8 września 2012

89. Echo przeszłości



„Życie grozi rozstaniem, ale śmierć łączy na zawsze”.
Marek Hłasko

~*~

     Remus zastygł w bezruchu, nachylony nad kamienną misą przyozdobioną runicznymi znakami. Nie był pewny, czy chce tam wracać. Wiedział tylko, że Dumbledore nie miał racji: to nie uwolni go od wspomnień i przeszłości, której echo wciąż brzmiało w jego uszach. Nie wiedzieć dlaczego, ale czuł, że to ma coś wspólnego z Syriuszem Blackiem, którego ucieczka zaburzyła spokojną dotąd taflę, po której stąpał. Powrót Łapy do świata czarodziejów, jego powrót do życia, sprawił, że z głębokiej otchłani jeziora życia znów wypłynęła przeszłość.
     Westchnął głęboko i drżącymi palcami odkorkował fiolkę wypełnioną srebrzystą substancją. Ciekawiło go, jakie wspomnienia o nich może mieć Dumbledore? Nie do końca przekonany, czy robi dobrze, wlał zawartość do myślodsiewni. Płyn zawirował i już po chwili pojawiły się niewyraźne kształty oraz blade kolory.
     Lunatyk westchnął, po czym zanurzył głowę w kamiennej misie.

     Znalazł się w Wielkiej Sali. Musiała być pora śniadania, ponieważ siedzący przy stołach uczniowie wydawali się wyjątkowo senni, a słońce dopiero niedawno pojawiło się na czystym i przejrzystym niebie. Rozejrzał się dookoła: przy stole nauczycielskim siedziało całe grono pedagogiczne, w tym i Dumbledore. Przeglądał z zaciekawieniem najnowszy numer Proroka Codziennego. Remus zaglądnął mu przez ramię; czarne litery tworzące nagłówek układały się w słowa: Ministerstwo dementuje plotki: inferiusów na King’s Cross NIE BYŁO!
     Dumbledore właśnie podnosił dłoń, żeby podrapać się po nosie, kiedy przy stole Gryfonów rozległ się huk przypominający wybuch małej armaty. Wszystkie głowy zwróciły się w tamtą stronę, a Remus aż wciągnął po płuc powietrze z głośnym świstem, gdy zobaczył, kto spowodował to poranne zamieszanie.
     Huncwoci nie mogli mieć więcej niż dwanaście lat, musiał to być więc początek drugiej klasy. Syriusz Black – przystojny, z dłuższymi, czarnymi włosami opadającymi mu nonszalancko na ramiona, siedział obok swojego najlepszego przyjaciela, Jamesa Pottera, który miał na głowie burzę rozczochranych, czarnych włosów, na nosie okrągłe okulary zakrywające orzechowe oczy, a na ustach szeroki uśmiech. Po drugiej stronie stołu Lupin rozpoznał samego siebie: chudego, wątłego chłopca, z dużymi cieniami pod oczami, a włosami na głowie gęstszymi niż obecnie, ale rzadszymi, niż być powinny. Po jego prawej stronie siedział niski czarodziej o mysich włosach – Peter Pettigrew, przyglądający się z zainteresowaniem wygłupom Łapy i Rogacza.
     Młodzi, beztroscy, szczęśliwi – nie wiedzący, co planuje dla nich przyszłość.
 - Nasmrodziłeś, Łapo – powiedział dwunastoletni James, odganiając od siebie kłęby czarnego dymu, wydobywającego się z pucharu Syriusza.
 - Bo dałeś mi złe zaklęcie – odparł młody Black. – I jestem pewny, że nie przypadkowo. Co ja z tobą mam… Nie wiem, co bym zrobił, gdyby było dwóch takich Potterów.
 - Skakałbyś z radości? – zapytał James, wyszczerzając zęby do przyjaciela.
 - Skakałbym z Wieży Astronomicznej.
     Cała czwórka Huncwotów wybuchnęła głośnym śmiechem, który potoczył się echem po całym pomieszczeniu. Wielka Sala powoli się wypełniała, coraz więcej uczniów schodziło na śniadanie ze swoich dormitoriów.
 - Spróbujmy jeszcze raz, może tym razem nie wybuchnie – rzekł Syriusz, podwijając rękawy swojej czarnej szaty z wyszytym na piersi lwem Gryffindoru. Odchrząknął, po czym skierował różdżkę na złocisty puchar. – Woda, ogień, smoków pyski, chcę mieć tu Ognistą Whisky! – wyrecytował, a sok dyniowy tym razem zabulgotał.
 - Sukces – stwierdził Remus, uśmiechając się szeroko. – Żadnych zjawisk pirotechnicznych.
 - Udało się? – zapytał ze zdziwieniem Rogacz, podnosząc się z miejsca, by zobaczyć efekt rzuconego przez Syriusza zaklęcia. Peter był jednak szybszy.
 - Oranżada – powiedział, mieszając płyn łyżeczką od herbaty. – Lepsze to niż cement, który wyszedł nam wczoraj.
     Dorosły Remus przyglądał się z zachwytem scenie, która wydawała się być częścią jakiegoś filmu, a była przecież prawdziwym wspomnieniem z życia, z jego życia. Kiedy Syriusz raz jeszcze wypowiedział formułkę zmyślonego zaklęcia, a puchar z dyniowym sokiem eksplodował, osmalając im wszystkim twarze czarną sadzą, Lunatyk wybuchnął tak donośnym i radosnym śmiechem, jakiego nie używał od długich czternastu  lat.
 - To chyba nie jest najlepsze zaklęcie – stwierdził Łapa, otrzepując swoją czarną szatę.
 - A może po prostu nie powinni panowie próbować zamieniać soku dyniowego w Ognistą Whisky? – usłyszeli nad sobą surowy głos Minerwy McGonagall, opiekunki Gryfonów. – O ile mi wiadomo, można ją spożywać dopiero po ukończeniu siedemnastu lat.
     Huncwoci spojrzeli po sobie wymownie, udając skruchę, na którą już żaden z nauczycieli nie dawał się nabrać. Dorosły Remus spojrzał w kierunku stołu zajmowanego przez grono pedagogiczne. Dumbledore chichotał, przyglądając się całej sytuacji…
     Po chwili sceneria rozmyła się. Tym razem Lupin stał na pierwszym piętrze szkolnego korytarza, przysłuchując się rozmowie profesora Dumbledore’a z profesor McGonagall.
 - …im bardziej Filch się denerwuje, tym większą radość im to sprawia. Te zbroje na czwartym piętrze… I eksplodujące sedesy… Słowo daję, czasem sama nie wiem, co z nimi zrobić. Wszelkie uwagi odbijają się od nich, jak groch od ściany.
 - A ja uważam, że to przykład naprawdę dobrych czarów, Minerwo. Spójrz.
     Wskazał na okno wychodzące na szkolny dziedziniec. McGonagall wychyliła się, a zaciekawiony Remus podszedł, by zrobić to samo. Była zima, całą okolicę pokryła gruba warstwa białego puchu. Przed zamkiem Lunatyk zauważył postacie czterech uczniów w czarnych szatach, toczących bitwę na zaczarowane śnieżki. Brał w niej udział także śnieżny bałwan, lecz okazało się, że ten nie był przyjaźnie nastawiony do swoich twórców.
 - Owszem, umiejętności można im pozazdrościć – przytaknęła nauczycielka transmutacji. – Ale Albusie, ze zdolności i talentu trzeba umieć właściwie korzystać. Sam to powtarzasz! Gdyby cały ten zapał przelewali w naukę…
 - Ależ droga Minerwo, w życiu są sprawy dużo ważniejsze niż nauka.
     McGonagall spojrzała na dyrektora w taki sposób, jakby przed chwilą stwierdził, że od jutra zamierza zamieszkać na Księżycu. Remus parsknął śmiechem, widząc jej minę.
 - Ale gdyby tylko chcieli…
 - Nie pamiętam, żeby Hogwart kiedykolwiek miał w swoich murach takich psotników, jak oni – zachichotał starzec. – Poczucie humoru to rzadka cecha w tych czasach.
 - Accio miotła! – usłyszeli z dziedzińca krzyk Jamesa Pottera, a w następnej chwili ledwo się uchylili przed miotłą, która przebiła drzwi schowku z donośnym trzaskiem, po czym rozbiła okno i poleciała w kierunku pana, który ją przywołał.
     Profesor McGonagall otrzepała swoją szmaragdowozieloną szatę ze szczątek szkła, a jej usta były najcieńszą z cienkich linii. Oczy Dumbledore’a błyszczały radośnie.
 - Reparo – szepnęła kobieta, kierując koniec różdżki na rozbite okno.
     Lunatyk przyglądał się z uśmiechem, jak Rogacz dosiada miotły i wzbija się w powietrze, podczas gdy pozostali Huncwoci uciekają przed wrogo nastawionym bałwanem. Z podwórka dochodził ich donośny śmiech, od którego w sercu od razu robiło się cieplej.
 - Za kilka lat, Minerwo – powiedział wolno Dumbledore – ten świat może nie wyglądać już tak, jak teraz. I wtedy nikt nie rozliczy nas z wyników Standardowych Umiejętności Magicznych. Niedługo nastaną czasy, w których prawdziwą magią będzie fakt posiadania przyjaciół, którym będzie można bezgranicznie zaufać.
     Też tak myślałem, profesorze, pomyślał z goryczą Remus. Ale to nie prawda, to tylko naiwne słowa. Zdrada przyjaciela boli bardziej, niż anonimowych osób.
     W następnym momencie otoczenie znów się rozmyło: tym razem towarzyszył dyrektorowi Hogwartu w przechadzce po szkolnych błoniach. Była piękna, słoneczna jesień: liście na drzewach błyszczały przeróżnymi barwami, ciepły wiatr smagał delikatnie po twarzy, a tafla jeziora z wielką kałamarnicą kołysała się łagodnie w jego takt, jakby słuchała najpiękniejszej kołysanki. Remus od razu skierował wzrok pod wielki dąb nad brzegiem, pod którym uwielbiał wraz z przyjaciółmi przesiadywać. Nie rozczarował się.
     Byli już starsi, to musiała być siódma klasa. James siedział na ziemi, opierając się plecami o potężny pień drzewa, a na jego piersi leżała piękna, rudowłosa Lily Evans. Rogacz zdecydowanie wydoroślał: twarz lekko mu się wydłużyła, z policzków zniknęły młodzieńcze rumieńce, wydawał się jednak odrobinę chudszy. Lunatyk uśmiechnął się ciepło, widząc ich razem. Pomyślał, że tak właśnie powinno być, nie tylko przez najbliższe trzy lata, ale do końca życia, aż ich śmierć rozdzieli… by później ponownie połączyć.
     Na wielkim kamieniu obok dębu siedział Syriusz. Wciąż bardzo przystojny, z nonszalancją wypisaną na twarzy. Ręce miał schowane w kieszeniach szkolnej szaty, nucił coś pod nosem, podrygując nogą w takt stworzonej przez siebie melodii. Obok niego znajdował się siedemnastoletni Remus, zaczytany w jakiejś grubej książce oprawionej w brązową skórę. Wyglądał najstarzej ze wszystkich: drobna, wątła postawa, widoczne kości policzkowe, blada skóra i przerzedzone włosy na głowie. Peter leżał w liściach na prawo od Lily i Jamesa: rękami podpierał głowę i wpatrywał się w słoneczny baldachim jesiennego nieba.
 - Zobacz saaam, wciąż Huncwotów pełno tu i tam – śpiewał pod nosem Łapa. – Bo Huncwotów cały Hogwart zna. Filch im szlaban zaraz daaa.
 - Wymuszony ostatni wers – stwierdził Lunatyk, nie odrywając oczu od równych liter czytanego woluminu. – Poza tym, strasznie fałszujesz.
 - Jak możesz! – oburzył się Łapa. – Po szkole będę wokalistą Fatalnych Jędz!
 - A więc wreszcie zrozumiem uzasadnienie ich nazwy.
     Syriusz parsknął śmiechem, który do złudzenia przypominał szczekanie psa.
 - Te, zakochańce, a wy co tak milczycie? – zapytał Syriusz, wychylając się do przodu, żeby widzieć siedzących niżej Jamesa i Lily. – Miłość odebrała wam głosy?
 - Łapo, jesteś największym kretynem, jakiego miałem szczęście spotkać – odparł Rogacz, na co Lily zaśmiała się melodyjnie. Syriusza zadowoliła ta odpowiedź. Wyszczerzył zęby do przyjaciela, po czym wrócił do nucenia swojej piosenki.
     Zawiał wiatr i siedemnastoletni Lunatyk podniósł głowę do góry, by poczuć zapach minionego lata. Dostrzegł nieopodal postać Dumbledore’a i skinął grzecznie głową w jego stronę. Dyrektor odpowiedział mu tym samym.
     Dorosły Remus raz jeszcze spojrzał na wtulonych w siebie Rogacza i Rudą. Nikt z tam obecnych nie mógł wtedy wiedzieć, że nadeszła właśnie jesień życia tych dwojga.
 - Patrzcie, nawet Dumbledore zrobił sobie spacerek – powiedział Peter, podnosząc się na łokciach. – A McGonagall wciąż powtarza, że powinniśmy się uczyć, nie obijać.
 - Bo owutemy nie zaliczą się same – rzucił młody Lupin.
 - A tak właściwie, to ile on może mieć lat, co? – zapytał nagle Syriusz, przyglądając się dyrektorowi Hogwartu, którego długa, siwa broda powiewała łagodnie na wietrze. – Zastanawialiście się kiedyś nad tym?
 - Jest blisko setki – odparł Lunatyk. – Dokładnie ma dziewięćdziesiąt siedem lat. Czytałem o tym w Najznakomitszych Magach Nowego Tysiąclecia.
 - Poważnie? – Łapa udał zaskoczenie. – Dałbym mu co najwyżej osiemnaście.
     Wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem, którego tak miało im brakować w późniejszych czasach. Prawdziwy Remus podszedł blisko miejsca, w którym siedzieli, wciąż nie tracąc z oczu oddalającego się powoli Dumbledore’a. Wiele by dał, by zostać tu na zawsze. Po prostu stać tak i tylko przyglądać się, jak proste wydawało się życie.
 - Ah, mógłbym tu spędzić resztę moich dni – stwierdził Syriusz, zakładając ręce za głowę i kładąc się na głazie. Zamknął oczy, a twarz zastygła mu w lekkim uśmiechu.
 - Skąd wiesz, co spotka cię poza Hogwartem? – zapytała Lily.
 - To nie ma żadnego znaczenia, maleńka. Tutaj jest mój dom, tutaj prawdziwie należę. A co tam może być, za tymi grubymi murami?
 - Świat czeka na ciebie – powiedział James. – Czeka na nas wszystkich.
 - Ale świat nie jest już taki, jaki być powinien.
     Zapadła chwila głuchego milczenia, w którym każdy z tam obecnych myślał o Czarnym Panu i wojnie, którą ten rozpoczął. Czy uda się zjednoczyć siły i go pokonać? Chcieli walczyć o Dobro, byli gotowi się poświęcić, choćby za cenę własnego istnienia.
 - Tym bardziej nas potrzebuje – szepnął cicho młody Lunatyk.
 - Boicie się śmierci? – zapytał nagle Peter.
 - Bardziej samego momentu umierania – odparł Łapa, bardzo poważnym jak na niego głosem. – Ale to przecież tylko kolejny rozdział, prawda? A potem jest wolność.
 - Pod warunkiem, że tam nic nie ma – dodał Rogacz. – Że wszystko jest tylko tęsknotą i wspomnieniem, bardzo długim wspomnieniem...
     Jesienny Hogwart, jezioro i rozłożysty dąb nad jego brzegiem zlał się w jedną, bezkształtną masę będącą mieszaniną różnych barw i kolorów. Remus poczuł, jak się unosi i zacisnął mocno powieki, nieświadomie pragnąc, by móc zostać tutaj na zawsze.

     Kiedy otworzył ponownie oczy, znów znajdował się w gabinecie Dumbledore’a. Postacie z portretów przyglądały mu się badawczo, ale nikt się nie odezwał. Fawkes, siedzący na metalowej żerdzi tuż obok, schylił głowę i wydał z siebie cichy, długi dźwięk, który wydawał się rozbrzmiewać w samym sercu, we wnętrzu duszy.
     Remus opadł na krzesło i zakrył twarz w dłoniach. Minęło tak wiele lat, wszystko się zmieniło. Woda wciąż była wzburzona i niebezpieczna, gotowa pochłonąć natychmiast każdego, kto zdecyduje się do niej wejść. Przegrali, oni wszyscy. Przegrali życie.
     Lunatyk pomyślał, że ciężar, jaki przyszło mu nieść na barkach, ogromnie mu ciąży. Najgorsza w tym wszystkim była świadomość samotności, która, jak powszechnie wiadomo, jest przedsionkiem śmierci. Ale przecież te czasy, które minęły, są cały czas w nim samym. To one go ukształtowały, to one sprawiły, że Remus Lupin był dzisiaj takim, a nie innym człowiekiem. Po raz pierwszy Lunatyk zrozumiał słowa Albusa Dumbledore’a: "Przeszłość jest darem, nie przekleństwem". I choć echo jego przeszłości wciąż wywoływało pulsujący ból w sercu i drżenie powiek, to wiedział już, że jest ona najlepszym, co w sobie ma.
     Schował obie fiolki do kieszeni swojej szaty – jedną wciąż pustą. Nie było sensu wspomnień zamykać w szklanych pojemnikach. Dumbledore miał rację, one być może oszukują, ale przecież nikt nie wymyślił lepszego balsamu na pokaleczoną duszę.
     Remus wstał i ruszył do wyjścia z gabinetu, chcąc z całej siły wierzyć, że przyszłość wynagrodzi mu jeszcze te trudne, samotne lata.

~*~

     Kim jesteś?
     Nie wiem. Nic już nie wiem.
     Kim chciałbyś być?
     To nie ma żadnego znaczenia.
     Do czego dążysz?
     Do wolności. Do śmierci.
     Czego pragniesz?
     Odnaleźć siebie...
     Lecz czy Syriusz Black mógł jeszcze w tym trudnym, niesprawiedliwym świecie odnaleźć własną, zagubioną dawno temu tożsamość? Chciał tego, to prawda. Nie wiedział, jak to zrobić, ani od czego to zależy: ubzdurał sobie, że kiedy winny poniesie zasłużoną karę, on będzie mógł odejść w spokoju, zostawić cały ten świat, że wtedy ten Syriusz, który żył w nim przed śmiercią Jamesa, wróci. Co mógł zrobić? Jak miał walczyć, kiedy nic już nie miał?
     Nawet swojej prawdziwej twarzy. Nawet własnego życia.
     Był cieniem dawnego Blacka, zbiorem tych emocji, które zdołały przetrwać Azkaban, czyli poczucia niewinności i pragnienia zemsty. Był niewolnikiem przeszłości, która uderzała w niego za każdym razem, gdy tylko zamykał oczy.
     Muszę odzyskać siebie, myślał. Muszę odżyć. Muszę… Tylko jak?
     Wiedział, że zabójstwo Petera Pettigrewa nie wystarczy. Był pewien, że potrzebował czegoś jeszcze, może kogoś, ale nie miał pojęcia, jak i dlaczego. Był przecież sam, od dwunastu lat był zupełnie sam. Nic już nie było takie, jak kiedyś.
     Co trzeba zrobić, by odnaleźć w sobie dawnego Syriusza?
     Wiele pytań, żadnej odpowiedzi. I tylko pustka, i tylko przeszłość, i tylko pulsujący ból, i tylko odległe echo słów Glizdogona: „Lily i James… Syriuszu! Jak mogłeś!”.
     Jak mógł…?
     Łapa zacisnął mocno powieki i po chwili przybrał swoją ludzką, nędzną postać. Ostatnio wiele czasu poświęcał na szlifowanie swoich magicznych umiejętności. Zmienianie się w psa i na odwrót nie zabierało mu już tak wiele czasu, jak wcześniej. Był pewny, że mógłby się z pozytywnym skutkiem teleportować, gdyby tylko odpowiednio się do tego przygotował. Wiedział też, gdzie chciałby spędzić zbliżające się wielkimi krokami Boże Narodzenie.
     Zima spędzona za drewnianymi deskami Wrzeszczącej Chaty nie należała do najprzyjemniejszych. Większość czasu Łapa spędzał na przeszukiwaniu śmietników pobliskiej wioski Hogsmeade, a wieczorami najczęściej siadał na skraju Zakazanego Lasu i wpatrywał się w oświetloną tysiącami świec Wielką Salę. Pamiętał każde święta spędzone w murach zamku, a te przecież co roku były inne.
     Dwudziestego czwartego grudnia obudził się, czując w żołądku przyjemne podniecenie, które poprzedzało ważne dla niego wydarzenia. Wszystko jak na razie się udało, Błyskawica z pewnością niedługo będzie w rękach Harry’ego, jako bożonarodzeniowy prezent dla niego. Mieli do nadrobienia dwanaście lat świąt, ale Łapa wierzył – bo musiał wierzyć – że przyszłość, jakakolwiek by nie była, wynagrodzi im tą długą rozłąkę.
     Pod postacią wielkiego, czarnego psa, ruszył o zmroku wąską alejką w stronę Hogsmeade, nie zatrzymując się, dopóki nie dotarł do drogi wylotowej. Tam schował się w pobliskim niewielkim zagajniku i przemienił się w człowieka.
     „Ce – Wu – En”, pomyślał. Cel, Wola, Namysł.
     Wziął głęboki oddech, a jego serce zdecydowanie przyspieszyło swoje bicie. Wiedział, że się uda. Zacisnął powieki i pomyślał o miejscu, w którym chciał się znaleźć. Po chwili okręcił się w miejscu i z cichym trzaskiem zniknął z okrytego śniegiem Hogsmeade.

_________________________
Żeby móc oglądać tęczę, trzeba dzielnie znosić deszcz.

23 komentarze:

  1. Chciałam tylko napisać, że masz we mnie wierną czytelniczkę! Aktualnie zaczęłam czytać drugą część, więc jak przeczytam całość, napiszę coś więcej. Na razie chciałam tylko dać znać, że jestem (;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie, bardzo mi miło :) Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ten rozdział uświadomił mi, jak bardzo mi brakuje czasów Huncwockich, gdy ich największym zmartwieniem było to, czy zdadzą egzamin. Tak wiele się zmieniło od tego czasu. Brakuje mi ich beztroski, śmiechu i żartów. Ale tak jak napisałaś - po tej burzy wyjdzie słońce. : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, mi też tego brakuje. Dlatego ostatnio z takim wielkim entuzjazmem czytuję inne opowiadania o Huncwotach, żeby trochę się z tego pocieszyć :) Ale w końcu, wiemy przecież, że za jakiś czas znów będzie dobrze :)

      Usuń
  3. A i pozwoliłam sobie dodać Cię do linków (;

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział świetny :) fajnie opisane ich dzieciństwo. Najbardziej jednak podobał mi się tekst "Skakałbyś z radości? Skakałbym z Wieży Astronomicznej" xD Uśmiałam się. ogólnie jak z wszelkich ich wygłupów przez Ciebie opisanych :)
    Standardowo, pozdrawiam i życzę dużo weny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało :) No i ja również standardowo: dziękuję i serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  5. masz talent!!cudownie to opisujesz!najbardziej lubię jak wracasz w niektórych momentach do czasów Huncwotów;)rób to częściej;]pozdrawiam i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie :) Muszę przyznać, że opisywanie wspomnień sprawia mi dużo więcej radości, ale trzeba zacisnąć zęby i przetrwać tego Więźnia Azkabanu, a potem będzie już tylko lepiej :D
      Również serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  6. Wspomnienia opisane cudownie. Zawsze mnie zadziwiał Dumbledore. Nie tylko w książkach, ale także w prawie każdym opowiadaniu jakie czytałam, zawsze mówił coś tak strasznie prawdziwego i życiowego, że aż musiałam nad tym parę minut posiedzieć i pomyśleć.

    Mało Syriusza jest. Baaaardzo mało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Dumbledore z pewnością jest postacią bardzo charakterystyczną i dużo czasu zabiera mi pisanie jego wypowiedzi, bo wiem, że nie mogą być proste, tylko muszą nieść jakieś głębsze przesłanie. To wbrew pozorom duże wyzwanie :)
      O Syriuszu teraz ciężko pisać coś więcej, bo nic konkretnego się u niego nie dzieje. Ale w kolejnym rozdziale będzie go już więcej, a później stopniowo również, więc myślę, że to tylko chwilowy przestój :)

      Usuń
  7. A ja wcale nie uważam, że jest mało Syriusza. A nawet cieszę się, że skupiasz się bardziej na Remusie, bo jego najbardziej lubię :) Ale przecież o Łapie jest cała końcówka, a zresztą urwałaś w takim momencie, że wydaje mi się, że kolejny rozdział będzie poświęcony bardziej Blackowi. Mam rację? :)
    W każdym razie, cud miód malina, moja droga. Świetny rozdział (jak zwykle?) i po prostu biję przed Tobą ukłony, bo piszesz naprawdę rewelacyjnie.
    Oby tak dalej, życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, kolejny rozdział zacznie się od Syriusza :D No i dziękuję za miłe słowa, wena się przyda, bo chociaż na razie nie narzekam, to nigdy nie wiadomo, kiedy ta postanowi zrobić sobie wakacje.

      Usuń
  8. Rozdzial...brak mi slow by go opisac ;) Teraz , gdy przeczytalam caly ten rozdzial mam ochote...plakac . Tak , plakac ! Gdy pomysle sobie co Lapa i Lunatyk musieli przejsc...Taa, Dumbledore ma racje ''Przeszlosc jest darem , nie przeklenstwem'' . Do ich przeszlosci i przyszlosci pasuje to najlepiej . Scena z Ognista Whiskey mnie rozbawila ;) No i piekne falszowanie Lapy tez ;) A co do Glizdogona...lepiej nie chcij wiedziec co mam ochote mu zrobic ! Za ten cudasny rozdzial : I LOVE YOU ;) Nikita Cullen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Peter chyba u każdego fana Huncwotów wywołuje dość sprzeczne uczucia. I nie ma się co dziwić, przecież po tym, co zrobił... W każdym bądź razie, dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Na wstępie baaaaardzo przepraszam za brak komentarza pod poprzednią notką. Sama sobie przeczę, bo przecież chciałam, żeby szybko to szło. Jednak liceum daje mi się we znaki i w pierwszym tygodniu szkoły nie miałam czasu na nic. Zupełnie nic.
    A więc najpierw szybko skomentuje poprzedni rozdział:
    Uwielbiam Lupina za to, że potrafił wyciągnąć rękę na zgodę do Snapea. Szkoda tylko, że nic to nie dało. Ale okazał wdzięczność, potrafił powiedzieć "dziękuję". Scena z Jęczącą Martą w jakiś sposób mnie ujęła. Może dlatego, że ona jest jakby pośrednikiem między Lunatykiem - młodym molem książkowym ze wspaniałymi przyjaciółmi - a Remusem Lupinem - samotnym nauczycielem OPCM z wielkim ciężarem wspomnień na karku.
    Dumbledore zawsze mnie zadziwiał. Może nigdy nie był moją ulubioną postacią, ale... Hogwart bez niego nie istnieje. Ba! Świat magii bez niego nie istnieje. Choć moje wyobrażenia o nim popsuły się wraz z tomem siódmym. Ale ja nie o tym... Chciałam powiedzieć, że KOCHAM ten rozdział. Mam ogromny sentyment do Huncwotów i tak dobrze "widzieć" ich razem. Re wspomnienia dobrze zrobią Remusowi. Są naprawdę wielkim skarbem i ciężko mi się nie zgodzić z dyrektorem. Syriusz, który fałszował, wywołał na mojej twarzy wielki usmiech. Naprawdę chciałabym to usłyszeć ^^ Nawet Lily wydaje mi się być w porządku. W tym opowiadaniu nawet ją lubię.
    Co się tyczy Syriusza. Życie mu się nie układa, ale zazna jeszcze trochę szczęścia. A uśmiech na jego twarzy po tulu latach... to rzecz bezcenna.
    Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę się z Tobą zgodzić - Hogwart bez Dumbledore'a to już nie jest to samo. Jego postać trochę przybladła w moim mniemaniu w siódmej części, ale zawsze był takim charakterystycznym i ważnym bohaterem. Ostatnio naszła mnie wena na napisanie historii o nowym pokoleniu, i tak dziwnie się pisze, kiedy dyrektorem nie jest już Dumbledore.
      Jeśli chodzi o Syriusza, to jeszcze trochę posmęcę przy jego postaci. Dopóki nie dojdzie do sceny we Wrzeszczącej Chacie nie będzie zbyt zadowolony z życia, no ale później, to już inna bajka.
      Nie ma za co przepraszać! Dziękuję ślicznie za komentarz, ściskam! <3

      Usuń
  10. Chciałabym wyrazić cały swój zachwyt nad tym rozdziałem, ale to i tak byłoby mało.
    Uwielbiam wspomnienia o Huncwotach. Próba zamiany soku dyniowego w Ognistą była cudowna. Cement i skakanie z wieży astronomicznej skradły moje serce <3 Tylko jedna rzecz zwróciła moją uwagę: dwunastoletni James nazwał Syriusza Łapą. Wydawało mi się, że oni swoje przezwiska wymyślili dopiero, jak zostali animagami, ale w sumie to taki mało ważny szczegół ;)
    Słowa Dumbledore'a podczas bitwy na śnieżki były takie cholernie prawdziwe i jednocześnie cholernie smutne. Zwłaszcza dla Lunatyka, który już niestety wiedział, jak skończyła się ta przyjaźń :(
    Scena nad jeziorem na początku wydawała mi się strasznie sielankowa, ale potem stwierdziłam, że jednak taka nie jest. Huncwoci byli już prawie dorośli, niedługo mieli zostać wrzuceni w sam środek wojny... No kurde -_- Czy piosenka Syriusza nie jest na melodię Gumisiów? ;D
    Uwielbiam ich razem, więc cieszy mnie, że opisałaś te wspomnienia. Na temat fragmentu o Syriusz nie mam pojęcia, co powiedzieć. Po prostu nie wiem, miałam ochotę się popłakać. Ciekawe, gdzie on zamierza spędzić święta?
    "Peter Pettigrew, przyglądający się z zainteresowaniem wygłupami Łapy i Rogacza." Wygłupom? :)
    To chyba tyle. Na szczęście następny rozdział już niedługo. Przepraszam, że tak późno komentuję.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za komentarz :)
      Tak, piosenka Syriusza jak najbardziej jest z Gumisiów :D Inspiracją był mój brat, który chodzi po domu i śpiewa tylko: "Zobacz saaam, jak Gumisie skaczą tu i tam, bo Gumisiów cały świat już zna, Gumiś to fajny miś" :D
      O, dziękuję za ten błąd, już poprawiam :)
      Raz jeszcze ślicznie dziękuję, pozdrawiam!

      Usuń
  11. Posłuchaj to naprawdę było coś, ja płakałam ja która nigdy nie płacze(no prawie :) ). A najbardziej na momencie gdy Łapa odwiedził Potterów wtedy to nawet mama się mnie pytała co się stało. Powiem Ci że ten Syriusz to prawdziwy przyjaciel.
    A najlepsze że wcześniej prawie nie płakałam tylko na jednym ale się powstrzymałam, teraz nie mogłam. Moment jak przytulił nagrobek mnie rozwalił, jeszcze teraz mocze łzami klawiaturke. Pozdrawiam i szybko wracaj do pisania. A i jeszcze jak zawale testy i sprawdziany to nauczycielom powiem żeby tobie wpisali moje oceny bo zamiast się uczyć to ja czytam

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejku , jakie piękne <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Piekne jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń