30 maja 2012

54. R.A.B


(5 stycznia 2010)


     Zapadał zmierzch. Wąska uliczka Grimmauld Place tonęła w mroku. Za sprawą tajemniczych mocy, latarnie tego wieczoru nie zaświeciły. Było cicho i spokojnie, wiatr nie poruszał gałęziami drzew, nawet żaden bezpański kot nie odważył się zakłócić tego nienaturalnego spokoju, który opanował to miejsce. Wydawało się, że ktoś zatrzymał czas. Mieszkańcy uliczki nie wychylali nawet nosa zza drzwi zamkniętych na cztery spusty. W powietrzu dało się wyczuć coś dziwnego, coś niepokojącego. Może to zwykłe zmiany pogodowe? Może to urojenia ludzi, przywidzenia, z przepracowania? A może to Śmierć spaceruje teraz chodnikiem przed oknami, uśmiechając się złowieszczo, szukając sobie towarzysza do ostatniej podróży?
     W niewidocznym dla mugoli domu przy Grimmauld Place 12 panowała grobowa atmosfera. W ciemnej kuchni obok nierozpalonego kominka, stał pogrążony w myślach wiotki mężczyzna. Przypominał raczej cień człowieka, a o jego obecności świadczyły tylko błyszczące w mroku oczy. Zegar wiszący na ścianie wybił jedenastą wieczorem.
     Regulus Black poruszył się i kiwnął lekko głową.
 - Stworku! - zawołał zdecydowanym głosem, podchodząc do wyszorowanego, drewnianego stołu i opadając na krzesło przy nim. Przyłożył rękę do swojego serca i przez krótką chwilę wczuwał się w jego bicie. Tak zachowuje się człowiek, który wie, że niedługo będzie musiał umrzeć.
 - Panicz mnie wzywał... - odpowiedział skrzeczący głosik skrzata domowego, Stworka, z garbatym nosem i wielkimi, wystającymi oczami.
 - Tak. Chciałbym, abyś raz jeszcze opowiedział mi, co wydarzyło się tego dnia, kiedy byłeś potrzebny Czarnemu Panu.
     Stworek przełknął głośno ślinę i cały się skurczył. Zaczął także drżeć. Regulus przyglądał się skrzatowi bez żadnych emocji, wiedząc, że jego życzenie dla niego jest rozkazem, któremu nie mógł się sprzeciwić.
 - Czarny Pan zabrał Stworka do jaskini - mówił skrzat. - I tam przepłynęliśmy przez lodowatą wodę i weszliśmy do ciemnej groty, i tam Czarny Pan znalazł magiczne wejście, które otworzył, używając krwi. W środku była woda, czarna jak noc. Szliśmy brzegiem, Stworek bardzo się bał. I Czarny Pan zaczął szukać po omacku, aż natrafił na łańcuch i pojawiła się łódka. Kazał Stworkowi wejść, a potem sam to zrobił. Dopłynęliśmy do wyspy po środku, a tam była wielka misa wypełniona jakimś płynem i obok puchar. Czarny Pan polecił Stworkowi pić ten eliksir. Stworek słuchał rozkazów...
     Na chwilę zamilkł, żeby uspokoić drżenie głosu.
 - Stworkowi stanęły przed oczami... straszne rzeczy... Czarny Pan śmiał się tylko. Stworek błagał, żeby przestał, że nie chce już pić. Ale pił, Stworek jest posłusznym domowym skrzatem. Kiedy skończył się eliksir, Stworka żywy ogień palił w gardle. Czarny Pan w tym czasie wrzucił jakiś złoty medalion do misy i wybuchnął śmiechem. Stworek musiał się napić, więc rzucił się do czarnej wody. A potem martwe ręce zaczęły wciągać Stworka... Czarny Pan odpływał już, kiedy Stworek odzyskał nieco rozumu i się teleportował. Panicz Regulus kazał Stworkowi wrócić do domu.
     Twarz Regulusa zaczęła przejawiać zdecydowanie i zrozumienie. Wyobrażał sobie agonię skrzata domowego, podczas gdy Lord Voldemort, nie przejmując się innym istnieniem, wraca w pełni chwały, kończąc zadanie.
 - Czy ten medalion, Stworku, był podobny do tego? - zapytał młody Black, pokazując skrzatowi błyszczący przedmiot.
     Stworek pokiwał wolno głową.
 - T-tak, paniczu, nie identyczny, ale podobny.
 - Dobrze. Nie odchodź za daleko, będziesz mi potrzebny, Stworku.
     Regulus wyszedł na chwilę z kuchni, po czym wrócił z kawałkiem papieru i piórem w ręce. Nie zapaliwszy światła usiadł przy stole, zapełniając kartkę ładnym, kaligraficznym pismem. Stworek zaglądał mu przez ramię.

Do Czarnego Pana.
Wiem, że zanim to odczytasz, będę już dawno martwy, ale chcę, byś wiedział, że to ja odkryłem twoją tajemnicę. To ja wykradłem twojego prawdziwego horkruksa i postanowiłem go zniszczyć.
Zmierzę się ze śmiercią w nadziei, że kiedy trafisz na godnego siebie przeciwnika, będziesz znów śmiertelny.
R.A.B.

 - A teraz posłuchaj mnie uważnie, Stworku - powiedział Regulus, chowając złożoną kartkę do wnętrza medalionu.
     Stworek przyglądał się swojemu panu, a z każdym jego słowem, coraz większe rosło w nim przerażenie.
 - Zaprowadzisz mnie do tej jaskini, w której byłeś razem z Czarnym Panem. Pomożesz mi dotrzeć do groty z czarnym jeziorem. Pokażesz, w którym miejscu znajduje się niewidoczny łańcuch i łódka. A kiedy dopłyniemy na wyspę, każę ci podawać mi ukryty tam eliksir, nawet wtedy, gdybym się bronił. Kiedy miska będzie pusta, wyciągniesz ukryty w środku medalion, a włożysz ten - podał mu duplikat. - Oryginał weźmiesz ze sobą do domu i go zniszczysz. Po tym wszystkim, wrócisz samotnie do domu. I nigdy nie powiesz nikomu z mojej rodziny, co naprawdę się stało.
 - Ależ paniczu Regulusie...
 - To rozkaz.
     Skrzat drżącymi rękami schował fałszywy medalion, a w jego wielkich oczach pojawiły się łzy. Regulus uśmiechnął się, po raz ostatni w swoim życiu.
 - Dziękuję ci, Stworku. Byłeś wspaniałym skrzatem.
     Zamknął na chwilę oczy i westchnął głęboko.
 - A teraz zabierz mnie do tej jaskini. Chcę dokończyć dzieło.

     Stworek nigdy nie miał pogodzić się ze śmiercią swojego pana. Wykonywał jednak swoje rozkazy sumiennie, więc złapał Regulusa za rękę i razem przenieśli się do jaskini, do której po raz pierwszy przybył w towarzystwie Lorda Voldemorta. Zanurzyli się w lodowatej wodzie, wypłynęli na zewnątrz. Skrzat wskazał mu miejsce, w którym prawdopodobnie znajdowało się ukryte wejście. Stworkowi krajało się serce, kiedy widział, jak jego pan nacina sobie przedramię, by krwią zapłacić za przejście.
     Podziemne jezioro budziło w nim jeszcze większe przerażenie, niż ostatnim razem. Skrzat wiedział już, co kryje jego głębia. Szli samym brzegiem, uważając, by nie zakłócić pozornego spokoju czarnej wody. Regulus szedł zdecydowany i zdeterminowany. Odwagi i siły dodawała mu nienawiść, jaką darzył Voldemorta, chęć zniszczenia go. Być może był za słaby na Śmierciożercę, ale miał waleczne serce, które w końcu wybrało właściwą drogę - choć było już za późno. Wiedział, że Pan Ciemności zniszczył mu życie, wprowadził do serca truciznę, wysługując się nim, jak marionetką pociąganą za parę sznurków. Regulus nie potrafił zabijać. Był mądrym mężczyzną, więc wiedział, że Voldemort prędzej czy później i tak go zabije. Nie był mu potrzebny. Dla niego był zbyt słaby, zbyt delikatny. Zaczął go nienawidzić, kiedy zrozumiał, że ludzie są dla niego tylko pionkami na jego szachownicy. To on dąży do sławy, on dąży do nieśmiertelności. Horkruksy - to był wspaniały pomysł.  Dusza zamknięta w przedmiocie. Ciało może zostać zniszczone. Ale dusza... dusza żyje dalej. Nad tą decyzją myślał już od dawna, od kiedy Stworek powiedział mu, po co Czarny Pan potrzebował skrzata. Skoro i tak musiał umrzeć, dlaczego nie mógł zrobić tego w sposób, który zniszczyłby wysiłki Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać? Nie robił tego dla dobra, dla Dumbledore'a, dla Zakonu Feniksa. Robił to dla siebie. By Lord Voldemort nie osiągnął tego, na czym najbardziej mu zależy. Niech kiedyś wspomni, że był taki, który choć w części go zniszczył, odważył się mu sprzeciwić, a choć zapłacił za to życiem, odszedł w chwale. Regulus wierzył, że kiedy na drodze Czarnemu Panu stanie ktoś godny pokonania go, ten będzie znów śmiertelny.
     Przy pomocy Stworka młody Black znalazł niewidoczny łańcuch i wydobył z otchłani łódkę. Wsiedli razem ze skrzatem i ruszyli ku wyspie na środku jeziora.
     Regulus po raz ostatni świadomie wspomniał swoją rodzinę. Matkę, ojca - będą szaleć z rozpaczy po jego zniknięciu. Przywołał obraz czasów Hogwartu. Salazar Slytherin. Jego ideał. Czysta krew, to się liczyło w życiu. Przypomniał sobie nawet postać swojego starszego brata, Syriusza Black'a. Jedyny, który był w Griffindorze. Od zawsze przeciwnik działań Voldemorta. "Tak, Syriuszu, wybrałeś dobrą drogę", powiedział do siebie. "Mam nadzieję, że chociaż ty będziesz szczęśliwy".
     Łódka dopłynęła do wyspy. Misa pełna eliksiru i puchar obok wyglądały tak niewinnie, tak spokojnie. Nie wiedziały, że przynosiły śmierć w agonii.
 - Pamiętaj, Stworku - rzekł Regulus. - Nie pozwól mi przestać. Zamień medaliony i wracaj do domu. Zniszcz tamten. To bardzo ważne. I nikomu ani słowa.
     Zanurzył puchar w napoju i przytknął do ust.
 - Za tego, który pokona Lorda Voldemorta - szepnął, opróżniając zawartość.
     Stworek patrzył na śmierć swojego pana, nie mogąc nic zrobić. Regulus cierpiał, krzyczał, błagał, by skrzat przestał, że woli umrzeć, niż wypić choćby jeden łyk. Oszalały z rozpaczy skrzat wykonywał swoje zadanie, bo do tego był stworzony. Kiedy podał swemu panu ostatni puchar eliksiru, wyciągnął medalion, który zapamiętał w rękach Czarnego Pana, a włożył ten fałszywy. Misa zaraz po tym znów pełna była trucizny. Stworek obejrzał się za siebie szukając pana, ale zauważył tylko ręce wciągające Regulusa w czarną otchłań. Żywe trupy zaczęły swój podwodny taniec.

     Wrócił do domu, płacząc. Dom przy Grimmauld Place 12 jeszcze nigdy nie wydawał się mu tak pusty, tak ciemny, tak cichy i tak nieprzyjazny. Pierwsze, co próbował zrobić, to zniszczyć medalion, który nosił w kieszeni.
     Próbował wszystkiego. Walił, palił, skakał po nim, a na przedmiocie nie było nawet jednej małej ryski. Przerażony niewypełnieniem swojego zadania, które powierzył mu nieżyjący już pan, schował medalion głęboko w szafie, mając nadzieję, że już nikt go nigdy nie znajdzie. Jego koszmar miał się nigdy nie skończyć.
     Stworek nie wiedział, że właśnie to było najważniejsze w całym rozkazie Regulusa: by zniszczyć medalion. Po to poświęcił życie. Nie mógł też wiedzieć, że od tej pory mieszkał pod jednym dachem z częścią okaleczonej duszy Lorda Voldemorta.


_________________________
Dla wszystkich, którzy za kimś tęsknią.

4 komentarze:

  1. O w takim razie to rozdział dedykowany i mnie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio piszesz bardzo smutne rozdziały...

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutne to było...
    I dziękuję za dedykację chociaż wolałabym za nikim nie tęsknić.. :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział z punktu widzenia Stworka to coś nowego. Bardzo mi się podoba. Smutny ten rozdział i dzięki za dedykację :( <3

    OdpowiedzUsuń