24 maja 2012

6. Potęga Lorda Voldemorta


(6 marca 2008)

 - Ciiicho, chyba się budzi!
 - Myślicie, że złamał tylko parę kości?
 - Zamknij się Syriusz, otwiera oczy!
    Takie szepty towarzyszyły Jamesowi w pewien słoneczny, czwartkowy poranek, kiedy obudził się po przykrym wypadku na poprzednim meczu. Na szczęście skończyło się na zwykłych złamaniach, z którymi pani Pomfrey poradziła sobie bez trudu. Ze względu na osobę, jaką był Rogacz, trzymała go pod środkami usypiającymi, żeby nie wyszedł z sali, dopóki wszystkie kości nie powrócą do stanu poprzedniego, co trwało trzy dni.
 - No wreszcie, stary! - wrzasnął Łapa, kiedy James podniósł się do pozycji siedzącej i szukał na stoliku swoich okularów. - Martwiliśmy się, czy wstaniesz do Bożego Narodzenia.
 - Co się stało? Jak mecz?
 - A, spoko. Wygraliśmy. Vartus przywalił ci tłuczkiem jak już złapałeś Znicza.
    Rogacz chwilę pomyślał, zjadł parę czekoladowych żab, które przysłali mu znajomi z Hogwartu (pewnie chcąc odwdzięczyć się za wygrany mecz nad Slytherinem), po czym zaczął się szybko ubierać. Ze Skrzydła Szpitalnego wygoniła ich pani Pomfrey we własnej osobie, ponieważ próbowali rzucić na łóżko zaklęcie, dzięki którym mogłoby mówić to co myśli o tych, którzy na nim leżą. Wyszli z pomieszczenia w świetnych humorach i skierowali się do wieży Gryffindoru.
 - Co dzisiaj mamy pierwsze? - spytał Peter.
 - Najpierw wróżbiarstwo - mruknął posępnie Lupin. - A później Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami, Zielarstwo i Obronę Przed Czarną Magią.
 - Wspaniale... - jęknął Syriusz.
    Huncwoci weszli do Pokoju Wspólnego oblanego złocistymi promieniami słońca. Na fotelu zawzięcie rozmawiała grupa pierwszoroczniaków, machając Jamesowi, kiedy go ujrzeli; dalej, przy stolikach, parę dziewcząt z szóstego roku, pisało wypracowanie na trzy rolki pergaminu, co nie przeszkodziło im, żeby uśmiechnąć się do chłopaka. Przyjaciele zmierzali jednak do kanapy w rogu pokoju, gdzie siedziały trzy, pogrążone w rozmowie Gryfonki: Lily, Lavender i Alissa.
    Podeszli do nich i po krótkim przywitaniu, usiedli na podłodze wdając się w dyskusję nad SUM-ami, przegryzając od czasu do czasu po czekoladowym eklerku.
 - Powinniśmy się wziąć do nauki już miesiąc temu - stwierdziła poważnie Alissa. - Mamy naprawdę duże braki. Ja na przykład dalej nie umiem transmutować poduszki w szkatułkę, chociaż braliśmy to już dawno.
 - A ja chyba obleję Historię Magii - powiedziała ponuro Lily.
 - Lilka, dajże spokój! - rzekł Rogacz. - Jesteście z Alissą jedynymi dziewczynami w klasie, które robią notatki na lekcjach u Binnsa.
 - Ehem... - mruknął Lupin, patrząc wymownie na Jamesa.
 - DZIEWCZYNAMI Lunatyczku, DZIEWCZYNAMI. Ty jesteś jedynym CHŁOPAKIEM - wytłumaczył mu, na co cała siódemka parsknęła śmiechem. Nawet Alissa, która bardzo rzadko się uśmiechała.
 - Cześć James! - usłyszeli cichy chórek spod portretu Grubej Damy. Okazało się, że to całkiem spore zbiorowisko dziewcząt machało do Rogacza chichotając do siebie. Chłopak odmachał im i wyszczerzył do nich zęby.
 - No nie... - jęknął Syriusz i spojrzał na przyjaciela w wyrzutem.
 - No co...? - zdziwił się James.
 - Chyba muszę zacząć trenować quidditcha. Wtedy wszystkie na mnie polecą.
 - Mówiłem ci, żebyś spróbował dostać się do drużyny - mówił Rogacz. - Byłbyś świetnym obrońcą. No i laski by za tobą szalały - wskazał na tłum pod portretem i uśmiechnął się szczerze mierzwiąc włosy.
 - Za to TY nie musisz się o to martwić - stwierdziła fakt Ruda.
 - Lilka! To ty się do mnie odzywasz?
 - Jakbyś nie zauważył. Chociaż nie wiem, czy to nie błąd. I nie Lilka!
 - Wiem, wiem. Martwiłaś się chociaż, jak leżałem w Skrzydle Szpitalnym ze złamanymi kościami w obu rękach i prawej nodze, z ciężkimi uszkodzeniami ciała?
 - Przecież podobno wszystko ci wyleczyli - odpowiedziała zdziwiona.
 - Nie wszystko... Serce mnie boli, nie chcesz się ze mną umówić!
 - To wszystko?  Chyba spadając z miotły uszkodziłeś mózg. Chociaż... Nie, on już od dawna był uszkodzony - syknęła Ruda i wyszła do swojego dormitorium, a za nią Alissa i Lavender, rzucające wymowne spojrzenie Jamesowi.
 - Znowu powiedziałem coś nie tak? - zapytał.
 - Nie wiem... Nie rozumiem Lily... - przyznał Łapa. - Jak leżałeś w skrzydle, to była u ciebie codziennie, przynosiła ci kwiaty, czekoladowe żaby i inne słodycze... A teraz tak mówi...
 - Kocha - stwierdził krótko Rogacz i wyszczerzył zęby do przyjaciół.
 - Aha... James, zobacz co pisali wczoraj w Proroku Codziennym - powiedział Remus i wręczył chłopakowi gazetę.

CHAOS W MINISTERSTWIE MAGII.
   Do Ministerstwa Magii napływa coraz więcej listów, wyjców, a nawet pogróżek związanych z ostatnimi wydarzeniami. "Ludzie boją się o swoje rodziny, dzieci... - tłumaczy Katie Saverr, pracownik Ministerstwa - ...chcą upewnić się, czy aby na pewno nic nie zagraża im ze strony... tego czarnoksiężnika, bo inaczej nazwać go nie potrafię."
   No właśnie, wszystkie nowe mordy, upozorowane wypadki i zaginięcia są związane z postacią Toma Riddle'a, zwanego Lordem Voldemortem. Ludzie zaczęli się poważnie obawiać, są w szoku. Boją się nawet wypowiadać jego imienia, dlatego przyjęło mówić się o nim: "Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać" lub "Sam-Wiesz-Kto". Inni nazywają go Czarnym Panem, a jego zwolenników Śmierciożercami. Wszystko to związane jest jednak z Siłami Ciemności.
   "O to mu właśnie chodziło... - tłumaczy Alastor Moody, auror. - ...o strach i popłoch. On to lubi. Chce wywołać panikę wśród czarodziejów, zabijając. No bo przyznajmy szczerze, szokiem jest wracać do domu po pracy i zobaczyć nad nim Mroczny Znak. Jednak strach przed imieniem wzmaga strach przed osobą."
   Nieznanym pozostaje fakt, gdzie może teraz przebywać Sami-Wiecie-Kto. Dotarły do nas niepotwierdzone informacje, że ukrywa się gdzieś, czekając żeby zaatakować.

 - No to pięknie... - rzekł poważnie James.
 - Ostatnio zginęli McKinnonowie... - mówił Lunatyk. - A przed nimi Peverellowie... Wszyscy przez Zaklęcie Niewybaczalne.
 - To jest okropne... i obrzydliwe...
 - Kim jest ten Voldemort, że śmie nazywać siebie Lordem? - mruknął posępnie Syriusz i wyłożył się na kanapę, przegryzając ciastka.

~*~

    Popołudnie minęło Huncwotom zadziwiająco szybko i nim się obejrzeli, czekali pod klasą Obrony Przed Czarną Magią. Nauczał jej stary, surowy czarodziej, profesor Muntus. Nie był raczej skłonny do żartów, a na jego lekcjach zachowywano niezwykłą dyscyplinę.
    Uczniowie weszli do ponurej klasy, usiedli w ławkach i wyjęli, jak zwykle podręczniki, pergaminy i kałamarze. Nauczyciel stał za biurkiem, patrząc na nich posępnie.
 - Nie będą wam potrzebne - powiedział po chwili podchodząc do najbliższego stolika i strącając z niego książki jednego z Gryfonów. - Naszego dzisiejszego tematu nie ma w tych podręcznikach, które nazywają źródłem wiedzy.
    W klasie zapanowała idealna cisza, w powietrzu wisiał strach, ale i podniecenie. O czym Muntus chce mówić, skoro nie ma tego w podręcznikach? Dla wszystkich wydawało się to nieco dziwne, ale posłusznie pochowali książki.
 - A więc tak. Czy ktoś wie, kto do niedawna widniał na czele listy Najniebezpieczniejszych Czarnoksiężników Wszech Czasów?
    Parę jednostek wystrzeliło w górę swoje ręce, chcąc udzielić odpowiedzi.
 - Panna Storm, proszę.
 - A więc... Tata opowiadał mi o Grindelwaldzie.
 - Taaak... Grindelwald. Pięć punktów dla Gryffindoru - zaczął profesor. - Grindelwald zaiste, był wielkim czarodziejem. Jednak... Tylko czarna magia go kręciła. Na szóstym roku został wyrzucony z Durmstrangu za prowadzenie niebezpiecznych eksperymentów. Później nie wiadomo co robił... Chodzą pogłoski, że wrócił do Bathildy Bagshot i mieszkał w Dolinie Godryka, że był przyjacielem Dumbledore'a... Ale szczerze powiedziawszy, mało osób w to wierzy. Oczywiście, wszystko robił "dla większego dobra". Chodzą pogłoski, że Grindelwald zdobył Czarną Różdżkę, niezwyciężoną. Jedną z Insygniów Śmierci. Nie będę wam tego tłumaczył, i tak nie zrozumiecie... Ale dzięki tej Różdżce Przeznaczenia, zabił wiele osób. Oczywiście, dla "większego dobra". W 1945 roku odbył się pojedynek pomiędzy Grindelwaldem, a Dumblerorem. Dumbledore wygrał z nim, a teraz stary Gellert przebywa w jednej z celi Nurmengardu, więzienia, którego sam zbudował dla swoich wrogów.  Ale to było już jakiś czas temu... A co jest teraz?
    Ręka Lily Evans wystrzeliła niepewnie w górę.
 - Tak, panno Evans?
 - Lord Voldemort - powiedziała, a reszta klasy wlepiła w nią oczy.
 - No właśnie... Pięć punktów dla Gryfonów - powiedział Muntus.
    Przez chwilę profesor milczał, a później rozpoczął swoją opowieść.
 - Wraz ze wzrostem swojej potęgi, Czarny Pan zaczął wcielać swój plan w życie. Co jest tym planem? Zapewnienie sobie nieśmiertelności, podporządkowanie świata mugoli oraz oczyszczenie świata z "brudnej krwi". Giną niewinni mugole, charłacy czy mugolaki... Ale także czarodzieje, którzy nie chcą się do niego przyłączyć i sprzeciwiają się mu. Na pewno o tym wiecie, przecież czytacie Proroka Codziennego... Musicie wiedzieć, że Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, ciągle rośnie w siłę. Już nie wiadomo, komu można ufać. Nie ma on żadnych skrupułów, nie zna litości, nie wie, co to jest przebaczenie... Jedyną osobą, której obawia się Czarny Pan jest Albus Dumbledore. Tutaj, w Hogwarcie, możecie czuć się bezpieczni. Jednak... Ostrzegam was. Nastają najczarniejsze czasy... Tak... Lord Voldemort zajął pierwsze miejsce na liście Najniebezpieczniejszych Czarnoksiężników Wszech Czasów, wyprzedzając Grindelwalda. - Tutaj zrobił pauzę, wpatrując się w swoje stopy, po czym dodał - Dlaczego tego nie piszecie?
    Resztę lekcji spędzili na sporządzaniu notatek o dzisiejszej lekcji. Kiedy zadzwonił dzwonek, uczniowie zerwali się na kolację. Huncwoci także wyszli z klasy, w nieco ponurej atmosferze.
 - Wyobrażacie sobie - zaczął Lupin - przyjeżdżacie do domu, a tu nad nim wisi Mroczny Znak... Chyba nas trochę przestraszył, co nie?
 - Nie wiem jak wy, ale ja się nigdy do niego nie przyłączę - powiedział stanowczym tonem James. - Wolałbym zginąć.
 - Tak jak ja... - przytaknął Syriusz. - Chociaż dla całej mojej rodzinki, on jest ideałem. Wiecie, oni bardzo przestrzegają statusu krwi. Są okropni...
 - Ale ty jesteś w porządku! - przypomniał mu Rogacz. - A to się liczy!
 - Gdybym mógł wybierać, to nigdy nie chciałbym być w takiej rodzinie...
 - Przestań się zamartwiać Syriuszu - upomniał go Remus. - Pomyśl, co czeka na ciebie w Wielkiej Sali! Jajeczniczka... Bekonik... Tosteczki... Mniaaaam!
 - Kto ostatni w Wielkiej Sali ten jutro idzie do kuchni po porcję eklerków! - zawołał głośno Łapa i cała czwórka puściła się biegiem po marmurowych schodach, w kierunku Wielkiej Sali, z której wydobywał się gwar wesołych rozmów.

8 komentarzy:

  1. Od drobnych błędów:
    "Mamy na prawdę duże braki." - naprawdę;
    "[...]rzucające wyraziste spojrzenie Jamesowi." - wyraziste spojrzenie? Chyba nie zrozumiałam, może wymowne?
    "Ostatnio zginęli McKinnon'owie... - mówił Lunatyk. - A przed nimi Peverell'owie... " Sama już nie wiem, ale wciąż mi się wydaje, że bez apostrofów.
    "- Nie będą wam potrzebne. - powiedział..." bez kropki;
    "Ale to było już trochę temu..." - wydaję mi się, czy zgubiłaś słowo? Trochę czasu temu, tak?
    "[...]upomniał do Remus." - go
    Noo, a także przecinki ;)
    A więc, podobał mi się ten rozdział, ponieważ sprytnie wplotłaś informacje o Voldemorcie, a także był kawałek Moody'ego, którego uwielbiam. Rozbraja mnie Twój James, te jego "kocha" jest boskie! Uśmiałam się, czytając ten fragment. To chyba wszystko ;)

    Ścielę się,
    Psia Gwiazda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Denerwujesz mnie już tym ciągłym poprawianiem jej -_-

      Usuń
    2. Co tam, że po czasie i tak się wypowiem. BARDZO DOBRZE, ŻE JEJ KOMENTUJE, BO BŁĘDY SĄ IRYTUJĄCE. Autorka pewnie nie ma o nich pojęcia, więc jeśli ktoś w komentarzach jej wytknie jakieś niedociągnięcie to się nauczy i drugi raz tego nie zrobi. A takie usprawiedliwianie jej, że ma prawo robić błędy bo to amatorka jest do dupy. Ma prawo-jest człowiekiem, ale też bez przesady. Trzeba ludzi poprawiać, Ok? To pomaga. Niby piszecie, że Psia Gwiazda was denerwuje, bo ją poprawia, a robi dla niej więcej niż wy. I pisze konstruktywną krytykę, a nawet nie do końca KRYTYKĘ. Kc Psia Gwiazdo i dziękuje ci. Amen.

      Usuń
  2. super, super, super i jeszcze raz super! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, Syriuszu, mogę ci powiedzieć, kto to jest Voldemort, ale niestety żyjemy w nieco innych czasach i trochę innym świecie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta, która walczy o marzenia13 marca 2014 20:57

    To jest świetne, genialne, przecudowne! Kocham ten blog!

    OdpowiedzUsuń
  5. napisałaś, że przysłano potterowi żaby, bo wygrał ze slytheinem, a przecież grali jeszcze i puchoni i w ogóle, powinni raczej martwić się, że nie wygrali

    OdpowiedzUsuń