z Łapą siedli w salonie Gryfonów, grzejąc ręce przy kominku.
 - Rozstałem się z Lavender.
 - Widać nie była ciebie warta. Pamiętaj, że żeby kochać, trzeba być wartym miłości.
 - Moją jedyną miłością są moje marzenia.
 - Kupisz motor, wybierzesz się w daleką podróż... Ale będziesz nas odwiedzał, co? Będziesz chrzestnym naszej córki! No, albo syna.
 - Wiesz, Rogasiu, jesteśmy milionerami.
 - Tak. Najbogatszymi ludźmi na całym świecie.
 - Mamy największy skarb.
 - Siebie.

_________________________
Dla Wojtka.
bo już niedługo pożegnamy się na zawsze.

11 komentarzy:

  1. Aż się popłakałam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj w klubie :) ♥
      Piszesz cudownie *__*

      Usuń
  2. Cuuudowny blog. Płakałam : *********************
    Uwielbiam goo <33333333333333

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeej ;3

    Cudo. Geniusz!
    Lece czytac dalej :-)

    Veritaserum

    OdpowiedzUsuń
  4. - Pamiętasz...
    - Nie mógłbym zapomnieć.
    To w tym wagonie się poznali. Siedem lat temu.
    - Siedziałeś tu... - mówił James z uśmiechem. - A tu Smarkerus... I Lily...
    - Pamiętam to jakby było wczoraj... Każde słowo.
    - Od tego momentu byliśmy nierozłączni.
    - Jak bracia.
    Rogacz usiadł przy oknie i smutno spojrzał na Łapę.
    - Powiedz, że to się nie skończy.
    - Co się nie skończy ...?
    - Będzie koniec tej podróży. Koniec Hogwartu. Koniec życia... Ale powiedz, że nasza przyjaźń będzie trwała zawsze. Aż po grób.
    Syriusz usiadł koło Jamesa. W jego oczach zabłysły srebrne łzy.
    - Oczywiście. Huncwoci byli od zawsze i będą na zawsze.
    - Szkoda, że to się już kończy...
    - Rogasiu, to się nie kończy. To się dopiero zaczyna...


    buuuuu;(

    OdpowiedzUsuń
  5. Ślicznie opowiadanie, czekam na więcej, ale zapraszam tez również do naszego wirtualnego hogwartu, wszystko odbywa się na specjalnym czacie do tego typu szkół. www.ihogwart.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. I znowu płaczę. Jak ty to robisz? Uwielbiam przyjaźn Huncwotów, choć Peterem gardzę z wiadomych względów. I to jak ich przedstawiasz... To naprawdę piękne!

    OdpowiedzUsuń
  7. - Wiesz, Rogasiu, jesteśmy milionerami.
    - Tak. Najbogatszym ludźmi na całym świecie.
    -Mamy największy skarb.
    -Siebie

    Piękny cytat

    Uwielbiam tego bloga wywiera we mnie tyle emocji: śmiech, szczęście, smutek, łzy. To jest po prostu piękne.

    Chciałabym, żeby ktoś kiedyś pokochał mnie tak jak James Lily 💕💕💕

    OdpowiedzUsuń