(12 lipca 2008)
Pociąg zatrzymał się skrzypiąc przeraźliwie na stacji w Hogsmeade. Powoli zaczynał się robić tłok, gdy rozgadani uczniowie wysypywali się na peron. Z jednego z wagonów wyszło troje Huncwotów, zginając się ze śmiechu i próbując złapać powietrze do płuc. Chwilę później dołączył do nich zdziwiony Remus, który do tej pory wzorowo wypełniał obowiązki prefekta.
- Aż boję się zapytać, co was tak śmieszy - rzekł.
Glizdogon, Łapa i Rogacz ryknęli jeszcze większym śmiechem, o ile to było w ogóle możliwe. Zdolni do rozmowy okazali się dopiero w pojazdach zawożących ich pod bramy Hogwartu.
- To był zdecydowanie najlepszy kawał tego lata - skomentował Łapa.
- O tak, tak! Racja! - potwierdził Peter.
- Genialny! - krzyknął Rogacz, mierzwiąc sobie włosy.
- Dowiem się o co chodzi? - burknął Remus. - Kto znowu ma grzyby na twarzy? Dynię zamiast głowy? Albo chodzi na ośmiu nogach?
- Oj, Luniaczku, grzyby już dawno wyszły z mody - rzekł James.
- Ostatnio użyliśmy ich w trzeciej klasie na McVollym...
- I to tylko dlatego, że jeszcze nie wiedzieliśmy, gdzie przenieśli tę znikającą szafę.
- Więc co tym razem? - dopytywał się Remus.
- A, nic takiego...
- Po prostu Avery'ego troszkę... no... WZDĘŁO - zakończył Łapa.
Huncwoci ponownie wybuchnęli śmiechem.
- Napompowaliście Avery'ego? - powiedział Lupin z niedowierzaniem.
- To dzieło Jamesa!
- A Łapa wystrzelił fajnego upiorogacka, Malfoy wygląda teraz jak ghul z lalek Barbie.
Remus parsknął śmiechem.
- Jesteście niemożliwi...
- A w głowie Huncwota, znów jakaś psota... - zaczął Syriusz.
- O nie, Łapo, tylko nie śpiewaj!
Ale Syriusz już zaczął, i nic innego do niego nie docierało.
A w głowie Huncwota,
znów jakaś psota.
To normalna przecież sprawa:
Dla nich życie to zabawa!
Regulamin mają w dup... w nosie,
Przecież to jest takie głupie!
Po szkole w nocy śmiało ganiają,
Filcha do zawału doprowadzają,
Pani Norris spieprza im z drogi,
Prawie gubiąc przy tym nogi!
Za to Smarkerus z ekipą Ślizgonów...
- Patrzcie! Nasze znajome z Gryffindoru! - przerwał mu Lupin.
- Oooch, Luniaczku, zawsze przerywasz w najlepszym momencie... - rzekł smutnie Łapa. - Przecież każdy wie, że Lily, Alissa i Lavend... Lavender?
- No i właśnie o to chodzi! Eee... Prawda? - powiedział inteligentnie Peter.
- To one się pogodziły?
- Na to wygląda...
Pojazdy zatrzymały się przed bramą Hogwartu. Huncwoci od razu udali się do Wielkiej Sali, w dobrych nastrojach. Łapa z Rogaczem dalej nucili huncwocki hymn, a Remus z Peterem rozmawiali o nadchodzącym roku, choć Glizdogon dawał wyraźnie do zrozumienia, że bardziej od poziomu eliksirów w szóstej klasie interesuje go to, co będzie do jedzenia na uczcie.
Wielka Sala jak zwykle była wspaniale udekorowana. Cztery stoły, plus piąty dla grona pedagogicznego zapełniały się stopniowo. Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz ruszyli na swoje stałe miejsca Gryfonów.
- Jestem okropnie głodny - powiedział Syriusz.
- Ja też.
- Wiesz, Glizdku, zdziwiłbym się, gdybyś nie był - odparł James. - Mam nadzieję, że pospieszą się z Ceremonią Przydziału.
- No, chyba Ceremonia Przydziału jest ważniejsza niż puste żołądki... - stwierdził Prawie Bezgłowy Nick, duch-rezydent Gryffindoru, który jak zwykle wyrósł z ziemi.
- Ty się już nie musisz o to martwić, co?
- Łapo...
Ale Nick już odleciał z obrażoną miną i przysiadł koło grupki rozgadanych czwartoklasistów.
- Łapo, to było niegrzeczne - skończył Remus.
- Lunatyk, błagam, nie denerwuj mnie o psutym żołądku, bo...
Następne jego słowa utonęły w hałasie kroków. Rozpoczęła się Ceremonia Przydziału. Przestraszni pierwszoroczniacy siadali na krześle i nakładali na głowę Tiarę Przydziału, a ta po chwili wykrzykiwała nazwę domu, do którego trafiali. Syriusz trzymał się za brzuch i mruczał pod nosem:
- Szybciej...
Jak na złość, tegoroczny nabór do Hogwartu był bardzo duży, a jak się okazało, dołączyło też paru starszych uczniów, którzy przenieśli się tutaj z Francji. Gryffindor zyskał w sumie dziewięciu nowych uczniów, w tym jedną dziewczynę z siódmego roku, o ładnych, granatowych oczach i długich, blond włosach. Siadając, puściła oko do Jamesa, który z kolei obdarzył ją ciepłym uśmiechem.
Ku szczęśliwości Syriusza, po Ceremonii Przydziału i krótkiej wypowiedzi Dumbledore'a ("Witam! No to... Wsuwajcie!"), na stołach pojawiły się różnorodne potrawy. Nikt nic nie mówił, słychać było tylko brzdęk sztućców i przesuwanie szklanek po stołach. Po deserach, jak zwykle, resztki znikły z talerzy i znów powstał dyrektor.
- Witam was, w nowym roku nauki w Hogwarcie! Jak co roku, mam parę rzeczy do ogłoszenia. Powiadamiam pierwszoroczniaków, że wstęp do Zakazanego Lasu jest jak najbardziej Z-A-K-A-Z-A-N-Y! Powinno zresztą pamiętać o tym kilkoro starszych uczniów... Oprócz tego, lista pana Filcha dotycząca rzeczy, których nie wolno posiadać na terenie szkoły, poszerzyła się o żarłoczne frysbi i tykające klik-klaki. Cała lista znajduje się w gabinecie pana Filcha. Uczniom do drugiej klasy nie wolno odwiedzać Hogsmeade. Ogłaszam również, że w tym roku, do Hogwartu, dołączyło parę osób z innych krajów. Proszę, abyście ich ciepło przyjęli. Szkoła posiada teraz wszelkie zabezpieczenia na wypadek Lorda Voldemorta. Ministerstwo nie chciało, żebym wam o tym mówił, jednak utrzymywanie was w niepewności, byłoby w jakimś stopniu obrazą was. Więc... Życzę dobrej nocy i udanego roku! Do łóżek!
Huncwoci wspaniale spali tej nocy. Dawno już nie czuli zapachu pościeli w swoim dormitorium, widoku z okna wieży Gryffindoru i tego porządku, zapewne dzięki skrzatom domowym, chociaż wiedzieli, że w ciągu tygodnia będzie tutaj spory bałagan.
Na śniadanie zeszli dość późno. McGonagall rozdała im plany zajęć, a oprócz tego zwróciła się poważnym tonem do Jamesa.
- I... Potter... Przyjdź do mojego gabinetu jutro o czternastej. To ważne.
Odeszła szybkim krokiem.
- Co ty znowu zrobiłeś? - rzekł Remus.
- Nic! Nie wiem o co jej chodzi... Chyba.
- Dobra, chodźmy, bo zielarstwo czeka - upomniał się Peter.
- Racja.
Po drodze do cieplarni mijali rozchichotane uczennice, które - jak zwykle - uśmiechały się do Jamesa i Syriusza. Remus jednak zauważył, że każda z tych dziewczyn ma na piersi niewielki znaczek, z jakimś migoczącym napisem. Żaden nie zdążył jeszcze przeczytać, co było na nich napisane, ale na zielarstwie uświadomiły im to Lily, Alissa i Lav.
- One to tak chyba na poważnie. Ma to prawie każda dziewczyna w Hogwarcie, oczywiście oprócz tych ze Slytherinu... - mówiła Alissa.
- Ale co to w ogóle jest? - spytał James.
- Och, to wy nie wiecie? - zdziwiła się Lily. - Ja myślałam, że to był wasz pomysł.
- Jaki pomysł? - niecierpliwił się Syriusz.
- No... Tego Fun Clubu.
- Co? - zapytali równocześnie Łapa i Rogacz.
- Dokładnie to FCLKJPiSB. - wytłumaczyła Lavender.
- Czyli?
- Fun Club Lasek Kochających Jamesa Pottera i Syriusza Blacka.
- Żartujesz! - krzyknął Rogacz z uśmiechem.
- I one na prawdę to noszą? - rzekł rozbawiony Łapa.
- Noszą... Pfff. Wielbią! Na śniadaniu każda się tym chwaliła... "Och, popatrzył się na mnie... Matko, stałam koło niego... Ah, Oh, Uh...".
Czwórka Huncwotów wybuchnęła głośnym śmiechem. I Gryffindor stracił pięć punktów, bo nie spodobało się to pani Sprout.
- Kto to wymyślił? - spytał cicho Remus.
- Nie wiemy. Mogła to być każda.
- Ej, widzicie jak się Emma Tinker na nas patrzy? Pewnie nas rozszarpią jak stąd wyjdziemy.
- Biedne... Nie wiedzą że w sercu Huncwota nie ma miejsca na tyle lasek... - powiedziała ironicznym tonem Ruda.
- W moim sercu jest miejsce dla tylko jednej osoby - odpowiedział James i spojrzał prosto w zielone oczy Lily. Ta spłonęła rumieńcem.
Po zielarstwie Huncwoci mieli wolne, więc poszli nad jezioro. Gładka tafla wody, muskana lekkim wiatrem falowała gładko, a czasem na środku było widać jakiś większy ruch, jakby macki wielkiej kałamarnicy.
- Patrz Rogacz, do czego są zdolne dziewczyny...
- Widzę. Do wszystkiego.
- Muszą was na prawdę uwielbiać - rzekł Remus. - Pewnie niedługo każdy z was będzie mieć dziewczynę, tylko ja zostanę na lodzie, nikt nie chce wilkołaka...
- Luniaczku, ty jak zwykle pesymistycznie. Przecież wiesz, że ja chcę tylko Lily, która z kolei ma mnie na razie w czterech literach. - Syriusz parsknął śmiechem. - Powiedziałem "na razie", Łapo.
- Poza tym, jesteśmy Huncwotami.
- A Huncwoci nigdy nie przestaną być Huncwotami.
- I przyjaźń zawsze będzie na pierwszym miejscu.
- Zawsze.
i przyjaźń zawsze będzie na pierwszym miejscu. zawsze.- boski <3 twój blog jest boski :D bynajmniej jak narazie ^^
OdpowiedzUsuńnie wzywaj imienia pana Boga swego nadaremno...
Usuńhej, czy nikt już nie pamięta o przykazaniach ?
Boski to przymiotnik
UsuńWspaniały rozdział c:
OdpowiedzUsuńi przyjaźń zawsze będzie na pierwszym miejscu. zawsze.
OdpowiedzUsuńryczę!
,,I przyjaźń zawsze będzie na pierwszym miejscu. Zawsze.'' - piękny cytat 💖💖💖
OdpowiedzUsuńUwielbia twojego bloga, jest świetny ❤❤❤
*uwielbiam
Usuń