6 grudnia 2012

94. Prawda cię wyzwoli, cz. I


„Osiągając dno nie znalazłem tam pereł ani skarbów. Ale spotkałem tam anioła, który ofiarował mi coś więcej…dał mi narzędzia za pomocą których z desek doświadczeń zatopionych tam ludzkich wraków zbudowałem drabinę dzięki której wydostałem się na powierzchnię by rozpocząć nowe życie i stać się aniołem dla innych”.
Seneka

~*~


Czerwiec 1994.

     Samotność jest najgorszą chorobą ludzkości. W jej towarzystwie świat przestaje być piękny. Człowiek widzi tylko to, co najgorsze, przestaje wierzyć w innych ludzi, staje się więźniem samego siebie i swojej świadomości. W samotności gorzkie myśli krążące w głowie wywołują nieznośny, pulsujący ból. Skaleczona dusza ugina się pod ciężarem istnienia, w popękanym sercu nie ma już miejsca na nadzieję, ciało staje się wątłe i kruche, jakby można je było zniszczyć jednym słowem.
     Drogę wyznacza cel. Syriusz Black wiedział, że nim obróci się w pył, nim odejdzie raz na zawsze z tego świata, musi skończyć, co zaczął. Nie liczył się sposób, tylko efekt, bo Łapa wiedział, że odzyskanie swojej tożsamości jest kluczem do spokoju. Nie mógł umrzeć, póki nie doprowadzi spraw do końca – wierzył, że jest to winny Jamesowi. Rozumiał to jako nieformalną obietnicę, złożoną tuż przed śmiercią przyjaciela – winny musiał ponieść karę. A przecież chodziło o coś więcej, tu zawsze chodziło o coś więcej…
     Ale może właśnie na tym polega odwaga. Kiedy człowiek już o nic nie dba.
     Nie mógł czekać dłużej. Podświadomie czuł, że nadszedł ten dzień, w którym prawda wyjdzie na jaw, a on będzie mógł odejść spokojny, spełniony. Potwór zemsty, zamieszkujący jego klatkę piersiową, przebudził się rozwścieczony, rządny krwi, morderstwa. Sprawiedliwości. Za życie Jamesa Pottera i Lily Evans, za krzywdy Remusa Lupina, oraz za jego, Syriusza Blacka, istnienie. Świat mógłby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby dwanaście lat temu Peter Pettigrew nie wydał Potterów w ręce Lorda Voldemorta.
     Świat mógłby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby dwanaście lat temu on, Łapa, nie zaproponował Potterom, by ich Strażnikiem Tajemnicy został Glizdogon.
     Zacisnął ręce w pięści, starając się opanować ogarniający go gniew. To wszystko już dzisiaj musi się skończyć. Nie będzie litości, nie będzie powrotu do wspomnień, gry na emocjach i uczuciach. Pozostało już tylko jedno – samo umieranie.
     Spojrzał na rudego kota, siedzącego tuż obok i kiwnął lekko głową.
     Krzywołap zamruczał z uciechy, przyjął z radością porcję pieszczot, po czym ruszył w kierunku tunelu, trzymając wysoko w górze swój puszysty ogon. Wielki, czarny pies ruszył chwilę później tuż za nim.

~*~


     Obserwował z ukrycia.
     Nie wiedział, dlaczego Harry, Ron i Hermiona znaleźli się na błoniach akurat w to popołudnie, ale to nie miało żadnego znaczenia. Oczy utkwione miał w tylko jednym punkcie, bowiem Peter Pettigrew znów się odnalazł. Spoczywał teraz w kieszeni koszuli rudego Gryfona. Już niedługo… Tym razem Łapa nie pozwoli, by mały Glizdogon znów mu się wymknął. Za dużo było pomyłek – jeśli Krzywołapowi nie uda się go schwytać, on sam wynurzy się z cienia, by dopaść winowajcę i zdrajcę przyjaciół.
     Nie był pewny, co dzieje się pod peleryną, która tylko od czasu do czasu powiewała, smagana silnym wiatrem, odsłaniając nogi Gryfonów. Ale Krzywołap już zmierzał w ich stronę. Jego żółte ślepia płonęły w panującym dookoła półmroku.
 - Krzywołap! – Dobiegł go kobiecy głos spod peleryny. – Nie! Idź sobie, uciekaj!
     W następnej chwili kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie.
     Syriusz, swoim bystrym, psim wzrokiem, zauważył, jak szczur wymyka się z kieszeni i zeskakuje na ziemię. Rudy kot ruszył zaraz za nim, sycząc groźnie. Następnie Ron Weasley zrzucił z siebie pelerynę-niewidkę i pognał za nimi, nie bacząc na rozpaczliwe wołanie swoich przyjaciół.
     Podszedł trochę bliżej, nie chcąc pominąć niczego. Gryfonowi udało się ponownie złapać szczura, odpychając na bok Krzywołapa. Ledwo udawało mu się utrzymać Parszywka w rękach, szczur bowiem wyglądał, jakby wpadł w szał. Harry i Hermiona dołączyli do Weasleya, ale Syriusz już tego nie widział – oczy utkwił w małym szczurze, który wił się i szarpał. Bał się, że za chwilę Ron po prostu go wypuści, a do tego nie mogło dojść. Wyruszył truchtem z cienia drzew, pokazując swoje białe, szpiczaste kły.
     Jest już tak blisko...
     Kątem oka dostrzegł, jak Harry sięga za pazuchę po różdżkę. Niewiele myśląc napiął mięśnie i skoczył ku niemu, przewracając chłopca na trawę. Zawrócił, szykując się do kolejnego ataku: odnalazł postać Rona i bez wahania rzucił się na niego. Nie patrzył, co dzieje się dookoła: ważne było, że Gryfon wciąż kurczowo ściska w rękach Parszywka, zaczął go więc ciągnąć w kierunku tunelu, podczas gdy Krzywołap unieruchomił Wierzbę Bijącą. Rudowłosy wciąż próbował się bronić, krzycząc i szarpiąc się, aż przy wejściu do ciemnego korytarza coś nieprzyjemnie chrupnęło w jego nodze. Ron wrzasnął, ale Syriusz się nie zatrzymał. W oddali ujrzał, że drzewo znów ożyło, a jedna z jego gałęzi właśnie chlasnęła Harry’ego w twarz.
 - Zostaw mnie, czego ode mnie chcesz?! – mówił Ron, skrzywiając się z bólu. Łapa prawie go nie słuchał; całą swoją uwagę skupił na szczurze, który piszczał przeraźliwie, uwięziony w dłoniach chłopca. Krzywołap również utkwił w nim swoje żółte ślepia.
     Doszli do wnętrza Wrzeszczącej Chaty. Syriusz przytargał Gryfona aż do sypialni, gdzie puścił go dość nieczule na zakurzoną podłogę, obok wielkiego łóżka z czterema kolumienkami. Kot Hermiony wskoczył na łoże i przysiadł na jego skraju, obserwując uważnie wszystko dookoła. Łapa zauważył, że noga chłopca jest wygięta pod dziwnym kątem i stwierdził błyskotliwie, że prawdopodobnie jest złamana.
     Ale jakie to miało znaczenie, skoro Peter Pettigrew dziś umrze…?
     Przybrał swoją ludzką postać i założył na siebie brudną, podartą szatę – tę samą, w której kilka miesięcy temu uciekł z Azkabanu. Młody Weasley wytrzeszczył na niego oczy.
 - Syriusz Black! – wrzasnął. – Ty… ten pies… Harry…
 - Tu i tak nikt cię nie usłyszy – odparł spokojnie Łapa. Głos miał ochrypły, nie używał go od tak dawna, że sam zadumał się chwilę nad jego barwą. – Nie wypuszczaj z rąk szczura.
     Oczy Rona pełne były przerażenia.
     Syriusz mógł zakończyć to już teraz. Obracał w rękach różdżkę, którą wyciągnął z kieszeni chłopca. Dwa słowa, jedno zaklęcie… i Peter Pettigrew zapłaci za wszystko, zginie, bo powinien odejść z tego świata już dwanaście lat temu, kiedy Black dopadł go na tej mugolskiej, zatłoczonej ulicy. Ale Glizdogon okazał się najsprytniejszy z nich wszystkich. Oszukał ich i wygrał na loterii istnienia kolejne lata nędznego życia…
     Już niedługo odpowie za zło, które wyrządził.
     Na co więc czekał? Odpowiedź była prosta – na Harry’ego, swojego chrzestnego syna. On miał prawo znać prawdę, miał prawo wiedzieć, kto jest winnym śmierci jego rodziców. Wiedział, że przyjdzie. Był równie dobrym i oddanym przyjacielem jak jego ojciec.
     Sekundy ciągnęły się przerażająco długo. Łapa przysiadł w ciemnym kącie, nie zwracając uwagi na jęki Rona i piski Parszywka. Gniew w jego sercu osiągnął najwyższą wartość, ogień szalał w jego duszy, żądając tylko jednego – zemsty. Teraz, kiedy już znalazł się w jednym pomieszczeniu ze zdrajcą, z Peterem Pettigrewem, przeszłość znów wróciła do niego ze zdwojoną siłą, żądając sprawiedliwości, ofiar, prawdy.
     Czekał na to dwanaście lat…
     Aż wreszcie usłyszał kroki na schodach. Wyprostował się, wciąż pozostając jednak w cieniu. Wytężył słuch, nie chcąc puścić mimo uszu żadnego słowa.
 - Ron, nic ci nie jest? – zapytała Hermiona.
 - Gdzie jest ten pies?
 - To nie pies – jęknął Weasley. – Harry, to pułapka… To nie pies, to animag…
 - Co?
     Syriusz zrobił krok do przodu, zatrzaskując z hukiem drzwi.
 - Expelliarmus! – krzyknął.
     Zręcznie złapał do jednej ręki dwie różdżki, po czym wyprostował się, przyglądając się Harry’emu – pierwszy raz z takiego bliska. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że stoi przed nim on, James Potter. Te same czarne włosy, wiecznie potargana, wątła postawa i okrągłe okulary na nosie… Tylko te oczy, oczy pięknej Lily Evans…
 - Byłem pewny, że przyjdziesz, żeby ratować swojego przyjaciela – powiedział cicho Łapa. – Twój ociec zrobiłby to samo dla mnie. Jesteś bardzo dzielny, nie pobiegłeś po nauczyciela… A ja jestem ci za to wdzięczny, bo to wszystko bardzo ułatwi…
     Nie potrafił pozbyć się goryczy w swoim głosie. Nie uszło jego uwadze, jak dobre, zielone oczy Harry’ego błysnęły dziwnym gniewem, iskrą szaleństwa.
 - Jeśli chcesz zabić Harry’ego, będziesz musiał zabić i nas! – krzyknął Ron, z trudem podnosząc się z podłogi. Skrzywił się z bólu, ale oparł się o przyjaciela i nie upadł.
 - Połóż się, bo jeszcze bardziej uszkodzisz sobie nogę – odparł łagodnie Syriusz. – Tej nocy dojdzie do tylko jednego morderstwa.
 - Tylko jednego? – prychnął natychmiast Harry. – Co się stało? Ostatnim razem nie byłeś taki łagodny. Nie zawahałeś się przed zabiciem tych wszystkich mugoli, chociaż zależało ci na śmierci tylko tego małego Pettigrew… Co się stało, czyżbyś zmiękł w Azkabanie?
 - Uspokój się! – pisnęła Hermiona.
 - ON ZABIŁ MOICH RODZICÓW! – wrzasnął Harry, po czym rzucił się na Łapę.
     Syriusz nie spodziewał się, że chłopiec może zrobić coś aż tak głupiego. Nie zdążył podnieść różdżki i poczuł, jak ciepła dłoń jego chrzestnego syna zaciska się na jego szyi. Próbował strzelić na oślep jakimś zaklęciem, ale chybił. We Wrzeszczącej Chacie rozpętało się piekło: Ron wrzeszczał, Harry walił go pięściami na oślep, aż w końcu udało mu się wyszarpać różdżkę. Nie pomógł nawet Krzywołap, który wbił pazury w ramię Chłopca, Który Przeżył; Gryfon odtrącił go i skierował różdżkę na bezbronnego Blacka.
 - Chcesz mnie zabić, Harry? – zapytał, po raz pierwszy tej nocy czując lekki strach.
 - Zabiłeś moich rodziców. – Głos lekko mu drżał.
 - Nie przeczę – odrzekł cicho Łapa, czując niespodziewany uścisk w sercu. – Ale gdybyś wiedział wszystko…
 - Wszystko? Sprzedałeś ich Voldemortowi, to mi wystarczy!
 - Musisz mnie wysłuchać. Będziesz żałował, jeśli tego nie zrobisz. Nie rozumiesz…
 - Rozumiem o wiele więcej, niż ci się wydaje – stwierdził stanowczo młody Potter. – Nigdy jej nie słyszałeś, co? Mojej mamy… próbującej powstrzymać Voldemorta przed zabiciem mnie… I ty do tego doprowadziłeś, ty ich zdradziłeś…
     Syriusz poczuł na ciele zimny, nieprzyjemny dreszcz, ale nie miał czasu, by szukać jego źródła, bo w tej samej chwili na jego klatkę piersiową wskoczył Krzywołap. Zwinął się w kłębek zwrócony pyskiem w kierunku Harry’ego, jakby miał być tarczą, zapewniającą Blackowi bezpieczeństwo. Coś zmieniło się w wyrazie twarzy chłopca. Zacisnął mocniej palce na różdżce, jakby nie był do końca pewny, co powinien zrobić.
     Ciążącą ciszę przerwał odgłos kroków na schodach. Łapa zadrżał ze strachu.
 - Tu jesteśmy! – krzyknęła Hermiona. – Na górze! Syriusz Black… Szybko!
     Drzwi otwarły się z hukiem, a do środka pomieszczenia wpadł Remus Lupin. Był chorobliwie blady, palce zaciskał na wyciągniętej przed sobą różdżce; jednym, szybkim spojrzeniem ogarnął to, co działo się dookoła, po czym zdecydowanym ruchem nadgarstka rozbroił Harry’ego. Serce tłukło mu się w piersi jak oszalałe, kiedy zrobił kilka kroków do przodu i drżącym głosem zwrócił się do Łapy.
 - Gdzie on jest, Syriuszu?
     W pierwszej chwili Black wzruszył się, widząc przyjaciela. Jednak to przelotne uczucie szybko go opuściło. Podniósł powoli rękę i skazał palcem na Rona.
 - Ale… dlaczego się nie ujawnił – myślał głośno Remus, wpatrując się w przyjaciela przenikliwym spojrzeniem, jakby chciał wedrzeć się do jego umysłu. – Przez tyle lat… Chyba, że… chyba, że on był tym… zamieniliście się… nic nie mówiąc…
     Kiedy Łapa kiwnął głową, oczy Lunatyka zajaśniały dziwnym blaskiem.
 - TO NIEMOŻLIWE! – krzyknęła Hermiona, zwracając na siebie uwagę zebranych. – Ty… ty… Nie powiedziałam nikomu, ukrywałam to ze względu na ciebie…
 - Uspokój się, Hermiono… Zaraz ci wyjaśnię…
 - Zaufałem ci. – Do rozmowy włączył się Harry. – Zaufałem ci, a ty przez cały czas się z nim przyjaźniłeś…
 - Mylisz się. Nie byłem przyjacielem Blacka przez dwanaście lat. Pozwól mi wyjaśnić…
 - NIE! – wrzasnęła ponownie Hermiona. – Harry, nie ufaj mu, to on pomógł Blackowi dostać się do zamku, on też pragnie twojej śmierci, to… WILKOŁAK!
     Remus zbladł jeszcze bardziej. Wypowiedziane przez dziewczynę słowa wisiały chwilę w powietrzu, jakby właściwe ich zrozumienie wymagało czasu.
 - Wstydź się, Hermiono, to grubo poniżej twoich zwykłych możliwości – stwierdził sucho po chwili. – Z tych trzech zdań tylko jedno jest prawdziwe. Nie pomagałem Syriuszowi dostać się do zamku i z pewnością nie pragnę śmierci Harry’ego… Ale nie przeczę, że jestem wilkołakiem. – Zawiesił na chwilę głos, po czym przeniósł wzrok z powrotem na Gryfonkę. – Od kiedy o tym wiesz?
 - Od dawna – odparła szybko. – Od czasu, gdy pisałam wypracowanie dla profesora Snape’a…
 - Byłby zachwycony – przerwał jej chłodno Lupin. – Zadał wam ten temat, mając nadzieję, że ktoś z was zda sobie sprawę, o czym świadczą objawy mojej choroby. Sprawdzałaś tabele księżycowe? Zrozumiałaś, że zawsze jestem chory podczas pełni? A może zwróciłaś uwagę, że mój bogin zmienił się w księżyc, kiedy mnie zobaczył?
 - I to i to – stwierdziła Hermiona. – Ale gdybym była choć trochę mądrzejsza, powiedziałabym wszystkim, kim naprawdę jesteś!
 - Przecież wiedzą. W każdym razie nauczyciele.
 - Dumbledore zatrudnił cię, wiedząc, że jesteś wilkołakiem? – zdumiał się Ron. – Czy on zwariował?
 - Niektórzy nauczyciele tak myśleli – rzekł Lunatyk. – Dużo wysiłku włożył w to, by ich przekonać, że zasługuję na ich zaufanie…
 - I MYLIŁ SIĘ! – wrzasnął Harry. – POMAGAŁEŚ MU PRZEZ CAŁY CZAS!
     Syriusz drżał na całym ciele. Bał się, że im dłużej będzie trwała ta rozmowa, tym bardziej oddala się od niego morderstwo Petera. Powlókł się w kierunku łóżka, na które opadł ciężko, chowając twarz w dłoniach. Krzywołap wskoczył na jego kolana.
 - Nie pomagałem Syriuszowi – wyjaśnił Lupin. – Dajcie mi szansę się wytłumaczyć. Proszę… – Zwrócił im różdżki. – Jesteście teraz uzbrojeni, my nie. Wysłuchacie mnie?
     Spojrzeli na siebie, jakby nie byli do końca pewni, czy robią dobrze.
 - Skoro mu nie pomagałeś, to skąd wiedziałeś, że Black jest tutaj? – zaczął Harry.
 - Mapa – odrzekł Remus z wyraźną ulgą. – Przeglądałem ją w swoim gabinecie i…
 - Wiesz, jak ona działa?
 - Oczywiście. Pomagałem ją narysować… To ja jestem Lunatyk. Tak w szkole nazywali mnie moi przyjaciele.
 - TY ją narysowałeś?!
 - Najważniejsze jest to, że dziś wieczorem obejrzałem ją sobie dokładnie, ponieważ domyślałem się, że ty, Hermiona i Ron możecie wymknąć się z zamku, żeby odwiedzić Hagrida przed egzekucją Hardodzioba. – Zaczął przechadzać się po pomieszczeniu. – Mogliście mieć na sobie starą pelerynę twojego ojca…
 - Skąd wiesz o pelerynie?
 - Och, tyle razy widziałem, jak James pod nią znikał! Rzecz w tym, Harry, że nawet będąc pod peleryną, nie znika się z Mapy Huncwotów. Obserwowałem, jak idziecie przez błonia i wchodzicie do chatki Hagrida. Dwadzieścia minut później wyszliście stamtąd i skierowaliście się w stronę zamku. Ale wówczas już ktoś wam towarzyszył.
 - Co? – odezwał się Ron. – Nie, to nie prawda!
 - Ja też nie mogłem w to uwierzyć – ciągnął Lupin. – Myślałem, że z tą mapą jest coś nie w porządku. Bo niby skąd on się tam wziął?
 - Nikogo z nami nie było!
 - Ale wtedy zobaczyłem jeszcze jedną plamkę, poruszającą się szybko w waszym kierunku… Syriusz Black… Zobaczyłem, jak wpada na was, wciąga was dwóch pod Wierzbę…
 - Jednego z nas! – sprostował Weasley.
 - Nie, Ron. Dwóch. – Zatrzymał się przed Gryfonem. – Mógłbym rzucić okiem na twojego szczura?
 - Co? A co ma z tym wspólnego mój szczur?
 - Wszystko. Mogę go zobaczyć?
     Ron wahał się przez chwilę, ale w końcu wyciągnął z kieszeni wciąż szarpiącego się wściekle Parszywka. Siedzący na kolanach Łapy Krzywołap zasyczał groźnie.
 - I co? – zapytał rudowłosy. – Co z nim nie tak?
 - To nie jest szczur – powiedział niespodziewanie Syriusz Black.
 - Co? Przecież każdy widzi, że to szczur, Parszywek…
 - Mylisz się. To czarodziej – dopowiedział Lupin.
 - Animag – dodał Łapa. – Nazywa się Peter Pettigrew.

_________________________
Ten rozdział jest prawdopodobnie największym rozczarowaniem tego roku, ale do końca Więźnia Azkabanu już bliżej niż dalej. Przepraszam za ten wybryk powyżej - mogę jedynie zapewnić, że druga cześć jest o wiele lepsza.

15 komentarzy:

  1. Nie jest zły :) Końcówka średnia, no bo to wydarzenia z książki po prostu, ale jednak miło przeczyta je z perspektywy Syriusza :) Także jest fajnie! Pozdrawiam serdecznie, mikołajkowo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem druga :) Rozdział jak zwykle świetny. Mam nadzieję ,że kolejny dodasz szybko bo nie mogę się już doczekać. :D Mam pytanie o ile mogę zapytać, czemu akurat Huncwoci i co natchnęło Ci do napisania bloga o ich przygodach?
    ~Liv

    OdpowiedzUsuń
  3. Co przeprasza? Ten rozdział był świetny, czytałam go z zapartym tchem. Może i jest dużo z książki ale niby jak napisać to inaczej? Nawet nie waż się myśleć że coś Ci nie wyszło! Skoro następny rozdział ma być lepszy czyli następny będzie Genialny!!! Pozdrawiam!
    -Aleks

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę zabrakło mi tu emocji, które tak wyróżniały inne rozdziały... Syriusz, który widzi Remusa po tak długim czasie, Syriusz, który jest tak blisko swojego największego wroga...I Lupin! Jak to wyglądało z jego perspektywy? Co poczuł gdy ujrzał nazwisko Petera, gdy zobaczył Syriusza?

    Skupiłaś się na samej akcji, ale przebieg wydarzeń przecież doskonale znamy. Liczyłam na więcej 'nowości' w postaci przemyśleń i uczuć, które targały bohaterami. A to przecież moment przełomowy, w którym tych emocji z pewnością było aż w nadmiarze. Trochę widać, że ten etap opowiadania Ci nie leży i że cieszysz się, że 'do końca Więźnia Azkabanu bliżej niż dalej'.

    Mały niedosyt tym bardziej każe mi oczekiwać z niecierpliwością na dalszy ciąg:)
    Pozdrawiam serdecznie:)
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam na Twój blog natrafiłam przypadkiem jakoś trzy dni temu i już nadrobiłam zaległości :D Świetnie piszesz ,zazdroszczę Ci talentu. Trochę szkoda Remusa, James i Lily nigdy nie dowiedzieli się ,że Lunio nie był zdrajcą. Jak byś mogła zajrzyj do mnie. Bolga założyłam dziś. Wiem ,że dużo jest do poprawy.
    ://huncwocka-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Łał! PO prostu łał. Przepraszam że nie komentowałam, ale teraz to nadrobię. Naprawdę twój blog to klasyk! Uwielbiam go!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy kolejny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Na SiS jest już ocena Twojego bloga, numer 883.

    PS. Wybacz, że nie udzielałam się na echu, ale chciałam skończyć z Huncwotami w tym miesiącu ;) Na dniach nadrobię zaległości.

    OdpowiedzUsuń
  9. Co ty gadasz...cudaśny rozdział :) Biedny Syriusz...musiał tyle wycierpiec i słuchac oszczerstw na swój temat ;C Biedaczysko...całe szczęście , że Lunio szybko pojął co się stało i wybaczył mu...ale pominęłaś Snape i kilka innych rzeczy...to nic ;D I tak zajebisty jest :) Do następnego i weny dużo życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. jejciu super blog tak mnie wciągnął, że nie mogłam przestać czytać aż się zdziwiłam gdy przeczytałam najnowszą notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Rok 2012. Od upadku Voldemorta minęło ponad czternaście lat. Starsi czarodzieje do dzisiaj wspominają ciężkie czasy, jednak dla większości młodych są to jedynie mgliste wspomnienia z dzieciństwa. W powietrzu czuć beztroskę.
    Hogwart nie przypomina już szkoły, do której uczęszczał Harry Potter. Dyrektorką łączącą stare i nowe, dbającą o zachowanie tradycji, nie będącą jednocześnie zamkniętą na nowości od pamiętnego roku 1997 pozostaje Minewra McGonnagall. Mimo swojego wieku potrafi sprostać zmianom, jakie zaszły przez ostatnie piętnaście lat.
    Coraz częściej zacierają się granice pomiędzy światem magicznym a mugolskim. Ostatki arystokratycznych rodów wciąż starają się pilnować czystości krwi, jednak większość społeczeństwa ceni sobie bardziej umiejętności magiczne niźli pochodzenie czy też ilość znamienitych przedstawicieli familii w historii. Nowinki technologiczne coraz częściej obecne są na zajęciach z mugoloznawstwa. Nie oznacza to jednak, że czarodzieje przekonali się do technologii, nie sposób spotkać takiego z telefonem komórkowym w ręce (choć te stają się coraz bardziej popularne) bądź kolczykiem w języku.
    Żyjemy w czasach świetności. Zachęcamy do zakładania postaci uczniów, studentów, a także dorosłych czarodziejów. Każda grupa wiekowa liczy wielu aktywnych graczy.

    OdpowiedzUsuń
  12. czytałam wiele blogów potterowskich, w sumie to głównie zagłębiam się w te o Huncwotach, ale tyle łez to chyba tylko na Twoim wylałam :) niesamowite, czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że szybko się pojawi. cudownie piszesz;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Brakuje mi rozdziału, w którym Lunatyk zauważył na mapie Glizdogona ..

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział był wspaniały, jak Twoje wszystkie <3

    OdpowiedzUsuń