28 maja 2012

51. Pan i pani Potter


(1 grudnia 2009)


Wrzesień. Październik. Listopad. Grudzień. Styczeń. Luty.
Marzec 1979 r.

 - Może Harold? Brzmi dość dumnie, nie sądzisz?
 - Lily, to imię było modne w czasach potopu. Poza tym zbyt trudno się je wymawia, każdy połamie sobie język.
 - James, przejrzeliśmy już cały kalendarz.
 - Coś wymyślimy, pani Potter.
     Minęło prawie siedem miesięcy od ślubu Jamesa i Lily, a ich dalej wspomnienia tego wydarzenia napawały radością i szczęściem. Rogacz często nadużywał zwrotów takich jak "pani Potter", albo "moja żona", a Ruda uwielbiała, kiedy tak do niej mówił. Spojrzała mu w oczy, w te dobre oczy koloru orzechowego, ukryte za okrągłymi okularami, i obdarzyła go najpiękniejszym z uśmiechów, jakimi dysponowała.
 - Na którą przyjdą Huncwoci?
 - Powinni być lada chwila - odpowiedział James, patrząc na duży zegar, wiszący nad drzwiami do salonu. Podszedł do Lily, wyrwał jej z rąk kalendarz rzucając go na szklany stół, i pocałował ją pieszczotliwie w policzek. - Zostaw. Później się tym zajmiemy.
 - Skarbie, on nie może zostać bez imienia.
 - Obiecuję, że nie zostanie. - Pocałował ją raz jeszcze, tym razem bliżej ust. - Może Syriusz coś wymyśli.
 - Bardzo mnie uspokoiłeś. - Lily wywróciła oczami.
     Chwilę później ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku, który trwałby pewnie dłużej, gdyby nagle nie poderwali się na dźwięk dzwonka oznajmiającego przybycie gości. James westchnął głęboko wznosząc oczy do nieba, a Ruda chrząknęła.
 - Myślisz, że bardzo by się obrazili, gdyby postali jeszcze piętnaście minut na zewnątrz? - zapytał Rogacz z zawadiackim uśmiechem.
 - Gdzie się podziały twoje dobre maniery? - odpowiedziała żartobliwie Lily. - Jako dobry pan domu idź lepiej otworzyć, panie Potter.
     James cmoknął raz jeszcze swoją żonę w policzek, po czym podbiegł w podskokach do drzwi. Ruda wiedziała, jak bardzo oczekiwał spotkania z przyjaciółmi i jak bardzo za nimi tęskni, choć wcale się na to nie skarżył. Nawet najlepsza żona nie będzie w stanie zastąpić mężczyźnie przyjaciół, a już na pewno nie trzech znanych z murów Hogwartu Huncwotów. James otworzył drzwi z szerokim uśmiechem na twarzy, a oczy zabłysły mu radośnie, kiedy ujrzał Syriusza Blacka, Remusa Lupina i Petera Pettigrew'a stojących przed jego domem w Dolinie Godryka.
     Syriusz prawie się nie zmienił od czasów szkolnych, dalej był przystojnym facetem, za którego pocałunek nie jedna z kobiet byłaby gotowa dać sobie odciąć prawą rękę. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, kiedy znów zobaczył swojego najlepszego przyjaciela, a ich najpiękniejsze czasy - czasy Hogwartu - mignęły mu przed oczami jak szybko przewijany film. Remus za to zmieniał się po każdej pełni księżyca. Wszyscy byli z jednego rocznika, ale to Lunatyk wyglądał najstarzej. Włosy na głowie jeszcze bardziej mu się przerzedziły i zaczynały przedwcześnie siwieć, policzki miał zapadnięte, a pod oczami ciemne cienie. Blady uśmiech rozświetlił jego mizerną twarz, kiedy w drzwiach pojawił się James, a w oczach pojawił się ciepły błysk. Remus również tęsknił. Peter, najmniejszy i najgrubszy z całego towarzystwa, w ogóle się nie zmienił. Właśnie takim zapamiętali go Potterowie: cichym, spokojnym i wiecznie głodnym.
 - Nie zaprosisz nas do środka? - zapytał Lunatyk, dalej się uśmiechając.
 - Przepraszam - powiedział szybko James, wyrywając się od wspomnień. - Jasne, wejdźcie. Zapraszamy!
     Łapa przekroczył próg i stanął przed Rogaczem, a w jego oczach pojawiły się łzy. Po chwili rzucili się sobie w objęcia, poklepując się po plecach jak bracia, którzy wracają do domu po latach ciężkich prób i wyrzeczeń.
 - Cieszę się, że cię widzę, James - powiedział przyjacielsko Remus.
     Glizdogon wchodząc do domu potknął się o próg, na co cała czwórka wybuchnęła gromkim śmiechem. Tego im właśnie brakowało w tych mrocznych czasach - odrobiny zabawy, którą wszyscy tak kochali.
 - James, zaproś gości do salonu. Chyba nie będziecie cały czas stali w tym małym korytarzu - powiedziała Lily, która pojawiła się w drzwiach.
 - Na gacie Merlina, to naprawdę twoja żona, Rogasiu? - zapytał Łapa podchodząc do Rudej, po czym pocałował ją w rękę. - Jako znawca przyznam, że wyładniałaś.
 - Zawsze była ładna - wtrącił James, dając Syriuszowi kuksańca w bok.
     Gdy wszyscy zasiedli już w przytulnym salonie, Rogacz mógł na spokojnie przyglądać się tym trzem twarzom, które tak kochał i za którymi tak się stęsknił. Czuł się, jakby nagle ubyło mu kilka lat. Oto znów siedzieli w okrągłym salonie w Wieży Gryffindoru, planując jakiś nowy numer, albo śmiejąc się z poczynań Ślizgonów...
 - Pogadajcie sobie spokojnie, a ja w tym czasie przygotuję coś w kuchni. Pewnie jesteście głodni - stwierdziła Lily z uśmiechem.
 - Podróż Błędnym Rycerzem to nie kolejka w placu zabaw - odpowiedział Lupin, na co Ruda lekko się skrzywiła. Pamiętała przygodę w tym autobusie.
     Kiedy zniknęła za drzwiami salonu, Łapa wybuchnął śmiechem.
 - Patrzcie, co się porobiło - powiedział. - Skończyliśmy szkołę, on ma żonę, Śmierciożercy pukają nam do drzwi, a my siedzimy sobie jak gdyby nigdy nic w salonie Potterów. Niesamowite.
 - Co u was? - zapytał James, nie mogąc wytrzymać. - Tak długo się nie widzieliśmy. Co słychać w wielkim świecie? Lunatyczku, widzę, że ostatnia przemiana nie była zbyt przyjemna.
 - Żadna nie jest - odparł Remus z bladym uśmiechem. - Ale bez was jest o wiele ciężej. Nie myślałem, że kiedyś to powiem, ale brakuje mi was o pełni księżyca.
     Syriusz klasnął w dłonie i zacisnął pięści w geście tryumfu.
 - Remus wypełnia ważne zadania dla zakonu jako wilkołak - wyjaśnił Peter. - Okazuje się, że wielu mu podobnych jest po stronie Sam-Wiesz-Kogo. Próbujemy ich przekabacić na swoją stronę. A przynajmniej taki jest plan Dumbledore'a.
 - Dawno go nie widziałem - przyznał James.
 - Bo prawie w ogóle nie ma cię w Mglistym Aniele - odparł Łapa. - Ale Dumbledore mówi, że to dobrze, że pracujesz w Ministerstwie, bo tam też musimy mieć szpiegów. Szalonooki co prawda ma na część spraw oko, ale oczu nigdy za wiele.
 - Syriuszu, słyszałem, że kupiłeś sobie upragniony motor.
 - Dobrze słyszałeś - Łapa wyszczerzył zęby. - Jest śliczniutki. Hagrid czasem go ode mnie pożycza na dłuższe podróże, bo te mugolskie dziwnym trafem się pod nim łamią.
     Wszyscy parsknęli śmiechem, kiedy wyobrazili sobie wielkiego gajowego z Hogwartu, próbującego wsiąść na motor ludzkich rozmiarów.
 - James! Możesz mi pomóc? - dobiegł ich z kuchni głos Lily. James westchnął teatralnie, po czym w podskokach pognał do kuchni. Syriusz spojrzał na przyjaciół.
 - Ciekawe, czy kiedyś mu to przejdzie - zastanawiał się na głos.
 - Mam nadzieję, że nie - odparł Remus. - Zobacz, jak się kochają. Aż w sercu się robi nadzieja, że nie wszystko stracone.
 - Bardziej pasowałby do Jęczącej Marty - stwierdził Łapa.
     Nagle jego wzrok padł na szklany stół, gdzie leżał kalendarz z podkreślanymi różnymi kolorami męskimi imionami. Syriusz wstrzymał oddech, po czym otworzył szeroko usta, jakby nagle spadł na niego deszcz zrozumienia. Po minucie siedzenia w bezruchu, Lunatyk lekko nim potrząsnął.
 - Syriusz? Co jest?
 - To mi wygląda na jakiś atak - powiedział półgłosem Peter.
 - Tyś jest cały jak atak - otrząsnął się Łapa. - Po prostu chyba coś zrozumiałem. Rogacz jest szczęśliwy, prawda? Lily też. I wyładniała, jak widzieliście. A teraz ten kalendarz.
 - I co z tego? Wybacz, nie widzę związku.
 - Bo jesteś tępy, Glizdogonie - syknął Syriusz. - Na wszystkie kalesony Merlina. Lily jest w ciąży! Oni spodziewają się dziecka!
     Remus wpatrywał się oniemiały w Łapę, a Peter chyba przestał na moment oddychać.
 - Myślisz, że dlatego nas zaprosili? Żeby to powiedzieć? - zapytał Glizdogon.
 - Pewnie tak. - Syriusz podrapał się po brodzie. - No pięknie. Potter Junior będzie ganiał po domu! Nigdy nie sądziłem, że doczekam tego szczęśliwego dnia.
     Lunatyk zamyślił się na chwilę.
 - Nic im nie mówmy - rzekł poważnie. - Chcieli zrobić nam niespodziankę, to niech zrobią. Nie dajmy po sobie poznać, że się domyślamy.
 - Masz rację - przytaknął Syriusz, po czym udał, że zamyka usta na zamek, po czym wyrzuca za plecy klucz.

 - Przepraszam, że tak długo to trwało - powiedziała Ruda, wchodząc do salonu z dużą tacą pełną przysmaków. - James bardziej przeszkadzał, niż pomagał.
 - Lily czy ty nie powinnaś się oszczędzać? - wypalił Syriusz. Lupin rzucił mu mordercze spojrzenie. - Eeee... to znaczy... czy nie powinnaś oszczędzać rąk? Kobietom nie wypada nosić takich ciężkich rzeczy, Rogacz mógłby to zrobić.
     Ruda machnęła ręką.
 - James doprowadza kuchnię do porządku. Mam nadzieję, że znajdzie przy tym moją różdżkę, którą zapodział kiedy sprzątał dzisiaj rano.
     Po chwili dołączył do nich Rogacz. Wkroczył do salonu z szerokim uśmiechem i usiadł koło swojej żony, obejmując ją opiekuńczo. Lily spojrzała na niego porozumiewawczo, po czym przeniosła wzrok na kalendarz leżący na stole.
 - Ach - rzekł Rogacz. - Prawie zapomniałem. Czy moglibyście nam w czymś pomóc? Liczymy na waszą pomysłowość. - Puścił oczko w kierunku Rudej.
     Syriusz zakrztusił się kremowym piwem, a Remus wciągnął głośno powietrze. Nie uszło to uwadze Lily.
 - Coś nie tak? - zapytała.
 - Nie nie - powiedział szybko Łapa. - Lekki wirus.
     Brwi Rudej podjechały lekko do góry, ale Rogacz machnął tylko ręką i znów zwrócił się w kierunku swoich przyjaciół, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
 - Chcielibyśmy, żebyście pomogli nam wymyślić jakieś przyzwoite, męskie imię, ponieważ...
 - Nie ma sprawy - przerwał mu Łapa. - Możesz liczyć na naszą pomoc.
 - Syriuszu, chcemy, żeby to nie było takie zwyczajne imię. Posłuchajcie... - zaczęła Lily.
 - Oczywiście, że nie będzie zwyczajne - wtrącił Remus. - Zaraz natrafimy na jakieś właściwe. Pomyślmy, jakie by się nadawało...
     Przez następną godzinę Syriusz, Remus i Peter wymyślali najróżniejsze imiona pochodzące z różnych krajów świata, nie dopuszczając w ogóle do głosu Jamesa i Lily. Oni kręcili tylko przecząco głowami, od czasu do czasu spoglądając na siebie ze zdziwieniem.
 - Nicolas - rzekł zrezygnowany Remus.
 - Lunatyczku, podałeś już wszystkie imiona z naszego starego podręcznika do Historii Magii? - spytał rozbawiony Syriusz. - Ten gość musi mieć teraz jakieś pięćset lat.
 - Dość tego - warknął w końcu James, któremu znudziło się już wysłuchiwanie wszystkich dostępnych imion świata. - Nazwiemy go Wypłosz i sprawa załatwiona.
     Łapa popatrzył na niego jak na bazyliszka.
 - Czyś ty zwariował?! - rozgniewał się. - Pomyślałeś o jego przyszłości? Wszyscy będą się z niego śmiać! Pójdzie do szkoły i co, Tiara Przydziału zawoła "Potter, Wypłosz!"?
     Rogacz i Lily zamarli.
 - Do szkoły? - wydusił tylko James. - Nikt nie mówił o szkole.
 - Dobra, nie owijajmy w bawełnę - do Syriusza dołączył Remus. - Nie musicie udawać. Wiemy o wszystkim. Nie musicie tego ukrywać.
 - Domyśliliśmy się sami! - wtrącił uradowany Glizdogon.
 - Domyśliliście się... czego? - zapytała Lily słabym głosem.
     Łapa wzniósł oczy do nieba.
 - A ci dalej swoje. Ciąży, oczywiście!
 - Kto jest w ciąży?
 - Ty, no przecież nie James! - burknął Lunatyk.
 - Ja jestem w ciąży?
 - Lily, jesteś w ciąży? - zapytał Rogacz. - Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
 - Nie jestem w żadnej ciąży! - powiedziała Ruda, wstając. - To jakaś dziwna pomyłka! Nie wiem skąd ci to przyszło do głowy, Syriuszu!
     Syriusz, Remus i Peter patrzyli na Lily, jakby przed chwilą spadła z księżyca, a na dodatek wymagała, by w to od razu uwierzyli.
 - Nie...? - wyjąkał Remus.
 - Nie - potwierdziła spokojniej pani Potter.
 - Ale... ten kalendarz i imiona, i w ogóle... - mówił Łapa.
     Przez chwilę w całym domu panowała głucha cisza, którą przerwał jak wybuch z armaty śmiech Jamesa. Niebawem dołączyli do niego wszyscy: Lily, Syriusz, Remus i Peter, który nawet odstawił na bok czekoladowego eklerka.
     Minęło sporo czasu, zanim wszyscy zdołali się uspokoić.
 - To wyjaśnicie nam, o co chodzi z tymi imionami? - zapytał Lunatyk.
     Rogacz znów parsknął śmiechem, za to odezwała się Lily.
 - Dziś rano dostaliśmy zaproszenie na herbatę od naszej sąsiadki, Baghildy - wyjaśniła. - To bardzo miła osoba, ma wielkie serce. Dowiedziała się, że niedługo James ma urodziny, więc podarowała nam jednego ze swoich nowo narodzonych kotów. - Przerwała na chwilę. - Futrzak jest śliczny, od razu się w nim zakochałam. Wymyślaliśmy mu imię.
 - Nie lubię kotów - skrzywił się Peter, podczas gdy Syriusz, Remus i James znów wybuchnęli donośnym śmiechem.
 - Ach, byłbym zapomniał! - rzekł w końcu Remus. - Prezent! - zwrócił się w stronę Łapy i Glizdogona.
     Trójka Huncwotów wstali i stanęli w rządku przed młodym małżeństwem.
 - Mamy coś dla was - powiedział radośnie Peter.
 - Mam się bać? - spytał rozbawiony dalej Rogacz.
 - Chyba nie - odparł Remus. - James niedługo ma urodziny, a poza tym tak sobie pomyśleliśmy, że nie mieliście żadnego miodowego miesiąca.
 - I choć i tak macie miodowe całe życie - zaczął tym razem Syriusz - postanowiliśmy sprawić wam drobny prezent.
     Lunatyk wyjął z kieszeni szaty dwa zielone bilety i wręczył je Rogaczowi.
 - Z najlepszymi życzeniami - dodał.
 - To bilety na Mistrzostwa Świata w Quidditchu - wyjaśnił Łapa. - W tym roku rozgrywają się we Francji, Polska przeciw Portugalii. Przyda wam się trochę rozrywki.
 - Wyjazd macie na siedem dni - dopełnił Peter.
     James miał łzy w oczach, a Lily czuła, jak lekko drży. Kochał quidditcha, a tak dawno już miał możliwość zobaczenia prawdziwego meczu, że aż zrobiło jej się go żal. Podziękowała pozostałym Huncwotom z całego serca, a Rogacz, który nie mógł zdobyć się na żadne słowa, objął w milczeniu każdego z nich.
     Chociaż słońce zaszło już za horyzont, Huncwotów czekała jeszcze cała noc rozmów o wszystkim i o niczym - tematów już nigdy miało nie zabraknąć.

13 komentarzy:

  1. Szczerze powiedziawszy nie wiem czy sama bym nie dała sobie uciąć ręki za takiego Syriusza.

    Potter Wypłosz... HAHAHA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potter Wypłosz trafia do Wypłoszindorru!!!!!

      Usuń
    2. Wypłoszindor!!!!!!!!!! HAHAHAHAHA!!! Tiara kotów może jeszcze?

      Usuń
  2. Hahahaha ! Potter Wypłosz !
    Nie mogę !
    Myślałam że Lili jest w ciąży a ty mi z kotem wyskakujesz .

    Mia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz na prawdę pięknie.
    Zazdroszczę Ci takiego talentu.
    Lilka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże... do tej pory się śmieję z tego kota. xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Wypłosz! Normalnie nie śmieje się przy czytaniu itp ale tym razem padłam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdy przeczytałam o Wypłoszu to wybuchłam tak niepohamowanym śmiechem, że brat, który był obok tylko dziwnie się spojrzał. :D Również dałam się nabrać, że Lily jest w ciąży. Podobnie jak napisał ktoś u góry, myślę, że Syriusz tutaj jest świetny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kot i Wypłosz mnie zabiły!
    A wzmianka o Polsce mi poprawiła humor.

    OdpowiedzUsuń
  8. W połowie TEGO fragmentu skapnęłam się że chodzi pewnie o jakieś zwierze ��
    Ej czy to możliwe ze Polska ma drużynę quidditcha? XD
    Wyobrażałam sobie te scenkę, te miny chłopaków jak James krzyknął: Wypłoch xD
    Cudowny rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Wypłosz xd Też myślałam, ze Lily jest w ciąży. Polska i quidditch? Niezłe połączenie ;) Syriusz jest świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ktoś tu przewidział składy na Euro 2016 'Mistrzostwa Świata Quiditcha we Francji - Polska przeciw Portugalii' :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Nasza autorka widać wykuła wróżbiarstwo!

    OdpowiedzUsuń