25 maja 2012

11. Przepowiednia


(20 marca 2008)

 - No i nie udało się tego usunąć nawet Flitwickowi? - zapytał zdziwiony Remus, gdy James i Syriusz opowiedzieli mu o wielkim plakacie wykonanego z różdżki Łapy.
 - Nie! Wzbogaciłem to Zaklęciem Tymczasowego Przylepca! Wiecie, że jestem w tym dobry. Zniknie dokładnie jutro o północy - powiedział uradowany Syriusz.
 - A wam jak święta minęły? - rzekł James atakując swoją porcję jajecznicy.
 - Oh! Było w porządku... - mruknął smętnie Lupin, jednak nie przekonując tym Rogacza. - Oj, po prostu pełnia wypadła w Boże Narodzenie.
 - Zauważyliśmy. Ale obyło się bez większych atrakcji, prawda?
 - Na szczęście bez. Poprosiłem ojca, żeby mnie zamknął w piwnicy. I rzuciłem dookoła zaklęcia Muffliato, więc nikt nic nie widział, ani nikt nic nie słyszał.
 - Myśleliśmy, że gardzisz tym zaklęciem - warknął Syriusz. - A jak było u ciebie, Glizdku?
 - Co...? Oh, nie, było całkiem nieźle.
 - A więc co mamy po śniadaniu? - zaczął szybko Remus, bo Łapa już otwierał usta, żeby odpowiedzieć Peterowi.
 - Zaklęcia, a później wróżbiarstwo - powiedział Glizdogon.
 - Wróżbiarstwo... Ah i oh, nasz ulubiony przedmiot! - zadrwił James.
 - Zobaczcie! Poczta!
 - Zdziwiłoby mnie to, gdyby tak nie było każdego ranka - syknął Syriusz.
    Sowy wleciały do Wielkiej Sali wywołując zwykłe, normalne zamieszanie. Ptaki krążyły nad głowami uczniów, wyszukując odbiorców listów i pohukując cicho.
    Przed Jamesem wylądował z wdziękiem szary puchacz. Rogacz instynktownie złapał puchar z sokiem dyniowym, chcąc uchronić go od przewrócenia, chociaż sowa nie tknęła go nawet piórkiem. Esej spojrzał na Rogacza z wyrzutem.
 - Masz nową sowę! - zachwycił się Lupin. - James, masz pojęcie jaki to rzadki gatunek? To musi być Szara Sowa Południowo-Europejska!
 - Eee... Tak, mama coś tam wspominała w liście.
 - Coś wspominała? COŚ wspominała?
 - No przecież mówię, że tak! Przysłała list razem z Esejem...
 - Esej? Tak go nazwałeś? - zdziwił się Remus.
 - Wiem, wiem Luniaczku! Chcesz mi powiedzieć, że tak rzadka sowa zasługuje na bardziej wytworniejsze imię, jakiegoś zasłużonego czarodzieja, prawda?
 - No... Myślę, że by się nie obraził.
 - JA jednak nie jestem tak nawiedzony, żeby nazywać swojego nowego puchacza Nicolas Flamel, tak jak ty nazwałeś swojego kota na drugim roku.
 - Oj, może nie koniecznie Flamel, ale...
 - Ale co? Lord Voldemort? - powiedział z przekąsem James, a Lupin skrzywił się z niesmakiem, podczas gdy Peter spadł z krzesła.
 - Proszę, nie wymawiaj tego imienia! - powiedział, podnosząc się z ziemi.
 - Nie pamiętacie co mówił Szalonooki Moody? "Strach przed imieniem wzmaga strach przed osobą" - wyrecytował Łapa.
 - T-Tak... Tak powiedział... Racja...
 - Spójrzcie na to - rzekł Rogacz rzucając na środek stołu nowy egzemplarz "Proroka Codziennego".

MASOWA UCIECZKA Z AZKABANU:
DEMENTORZY POD WŁADZĄ SAMI-WIECIE-KOGO!

Wieczorem 24 grudnia bieżącego roku, doszło do masowej ucieczki z Azkabanu - najlepszego do tej pory więzienia dla czarodziejów. "Dementorzy się zbuntowali - mówi pracownik Ministerstwa Magii z wydziału Niewłaściwego Użycia Czarów. - pomogli Temu, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać uwolnić złapanych śmierciożerców! W Wigilijną noc dementorzy z wspomnianymi śmierciożercami opuścili mury Azkabanu. To poważny cios dla całego świata czarodziejów...".
Ministerstwo Magii oświadcza wszem i wobec, iż nie mają już żadnej władzy nad dementorami. "Straciliśmy strażników Azkabanu - mówi Arnold Mecum, Minister Magii - przeszli na stronę Lorda Jakmutam... Podobnie jak olbrzymy, wilkołaki... I zgłoszono parę przypadków, kiedy ludzie widzieli inferiusy. Nastają czarne czasy, niech skonam...". Wielu urzędników twierdzi, że odwołanie Mecuma z posady ministra to tylko kwestia czasu. "Nasz drogi Arnold wyraźnie nie radzi sobie z narastającym problemem..." - powiedział Korneliusz Knot, typowany na jednego z następców Mecuma. Kolejnym jest, rzecz jasna, Albus Dumbledore, który jednak po raz kolejny odmawia przyjęcia tego stanowiska.
Ministerstwo przestrzega: zbiegli śmierciożercy z pewnością mogą być niebezpieczni. Obecność dementorów na ulicach miast i miasteczek niech nikogo nie zdziwi. Trzymajcie się na baczności, drodzy Czarodzieje!
Dla "Proroka Codziennego" pisała Rita Skeeter.

 - Jak myślicie, dlaczego Dumbledore nie chce zostać ministrem? - zapytał Rogacz z zaciekawieniem.
 - Nie wiem... Może ma jakieś inne ambicje? - powiedział zamyślony Remus. - Poza tym Dumbledore i tak, bez tytułu ministra magii jest najpotężniejszym czarodziejem. Tylko ON mógłby pokonać V-Voldemorta.
 - No... Sądzę, że pięcioletni chłopiec tego nie dokona - mruknął Łapa.
 - Może pogadamy później, bo chciałbym zauważyć, że za chwilę zaczynają się zaklęcia i byłoby miło, gdybyśmy nie spóźnili się na pierwszą lekcję po świętach - przypomniał Lupin i cała czwórka puściła się biegiem do klasy zaklęć.

~*~

    Kiedy dwie godziny później Huncwoci wspinali się po drabince do klasy wróżbiarstwa, nic nie mogło popsuć ich świetnych humorów. Syriusz wykorzystał zaklęcie Jamesa, którym ten wczoraj podpalił obrus, a dziś udało się to wykonać na szacie Lucjusza Malfoy'a.
 - Był prawie tak czerwony na twarzy, jak jego kolor włosów! - mówił James ocierając z policzków łzy szczęścia. - Wszystko miał pod kolor.
 - Ciszej proszę! - odezwała się profesor Trelawney. - Jesteście tutaj, żeby nauczyć się przepowiadać przyszłość, a moje wewnętrzne oko widzi, że niektórzy z was zajmują się zupełnie innymi sprawami. - Tu spojrzała z wyrzutem na czwórkę Huncwotów. - Wytężcie umysły! Otwórzcie swoje głowy! Spójrzcie w przyszłość!...
    To była dla wszystkich wyjątkowo nudna lekcja wróżbiarstwa. Kasandra Trelawney mówiła do znudzenia o senniku, ponieważ wchodzili właśnie w fazę wróżenia z tego, co się komuś przyśni. Wiele osób, w tym także Peter, naprawdę pogrążyło się w błogim śnie. Jednak James i Syriusz postanowili wykorzystać ten czas na przeszukiwanie Zabawnych uroków i zaklęć  do zrobienia jakiegoś huncwockiego dowcipu. Znaleźli właśnie jakieś proste i postanowili go wypróbować.
    James uniósł różdżkę i wycelował nią w nową książkę Petera, którą przysłali mu dość niedawno z Esów i Floresów. Mruknął cicho "Denervanter!" , i książka zaczęła (niczym Potworna Księga Potworów) kłapać zębami zjadając to, co przyszło jej napotkać na swojej drodze. Uczniowie zbudzili się z nietęgimi minami, lecz po chwili uśmiechali się od ucha do ucha widząc, jak książka śmiga po klasie rozrzucając wokoło papiery. Profesor Trelawney nie była tym jednak zadowolona i natychmiast kazała Rogaczowi cofnąć zaklęcie.
 - O to chodzi, że my wcale go nie znamy! - usprawiedliwiali się James i Syriusz.
 - Koniec lekcji! Wracajcie to swoich dormitoriów! - krzyczała Trelawney. - Nie, nie. Potter i  Black zostaną. Black zaniesie tę książkę... NIE CHCĘ WIEDZIEĆ JAK, PO PROSTU MASZ JĄ ZANIEŚĆ do pana Filcha... A Potter posprząta tutaj, bez użycia czarów. JUŻ!
    Tak więc Syriuszowi z lekką pomocą Jamesa udało się obezwładnić kłapiącą książkę i szamotając się z nią po schodach zanieść do Filcha. Tymczasem Rogacz zaczął mozolnie zbierać papierki leżące na całej podłodze.
    Kiedy zaczęły boleć go już ręce i kolana od klęczenia, postanowił pójść zapytać się Trelawney, czy nie pozwoli mu teraz użyć czarów, żeby mógł skończyć to szybciej. Siedziała na fotelu, z głową opartą o stół, nad wyjątkowo grubą książką. James pomyślał, że usnęła, a jego różdżka spoczywała tuż koło ręki profesorki. Sięgnął po nią delikatnie, a wtedy...
    ...Trelawney wstała. Jej oczy były dziwnie duże, wpatrywały się w Jamesa bez jednego mrugnięcia. Złapała go mocno za ramię i przemówiła dziwnym, ochrypłym głosem.
 - TO WY JESTEŚCIE TYMI, KTÓRZY TRZY RAZY MU SIĘ SPRZECIWIĄ... TO WY JESTEŚCIE TYMI, KTÓRZY ODDADZĄ ŻYCIE DLA RATOWANIA SYNA... SYNA KTÓREGO PAN CIEMNOŚCI NAZNACZY JAKO RÓWNEMU SOBIE... OBDARZY GO MOCĄ WIĘKSZĄ NIŻ POSIADA... ON WYBIERZE WAS... WAS, WŁAŚNIE WAS... ZDRADZI WAS PRZYJACIEL... STRZEŻCIE SIĘ SWOICH PRZYJACIÓŁ...!  Ekhe, ekhe!
    Głos, który tak przeraził Rogacza, przerodził się z dziwny, suchy kaszel. Stał i patrzył na nią jak trzyma się za serce, patrząc na niego podejrzliwie.
 - Starość, niestety... - powiedziała. - A ty wciąż tu jesteś? Oh, no dobrze, pozwolę ci użyć czarów, ale już nigdy nie rób tego na moich lekcjach. No, sprzątaj i znikaj, chłopcze!
    James jednym machnięciem różdżki usunął papierki z podłogi, po czym wybiegł z klasy wróżbiarstwa przeskakując po czy stopnie na raz. Nie wiedział co się stało, sens tych słów całkowicie do niego nie docierał, chciał tylko jednego: jak najszybciej porozmawiać o tym z przyjaciółmi.

~*~

    Tymczasem Lily Evans siedziała w ławce na lekcji mugoloznastwa, robiąc własnoręczne notatki. Siedziała w ławce z Alissą, która skrobała coś zawzięcie po kawałku pergaminu. Ruda patrzyła przez okno, na błonia pokryte grubą warstwą śniegu.
    Powieki coraz bardziej jej się zamykały... Nie, ale przecież nie może zasnąć, nie może... Ale tak bardzo jej się chce... Tylko chwilkę, tylko chwilkę się zdrzemnie... Poczuła okropny ból głowy... "To na pewno przez te zajęcia..." mówiła sobie.
    Znalazła się w dużym, okrągłym pokoju ze stolikami porozkładanymi tu i ówdzie. Na podłodze leżało pełno papierków, ktoś musiał zrobić tu spory bałagan... Jakaś postać siedziała w fotelu, spała, nie poruszała się... A jakichś chłopiec, chciał wziąć różdżkę, która leżała koło ręki kobiety...
    Ale zaraz. Skądś zna tego chłopca... Te okulary i pomierzwione włosy... James, to pewnie James Potter. Ale ta mina... Ta mina nie przypomina jego wesołej twarzy. Jest przestraszony, patrzy ze strachem w oczach na kobietę, która nagle wstała, złapała go za ramię i coś do niego mówiła, takim dziwnym, ochrypłym głosem...
 - TO WY JESTEŚCIE TYMI, KTÓRZY TRZY RAZY MU SIĘ SPRZECIWIĄ... TO WY JESTEŚCIE TYMI, KTÓRZY ODDADZĄ ŻYCIE DLA RATOWANIA SYNA... SYNA KTÓREGO PAN CIEMNOŚCI NAZNACZY JAKO RÓWNEMU SOBIE... OBDARZY GO MOCĄ WIĘKSZĄ NIŻ POSIADA... ON WYBIERZE WAS... WAS, WŁAŚNIE WAS... ZDRADZI WAS PRZYJACIEL... STRZEŻCIE SIĘ SWOICH PRZYJACIÓŁ...!
    Krzyknęła, ale jej krzyk wydał się dziwnie daleki. Otworzyła oczy. Dalej była w szkole, tu w Hogwarcie. Ale ta klasa za snu, wydała się jej dziwnie znajoma... Przetarła powieki i spojrzała na Alissę i Lavender, które przyglądały się jej podejrzliwie. Nagle zabrzmiał dzwonek, i wszystkie trzy przyjaciółki zebrały swoje rzeczy, po czym wyszły na zatłoczony korytarz.
 - Zasnęłaś! - powiedziała Alissa karcącym tonem.
 - Lily, co się stało? - rzekła pieszczotliwe Lavender.
    Ruda zawahała się. Powiedzieć, czy nie powiedzieć?
 - Miałam taki dziwny sen... Jakiś chłopiec... Jakaś kobieta... - wyszeptała.
 - Lilka, to był tylko zły sen. Nie przejmuj się.
 - Nie Lav, to nie był zwykły sen... Usłyszałam jakieś... głosy... Krzyknęłam...
    Lavender i Alissa spojrzały na siebie znacząco. Obie były jednego zdania: to tylko jakiś zły koszmar, który nawiedził Lily podczas lekcji.
 - Głosy? Nic nie mówiłaś. Nie krzyczałaś.
 - Lily, choć już. Jesteś zmęczona. Za dużo bierzesz na siebie. No chodź!
 - Słyszenie głosów nie jest szczęśliwą oznaką - powiedział jeden z portretów na ścianie, przedstawiający starego czarodzieja w żółtym cylindrze. - Nawet w świecie czarodziejów...

~*~

 - ...i wtedy wyszedłem. - zakończył swą opowieść James.
    Huncwoci siedzieli w Pokoju Wspólnym Gryfonów, grzejąc się przed kominkiem i słuchając Rogacza, który zdał im relację w tego, co działo się po odejściu Syriusza.
 - Mówiła to do ciebie? - zapytał Remus.
 - To było dziwne... Mówiła do mnie, jakbym się rozszczepił. Jakby oprócz mnie tam ktoś jeszcze był. Nie mówiła "ty" tylko "wy".
 - Dziwne, bardzo dziwne... - mrukną Lupin.
 - Co o tym myślicie? - ponaglał przyjaciół James.
 - Że to stara dziwaczka, która próbowała cię przestraszyć za to, że narobiłeś takiego sajgonu w jej klasie - powiedział Łapa. - I najwyraźniej się jej udało.
 - Ona lubi straszyć ludzi i przepowiadać im nagłą śmierć, to prawda.
 - Więc uważacie, że ona... mnie nabrała?
 - Jest to jedna z możliwości - mówił Remus. - Ale myślę, że powinieneś iść do Dumbledore'a, on ci doradzi, nie my. Powinien o tym wiedzieć.
 - Chyba zwariowałeś Lunatyczku - odparł James.
 - Dlaczego nie?
 - Nie chcę wyjść na idiotę! Łapa ma rację, ona udawała. Może to było coś w rodzaju kary...? Chciała mnie przestraszyć, to wszystko... Idę na górę, jutro mam trening quidditcha z samego rana i muszę się wyspać. Do zobaczenia!
    Rogacz wszedł spiralnymi schodami do dormitorium i położył się na łóżku, nie przebierając się do snu. Wcale nie był zmęczony. Chciał po prostu zostać sam. Zastanawiał się, czy nie popełnił błędu mówiąc o tym swoim przyjaciołom. "Głupi jesteś i tyle" mówił głosik w jego głowie. Jednak to przyjaciele... Powinni wiedzieć.
    Tyle pytań chciałby zadać, uzyskać odpowiedzi. Chciałby się dowiedzieć, o co chodziło Trelawney, bo wcale nie uwierzył, że zrobiła to specjalnie. Zamknął oczy i wyobrażając sobie siebie idącego za rękę z Lily, zasnął.

14 komentarzy:

  1. Taki mi sie wydaje, ze Remus nie miał ojca bo go wilkołak zabił.
    Ale piszesz świetnie! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy 2. Remus miał ojca który OBRAZIŁ wilkołaka a ten w zemście ugryzł mu syna. Czy jakoś tak ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Remus miał ojca, który nie chciał zgodzić się na współpracę z Greybackiem i dlatego ugryzł Lunatyka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trelawney nie pracowała jeszcze w Hogwarcie .. Dumbledore przyjął ją, jak Huncwoci skończyli szkołę

    OdpowiedzUsuń
  5. Ludzie, przecierz to Kasandra, a nie Sybilia! Ta druga jest córką tej pierwszej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację! Autorka się nie pomyliła tak jak inni twierdzą (chodzi mi o Kasandrę)

      Usuń
    2. Sybilla była wnuczką a nie córką Kasandry :)

      Usuń
  6. Pierwszą osobą jaka uciekła z Azkabanu, był Syriusz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właściwie pierwszy uciekł Barty Junior, ale to Syriusz uciekł jako pierwszy bez niczyjej pomocy.

      Usuń
    2. Gdyby trzeba było się tak kurczowo trzymać treści "Harry'ego Pottera" to mielibyśmy tutaj kopię dzieła Rowling. xD

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta, która walczy o marzenia23 marca 2014 13:16

    Ta przepowiednia Trelawney była super. Na początku to myślałam że chodzi o Sybillę, ale na szczęście potem w tekście wszystko się wyjaśniło :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Otóż... Zauważyłam dwa błędy. Po pierwsze - to Syriusz jako pierwszy uciekł z Azkabanu. A po drugie - W sali do Wróżbiarstwa najpierw był dzwonek, a później przepowiednia. W sali mugoloznawstwa było na odwrót - najpierw przepowiednia, a potem dzwonek. O ile dobrze pamiętam, dzwonek jest w całej szkole w jednym momencie... No chyba, że mam aż tak złą pamięć, że nie pamiętam wydarzeń sprzed trzech dni...
    A tak poza tym, to super piszesz i cieszę się, że trafiłam na ten blog.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń