25 maja 2012

15. Lily Evans w akcji


(2 kwietnia 2008)

 - To mogło się źle skończyć... źle skończyć... - powtarzał Remus od czasu do czasu, kiedy razem z pozostałymi Huncwotami siedział w pokoju wspólnym przed stosem pergaminów porozrzucanych na stoliku.
 - Daj spokój Lunatyczku... Na szczęście był tam nasz James i zapobiegł wszystkiemu... Jakie to szczęście, że go mamy... - burknął Syriusz.
 - Tak Syriuszu, szczęście, bo gdyby nie on, mogliby mnie wyrzucić!
    James przyznał sobie w duchu rację: jeszcze nigdy nie był tak upokorzony.
 - Rogacz, bo jeszcze pomyślę, że było ci go żal - rzekł Łapa z uśmiechem.
 - Chyba kpisz, Łapciu - odpowiedział James. - Ale pomyśl, jakie ty miałbyś przez to problemy.
 - Uważaj, bo uwierzę że przejmujesz się problemami...
 - Jeszcze ci udowodnię nie raz, że jest dla mnie zwykłym smarkiem.
 - Słuchajcie, może wzięlibyście się do nauki, co? Niedługo czekają nas sumy!
 - No i powrócił nasz stary Lunatyk... - mruknął Rogacz.

~*~

    W piątkowe popołudnie, Syriusz z Jamesem udali się na stadion quidditcha. Łapa postanowił spróbować swoich sił i zgłosić się do drużyny jako obrońca, dlatego przyszedł na sprawdziany. 
 - Nie denerwuj się, latanie na miotle nie jest ciężkie - pocieszał go Rogacz.
 - Przecież wiem. Koncentruję się.
    Weszli do szatni, żeby przebrać się w luźne stroje, a w przypadku stałych zawodników, w barwy drużyny Gryffindoru. Wzięli do rąk miotły i wyszli na zalany słońcem stadion, gdzie już czekał na nich Marcus Glannt.
 - Dzień dobry! - powitał ich. - Jak wiecie, szukamy nowego obrońcy i musimy zrobić to szybko, bo za półtora tygodnia czeka nas decydujący mecz ze Ślizgonami. Kandydaci niech ustawią się tutaj... Zróbcie sobie małą rozgrzewkę w powietrzu, zobaczę jak latacie, a potem ścigający będą próbowali strzelać wam gole. Po sześć do każdego. No, wsiadajcie, wsiadajcie na miotły!
    Tuzin ochotników poderwało z ziemi szkolne miotły i ze zdenerwowaniem próbowało oderwać siebie od podłoża. Wśród nich był również Syriusz, który dostał bardzo mizernie wyglądającego Meteoryta 216.
 - Łapo, kretynie! Nie tą stroną się wsiada na miotłę! - ryknął James gapiąc się na przyjaciela z mieszaniną żalu i rozbawienia. Syriusz wyszczerzył do niego zęby, a po chwili szybował już w powietrzu.
 - Co to za antyk? - zapytał Rogacz wskazując na starego Meteoryta 216, który od czasu do czasu szarpał do góry.
 - Nie wiem... Ale dziwnie chodzi - odpowiedział mu Łapa.
 - Jak się dostaniesz, będziesz musiał sprawić sobie coś lepszego...
 - A ty masz jaką?
 - Zmiatacza 95... Ale rodzice mówili, że jak będę miał przynajmniej pięć sumów, to kupią mi nowy model: Zmiatacza 96.
 - Czyli możesz się z nim pożegnać, co nie? - zażartował Łapa.
 - Chłopcy! Nie gadać tam! - doszedł ich z dołu głos Glannta. - James! Uwalniam znicza!
    Po chwili Rogacz szybował za Złotym Zniczem, a Łapa rozgrzewał się na miotle, która dziwnie zmieniała kurs przy mocniejszym powiewie wiatru. Kiedy wszyscy mieli już czerwone rumieńce na twarzach, Marcus postanowił przeprowadzić sprawdziany, które miały wybrać nowego obrońcę. Ustawił kandydatów wiekowo. Ścigający próbowali strzelić im gole, a oni mieli bronić.
    Pierwsi kandydaci okazali się całkowitą pomyłką. Jakiś chłopiec z drugiego roku spadł z miotły, bo zobaczył jak leci na niego kafel; pewna trzecioklasistka przeleciała wraz z piłką przez środkową pętlę, a któryś Gryfon z czwartego roku w ogóle nie panował nad swoją miotłą. Marcus Glannt był bliski płaczu, kiedy kolejny kandydat krzyczał na swoją miotłę, że nie rusza sama w kierunku kafla.
    James z zaciekawieniem patrzył, co w powietrzu wyczynia Syriusz Black.

~*~

 - A więc dostałeś się do drużyny! - mówił Remus, kiedy godzinę później Huncwoci siedzieli w Wielkiej Sali powtarzając cały materiał z transmutacji.  
 - Taak... Sam nie mogę w to uwierzyć - przytaknął Łapa.
 - Sam nie wiem jak ty to zrobiłeś - powiedział James. - Ale przyznaj, to, że obroniłeś tego ostatniego, to był zwykły fuks.
 - Och Rogacz, jak możesz! To talent! - rzekł nieco głośniej Syriusz szczerząc zęby.
 - Może byśmy się wzięli do nauki, co? - przypomniał Peter.
 - Glizdogonie! To ty umiesz czytać? - spytał James na co Łapa parsknął śmiechem.
 - Przestańcie! Jutro zaczynają się SUMY! Musimy...
 - SUM? Co to SUM? Wiesz może, Rogacz?
 - SUM? To coś w stylu: Smarkerus - Umrze - Marnie ?
    James i Syriusz wybuchnęli śmiechem, który poniósł się szerokim echem po całej Wielkiej Sali. Uczniowie obracali głowy, wskazując ich sobie palcami.
 - Zamknijcie się! - upomniał ich Remus. - Wyglądacie jakby ktoś na was przetestował bardzo silne Zaklęcie Rozśmieszające!
 - Prze... Przepraszamy... Remu... Remusku... - wychlipał Łapa. - J... Już... Dajże mi... Tą książkę... Muszę się pouczyć... Do Smarkusowych Umiejętności Mycia...
 - Co ty! Przecież on ich nie ma, Łapciu!
    Syriusz z Jamesem po raz kolejny zanieśli się śmiechem.
 - Ja nie mogę w takich warunkach pracować! - krzyknął Remus, po czym zabrał wszystkie potrzebne materiały i wyszedł z Wielkiej Sali do wieży Gryffindoru.
 - A jemu co...? - zapytał James.
 - Hmm... Może ma jakieś napięcie?
 - Albo poszedł po książkę pod tytułem: Smarkerusowe Umiejętności Mycia: Jak Umyć się Bez Użycia Wody i Czarów?

~*~

    Na początku zdawali zaklęcia. Rano egzamin pisemny, popołudniu praktyczny. 
    Drugiego dnia przed południem, czekał ich egzamin teoretyczny z Obrony Przed Czarną Magią. Uczniowie klas piątych czekali o godzinie dziesiątej przed drzwiami do Wielkiej Sali. Wszyscy gorączkowo powtarzali wiadomości, chodzili w te i we w te, czy uderzali się pięścią w głowę.
    Równo o dziesiątej drzwi otworzyły się, a stanął w nich maleńki profesor Flitwick.
 - Zapraszam! - powiedział wesoło i gestem wskazał im wejść.
    Wielka Sala w niczym nie przypominała tej, którą oglądali codziennie. Zamiast czterech, długich stołów poszczególnych domów, znajdowała się tutaj setka małych stoliczków, ustawionych rzędem jeden za drugim. Flitwick każdemu wskazywał miejsce, w którym miał usiąść. Kiedy każdy uczeń miał już wyznaczone stanowisko, profesor Flitwick ponownie przemówił.
 - Ostrzegam was! Pergaminy, na których będziecie pisać są zaczarowane. Wykryją samoodpowiadające pióra, samopoprawiające błędy atramenty... Czy wszelkie czary jakich użyjecie. Uczeń, który tego spróbuje, zostanie wydalony z sali! - Tu i ówdzie rozeszły się szmery zawiedzenia. - A więc zaczynamy! - Klasnął w dłonie, a na ławkach pojawiły się arkusze egzaminacyjne i pergaminy. - Macie dwie godziny! Powodzenia!
    James zerknął na zestaw pytań. Były dla niego banalne. Prychnął cicho pod nosem, zanurzył pióro w atramencie i zaczął pisać. Zerknął do tyłu, w stronę Syriusza. On też już coś skrobał, zerkając dyskretnie do kartki osoby siedzącej przed nią. Remus miał już zajęte pół pergaminu, a Peter zawzięcie walił się po głowie, żeby przypomnieć sobie cokolwiek.

 - Jeszcze pięć minut!
    Flitwick przechodził się między rzędami ławek.
    James wyprostował się, odłożył pióro i przyciągnął pergamin do siebie, żeby przeczytać co napisał. Ziewnął potężnie i zmierzwił sobie włosy robiąc jeszcze większy bałagan na głowie. Zerknął w stronę profesora Flitwicka i uśmiechnął się do Syriusza, siedzącego cztery stoliki dalej.
    Syriusz odwzajemnił uśmiech i uniósł kciuk do góry. Łapa siedział niedbale rozparty, kiwając się na tylnych nogach krzesła. Siedząca za nim dziewczyna zerkała na niego tęsknie, choć on zdawał się tego nie zauważać.
    A dwa stoliki dalej - za tą dziewczyną, siedział Lupin. Był blady i wyglądał dość mizernie. Przeczytał co napisał i podrapał się piórem po brodzie, marszcząc lekko czoło. Glizdogon, miał przerażoną minę, gryzł paznokcie, wpatrując się w swój pergamin i szurał po podłodze czubkami butów. Co jakiś czas zerkał z nadzieją na pergamin swojego sąsiada. James bazgrał na skrawku pergaminu. Narysował już znicza i kreślił litery L.E.
 - Proszę odłożyć pióra! - zaskrzeczał profesor Flitwick. - Ty też Stebbins! Proszę pozostać na miejscach, zaraz zbiorę wasze pergaminy! Accio!
    Ponad setka rolek pergaminu śmignęła prosto w rozwarte ramiona Flitwicka, zwalając go z nóg. Rozległy się śmiechy. Paru uczniów siedzących przy pierwszych stolikach chwyciło go pod łokcie i podniosło na nogi.
 - Dziękuję, dziękuję... - wysapał profesor Flitwick. - No, jesteście wszyscy wolni!
    James pospiesznie zamazał litery L.E., zerwał się, wrzucił pióro i kartkę z pytaniami egzaminacyjnymi do torby, zarzucił ją na ramię i stał, czekając na Syriusza.
 - Podobało ci się pytanie dziesiąte Luniaczku? - zapytał Syriusz, kiedy znaleźli się w sali wejściowej.
 - Bardzo - odpowiedział żywo Lupin. - "Podaj pięć oznak, po których można rozpoznać wilkołaka." Wspaniałe pytanie.
 - I co, myślisz, że wymieniłeś wszystkie? - zapytał z udawanym przejęciem James.
 - Chyba tak - odrzekł z powagą Lupin, kiedy przyłączyli się do tłumu wokół drzwi frontowych, żeby wyjść na zalane słońcem błonia. - Pierwsza: siedzi na moim krześle. Druga: nosi moje ubranie. Trzecia: nazywa się Remus Lupin...
    Tylko Glizdogon się nie roześmiał.
 - Podałem kształt pyska, wygląd źrenic, włochaty ogon - powiedział z niepokojem. - Ale nic więcej nie mogłem wymyślić...
 - No nie, Glizdogonie, ale z ciebie tępak! - James przejechał ręką po twarzy. - Przecież co miesiąc włóczysz się z wilkołakiem...
 - Nie wrzeszcz tak - wtrącił Remus. Rogacz urwał i Huncwoci poszli dalej, w stronę jeziora.
 - No, ten cały egzamin to bułka z masłem - zadźwięczał beztroski głos Syriusza. - Zdziwiłbym się, gdybym nie dostał "Wybitny"...
 - Ja też - powiedział James.
    Pogrzebał w kieszeni i wyciągnął z niej złotego znicza.
 - Skąd go masz?
 - Zwędziłem - odparł zdawkowo James.
    Potter przez chwilę miał wspaniałą zabawę, puszczając znicza, to znów go łapiąc. Z uciechą obserwował, jak Peter przygląda się mu z otwartymi ustami. Co jakiś czas pozwalał złotej piłeczce odfrunąć trochę dalej, po czym łapał ją ponownie. Refleks miał świetny. Pettigrew nie spuszczał oczu ze znicza, wydając z siebie co jakiś czas okrzyki podziwu, lub klaszcząc gdy Jamesowi udało się złapać znicza w szczególnie widowiskowy sposób.
    Lunatyk wyciągnął jeden ze swoich nieodłącznych podręczników i zagłębił się w lekturze, w formie powtórki przed kolejnym egzaminem. Syriusz przysiadł koło niego obserwując rozchichotane dziewczyny siedzące nad samym brzegiem jeziora i moczące w nim nogi. James także spoglądał na nie, co jakiś czas mierzwiąc włosy i ciągle bawiąc się skrzydlatą piłeczką.
 - Może byś już przestał? - powiedział w końcu Łapa, kiedy Peter po raz kolejny wydał z siebie okrzyk podziwu. - Bo Glizdogon posika się z wrażenia...
    Na twarzy Petera pojawił się lekki rumieniec, natomiast James tylko się roześmiał.
 - Skoro ci to przeszkadza... - rzekł, chowając złotą piłeczkę do kieszeni. Nie wyglądał na urażonego, ale najwyraźniej nie mógł powstrzymać się, by znów nie zerknąć w stronę dziewcząt nad jeziorem, bo jego wzrok znów tam powędrował.
 - Nudzę się - jęknął Syriusz. - Chciałbym, żeby już była pełnia.
 - Może ty byś chciał - mruknął ponuro Lupin zza swojej książki. - Ale mamy jeszcze transmutację, a jak się nudzisz to możesz mnie przepytać... Masz. - I wyciągnął ku niemu książkę.
 - Nie muszę zaglądać do tych głupot. Znam to wszystko na pamięć.
 - To cię trochę ożywi łapo - powiedział James. - Zobacz, kto tam siedzi.
    Syriusz odwrócił się we wskazanym przez niego kierunku.
 - Wspaniale. Smarkerus.
    Snape właśnie wstał i schował swój pergamin do torby. Wychodził już z cienia rzucanego przez krzak, kiedy Syriusz i James też wstali. Lupin i Glizdogon nie ruszyli się ze swoich miejsc. Remus gapił się wciąż w to samo miejsce, a Peter spoglądał z zainteresowaniem na poczynania swoich kolegów. Na jego twarzy widać było wyraźne oczekiwanie na to, co miało nastąpić.
 - W porządku, Smarkerusie? - zapytał głośno James.
    Snape zareagował tak szybko, jakby się spodziewał napaści. Jego torba spadła na trawę, a on sam sięgnął po różdżkę, która po chwili wycelowana była już w Rogacza. Jednak James był szybszy.
 - Expelliarmus!
    Różdżka Ślizgona wyleciała w powietrze i opadła na trawę z cichym pyknięciem. Syriusz wydał z siebie pogardliwe prychnięcie.
 - Impedimenta!  - krzyknął, a Snape, skaczący w tej samej chwili po swoją różdżkę, zwalił się na ziemię jak worek kartofli.
    Część uczniów obserwujących tę scenę z różnych zakątków błoni, miała przerażone miny, innych sytuacja wyraźnie bawiła. Severus Snape nie cieszył się dużą popularnością w Hogwarcie, więc nikt nie był skłonny mu pomóc.
    Leżący na trawniku Snape dyszał ciężko. Łapa i Rogacz z uniesionymi różdżkami zbliżali się do niego. James zerkał przez ramię na dziewczyny porozkładane przy granatowej tafli jeziora.
    Lupin, wciąż z wzrokiem utkwionym w książce, zamarł, nasłuchując. Peter podniósł się z ziemi, obszedł Lunatyka i obserwował akcję z innego miejsca, gdzie miał lepszy widok.
 - Jak ci poszedł egzamin, Smarku?
 - Obserwowałem go, rył nosem po pergaminie - powiedział drwiąco Syriusz. - Na pewno tak go poplamił, że nie będą mogli doczytać ani słowa.
    Wśród uczniów rozległy się śmiechy. Glizdogon również zachichotał. Snape wił się na ziemi walcząc z zaklęciem, co wzbudziło w obserwatorach jeszcze większą wesołość.
 - Jeszcze zobaczymy... - wydyszał szamocąc się i łypiąc na Pottera nienawistnie. - Tylko... Poczekajcie...
 - Na co? - zapytał chłodno Syriusz. - Co zamierzasz zrobić Smarku? Wydmuchać sobie na nas nos?
    Z ust Severusa wypłynęła mieszanina przekleństw i zaklęć, ale jego różdżka była zbyt daleko, by którekolwiek zaklęcie mogło podziałać.
 - Przepłucz sobie usta - wycedził James. - Chłoszczyść!
    Z ust Snape'a uniosły się bańki mydlane, na jego brodę i szyję popłynęła piana, a on sam wyraźnie nie mógł oddychać. Wargi całkowicie przysłoniły mu mydliny.
 - ZOSTAWCIE GO!
    Rogacz i Łapa rozejrzeli się wokół siebie. James ponownie zmierzwił sobie włosy, widząc rudowłosą dziewczynę siedzącą na brzegu jeziora.
 - Co jest, Evans? - zapytał James. W jego głosie dało się wyczuć wyraźną zmianę. Nagle stał się bardziej męski i uprzejmy.
 - Zostawcie go - powtórzyła Lily. Patrzyła na Jamesa z odrazą. - Co on wam zrobił?
 - No wiesz... - odpowiedział James z udawanym zastanowieniem. - To raczej kwestia tego, że istnieje... jeśli wiesz co mam na myśli.
    Otaczający ich nastolatkowie wybuchnęli śmiechem. Rudej jednak nie było do śmiechu.
 - Wydaje ci się, że jesteś bardzo zabawny, tak? - chłód jej głosu porównywalny był z temperaturą panującą na najsurowszych terenach Grenlandii. - A jesteś tylko zarozumiałym, znęcającym się nad słabszymi szmatławcem, Potter! Zostaw go w spokoju!
 - Zostawię, jak się ze mną umówisz, Evans - odrzekł szybko James. - No... Nie daj się prosić. Umów się ze mną, a już nigdy nie podniosę różdżki na biednego Smarka...
 - Nie umówiłabym się z tobą nawet wtedy, gdybym musiała wybierać między tobą, a jakimś wielkim pająkiem - oświadczyła Lily.
 - Nie masz szczęścia, Rogaczu - rzucił Syriusz do przyjaciela odwracając się jednocześnie w stronę ich ofiary. - OJ!
    Snape, który uwolnił się spod działania zaklęcia, celował już różdżką prosto w Jamesa. Błysnęło, a z policzka Rogacza trysnęła krew, zalewając mu kawałek twarzy. W okamgnieniu Potter odwrócił się, wypowiadając w myślach zaklęcie, ponownie błysnęło i Snape zawisł w powietrzu do góry nogami. Szata Ślizgona opadła. Oczom zgromadzonych ukazały się szare gacie i blade, wierzgające wściekle chude nogi.
    Wielu, spośród obserwujących to zajście zaczęło głośno klaskać. Trójka stojących Huncwotów wybuchnęła głośnym śmiechem. Nawet twarz Lily, wykrzywiona w grymasie, lekko drgnęła, jakby i ona miała ochotę ryknąć śmiechem. Szybko się jednak zreflektowała, bo krzyknęła:
 - Puść go!
 - Na rozkaz! - powiedział James i szarpnął różdżką.
    Ciało Snape'a opadło bezwładnie na ziemię. Wyszamotał się z kłębów czarnej szaty i wstał unosząc różdżkę. Czuł się upokorzony i wściekły, a nienawiść do Pottera pulsowała w całym jego ciele. Nie zdążył rzucić kolejnego zaklęcia, bo Syriusz już celował w niego różdżką.
 - Petryficus Totalus! - krzyknął Syriusz. Snape ponownie znalazł się na ziemi, sztywny jak tablica.
 - ZOSTAWCIE GO W SPOKOJU! - krzyknęła Lily.
    Ruda także uniosła różdżkę. Syriusz i James obserwowali ją w spokoju, jakby zastanawiali się, co zamierza zrobić. Tak rozzłoszczonej nie widzieli jej jeszcze nigdy.
 - Ech, Evans, nie zmuszaj mnie, żebym zrobił ci krzywdę! - powiedział James.
 - To cofnij zaklęcie!
    James westchnął ciężko, a potem odwrócił się do Snape'a i cofnął zaklęcie Łapy.
 - Bardzo proszę - powiedział, a Ślizgon wstał kolejny raz. - Masz szczęście, że Evans tu była, Smarkerusie...
 - Nie potrzebuję pomocy tej małej, brudnej szlamy!
    Lily zamrugała szybko.
 - Świetnie! W przyszłości nie będę zawracać sobie tobą głowy. I na twoim miejscu, wyprałabym gacie, Smarkerusie.
 - Przeproś ją! - ryknął James z wycelowaną w Snape'a różdżką.
 - Nie zmuszaj go, żeby mnie przepraszał! - zawołała Lily łypiąc groźnie na Jamesa. - Jesteś taki sam jak on...
 - CO? - krzyknął James. - Ja nigdy nie nazwałbym cię... sama wiesz jak!
 - Targasz sobie włosy, żeby wyglądać tak, jakbyś dopiero zsiadł ze swojej miotły, popisujesz się tym głupim zniczem, chodzisz po korytarzach i miotasz zaklęciami na każdego, kto cię uraził, żeby pokazać co potrafisz... Dziwię się, że twoja miotła może w ogóle wystartować z tobą i twoim wielkim napuszonym łbem. MDLI mnie na twój widok!
    Odwróciła się i odeszła w stronę zamku.
 - Evans! - zawołał za nią James. - Hej, EVANS!
    Nawet się nie obejrzała.
 - Co jej się stało? - zapytał James, nieudolnie starając się jakby zabrzmiało to tak, jakby go to w ogóle nie obchodziło.
 - Czytając między wierszami, powiedziałbym, że uważa cię za osobę nieco próżną - mruknął Syriusz.
 - Świetnie - rzekł Rogacz nie kryjąc już złości. - Świetnie.
    Ponownie wypowiedział w myślach formułę zaklęcia i Snape znów znalazł się w powietrzu nogami do góry, a widzom ukazały się chude nogi.
 - Kto chce zobaczyć jak ściągam majtki Smarkerusowi? - krzyknął James.
    Był w tej chwili tak wściekły, że poczuł chęć rozwalenia pierwszej - lepszej rzeczy, jaką napotka. Jeszcze nigdy nie doznał takiego uczucia... To było silniejsze od niego...
    A on tak kochał Lily Evans!

13 komentarzy:

  1. Najlepsze było o SUM-ach .
    Skąd ty te pomysły bierzesz ? .
    Najlepszy blog o Huncwotach jaki widziałam . :"DDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat SUM-y są opisane w książce. Przynajmniej przytoczona tu sytuacja.

      Usuń
  2. Nawet nie wiesz jak sie ciesze, ze wreszcie znalazlam blog, ktory moge czytac wiecznosc (:3) Strasznie duzo rozdzialow z czego jestem baaaardzo zadowolona. Poza tym - naprawde blog jest ciekawy. Przeciez po co mi duzo tekstu do czytania, skoro jest beznadziejnie? U ciebie kazdy rozdzial jest swietny. Niestety, wiekszosc opowiadan usuwam po pierwszym rozdziale. Nawet jesli blog jest ciekawy i fajnie sie zazyna, to po paru rozdzialach koniec. Veto. Nie ma.

    Tutaj, nawet jesli zawieszone do odwolania, to mam co robic.
    Notka jak zwykle swietna.
    Veritaserum

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepszy blog, jaki kiedykolwiek czytałam. Czyta go już 3 raz i za każdym razem dziwię się, jak można napisać tak genialną "powieść". Dorównujesz samej J.K.Rowling. Powinnaś to wydać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kilka fragmentów jest z książki prawda?

    OdpowiedzUsuń
  5. strasznie podobało mi się, że egzamin i konflikt na błoniach to jest ten moment, który w Zakonie Feniksa Harry zobaczył w myślodsiewni Snape'a :P wspaniałe. genialne. brak słów <3

    OdpowiedzUsuń
  6. duuuuuuży fragment z książki i to bardzo widoczny szczegulnie dla pottermaników ale rozdział świetny pozdro =.)

    OdpowiedzUsuń
  7. Smarkerus - Umrze - Marnie
    hahaha nie mogę z tego!

    OdpowiedzUsuń
  8. Smarkusowe Umiejętności Mycia
    hahaha

    OdpowiedzUsuń
  9. Hehe, Smarkerusowe um... a takie wogóle są? Wątpie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem, czy jeszcze odwiedzasz swojego bloga, ale ten rozdział był jednym z lepszych. Bardzo mi się podobał. Mimo, że pomysły są książkowe, przedstawiłaś je w bardzo miłej dla oka formie.

    OdpowiedzUsuń