(22 stycznia 2009)
James pojawił się dopiero następnego dnia na śniadaniu w Wielkiej Sali. W dalekim końcu stołu dostrzegł już sylwetki Syriusza, Remusa i Petera, więc śmiało poszedł w ich stronę. Z przyzwyczajenie spojrzał na sklepienie Wielkiej Sali: niebo było zachmurzone, ale nie padał deszcz. Ucieszył się, bo na dzisiejszy dzień, kiedy wszyscy wybierają się do Hogsmeade, on zamówił boisko quidditcha, chcąc zrobić ostatni trening przed wtorkowym meczem z Krukonami (od którego zależy, czy zagrają o Puchar).
Usiadł przy stole starając się unikać spojrzeń przyjaciół, którzy bombardowali go wzrokiem. Wyczekiwali, aż powie coś o wczorajszym, tak długim spotkaniu z Lily. Ale gdy Rogacz przysunął sobie półmisek z tłuczonymi ziemniakami, Łapa w końcu zaatakował.
- Jak było? - zapytał, nie starając się ukryć zaciekawienia.
- Było... - zaczął James, ale zawiesił głos. Nie chciał zdradzać nikomu tego, co wydarzyło się w Pokoju Życzeń. Czuł, że to sprawa tylko i wyłącznie pomiędzy nim, a Lily. Ale cała trójka Huncwotów wpatrywała się w niego tak, że aż go zemdliło, więc postanowił wymyślić coś, co ich usatysfakcjonuje. - ...rudo.
Syriusz zaśmiał się, co bardzo przypominało szczeknięcie psa.
- Całowaliście się? - wypalił bez ostrzeżenia Peter. Remus parsknął śmiechem, opryskując Syriusza i Jamesa herbatą, którą właśnie pił.
- Nie Peter, graliśmy w karty - syknął Rogacz wycierając twarz skrajem szaty.
- Przepraszam was - mruknął Remus oblewając się rumieńcem.
- Nie ma sprawy Luniaczku - odparł Syriusz siląc się na uprzejmość. - Już dawno nikt mnie nie opluł herbatą, myślę, że ustanowiłeś rekord...
Remus uśmiechnął się blado i utkwił wzrok w swoim pustym talerzu.
- Więc... było aż tak źle? - spytał, dalej przemawiając do talerza.
Tym razem to James wypluł sok dyniowy w stronę Glizdogona i Lunatyka, ale na szczęście zdążyli schować się pod stół. Syriusz wybuchnął śmiechem, przewracając z roztargnienia słoiczek z solą.
- Nikt nie powiedział, że było źle! - warknął James, poprawiając okulary na nosie. - Jeśli chcecie wiedzieć, było fantastycznie, tylko nie chcę o tym rozmawiać, jasne?
- Jasne - odparli chórem Remus i Peter wynurzając się spod stołu.
- Silencio! - mruknął James do wciąż rechotającego Łapy, a ten nie mógł wydać już z siebie żadnego głosu, choć dalej poruszał ustami z uśmiechem. Podniósł różdżkę i przez chwilę Rogacz myślał, że Syriusz rąbnie go jakimś zaklęciem, ale ten machnął nią w stronę rozsypanej soli, a ziarenka utworzyły napis: TO NIE FAIR. James cofnął zaklęcie. - Widzimy się o dziesiątej na boisku quidditcha - rzucił, po czym wstał od stołu i odszedł.
Syriusz natychmiast zrobił przestraszoną minę, ale Rogacz już tego nie dostrzegł. Łapa odwrócił się w stronę Remusa i Petera, którzy od razu zobaczyli, że coś jest nie tak.
- Umówiłem się dzisiaj do Hogsmeade z Sherry - rzekł prawie szeptem. - Zupełnie zapomniałem o tym treningu! Nie mogę powiedzieć Sherry, że to odwołuję, ani nie mogę nie pojawić się na boisku! Co teraz będzie?
- To proste - stwierdził Lunatyk. - James cię zabije.
~*~
W szatni Gryfonów było tłoczno. Zbliżała się godzina treningu i drużyna wkładała szkarłatne szaty, radośnie gawędząc. Na korytarzach szkoły powoli zbierał się tłum: uczniowie wybierali się dziś odwiedzić pobliską wioskę Hogsmeade.
Kiedy wszystkie zegary wybiły dziesiątą, z pokoju kapitana drużyny wyszedł James, ubrany już w szkarłatną szatę, ze swoją ukochaną Srebrną Gwiazdą w ręce. Drużyna obdarzyła go promiennym uśmiechem, a on odpowiedział tym samym. Lecz nagle zamarł w połowie kroku i stanął w miejscu jak spetryfikowany.
- Co jest? - zapytał Alex Wood, jeden ze ścigających.
- Gdzie jest Syriusz? - rzekł Rogacz, starając się tym za bardzo nie przejąć.
- Myśleliśmy, że jest z tobą - odpowiedziała Nathalie Spinnet robiąc zaskoczoną minę. - Ale widząc twoją minę...
- Może zapomniał - mruknął Archie McTroy, jeden z pałkarzy.
- Zamorduję go - zdołał tylko wydusić James zrezygnowanym tonem. - Zamorduję kretyna! Zabiję... zakopię w mrowisku... Odkopię... Dobiję... Potem znów zakopię...
- James! - syknęła ostrzegawczym tonem Sarah Marley, a że Rogacz od zawsze miał do niej słabość (oczywiście nie tak wielką jak do Lily Evans) natychmiast zamilkł.
Wyszli na szare boisko quidditcha ściskając w rękach swoje miotły. Zza murów stadionu słychać było podniecone rozmowy hogwartczyków zmierzających do Hogsmeade. Rogacz wsiadł na miotłę i wzbił się w powietrze patrząc, czy pośród nich nie ma Łapy, ale nie zobaczył nawet Remusa ani Petera.
Opadł na ziemię. Jego plan się zawalił, trening bez obrońcy nie miał żadnego sensu. A tak zależało mu na wygranej z Krukonami, na zdobyciu Pucharu Quidditcha... Wszyscy zapamiętaliby Jamesa Pottera jako kapitana, przez którego drużyna Gryffindoru straciła puchar po sześciu latach ciągłych wygranych.
- Nie martw się, James - powiedziała Nathalie. - Możemy poćwiczyć w poniedziałek.
Rogacz pokręcił przecząco głową.
- W poniedziałek boisko zamówili Krukoni. To był jedyny dobry termin.
- Przecież możemy spróbować bez Syriusza - zaproponował Ernie Passat, drugi z pałkarzy. - Pewnie zaraz przyjdzie, przekonany, że trening był o dziesiątej trzydzieści...
Jego słowa przerwał donośny huk, jakby ktoś próbował wybić dziurę w twardej ścianie. Oczy wszystkich zwróciły się korytarza w zamku: stamtąd dobiegał odgłos. A później usłyszeli krzyk. Tak, ktoś krzyczał.
Rogacz pobiegł do zamku, a reszta drużyny ruszyła za nim. Nie trzeba było długo szukać źródła owego huku: przez jedno z okien zobaczyli w korytarzu na parterze Syriusza, który z wyszczerzonymi zębami uciekał przed olbrzymią, czerwoną żelką, która wypełniała prawie cały korytarz. James parsknął śmiechem widząc minę Łapy, która była jednocześnie przerażona i rozbawiona. Wyciągając różdżkę ruszył do drzwi.
- Idziemy z tobą! - krzyknął natychmiast Alex, również sięgając za pazuchę po różdżkę. Reszta zrobiła to samo.
- Nie - stwierdził stanowczo James. - Lepiej zawołajcie kogoś... McGonagall albo Flitwicka, to nie wygląda jakby miało zamiar szybko odpuścić - rzekł, wskazując na żelkę.
Kiwnęli głowami i każdy odbiegł w innym kierunku. Nie wiedzieli, czy szukać nauczycieli w Hogwarcie, czy w Hogsmeade.
James wskoczył do korytarza i zauważył jak Łapa wbiega do toalety, zamykając za sobą drzwi. To było idiotyczne, pomyślał Rogacz, bo dla tej rozwścieczonej żelki nie było problemem wywalenie drzwi. Czując ogromną chęć wybuchnięcia śmiechem, wszedł do pustej łazienki.
Syriusz schował się w jednej z kabin. Żelka zdawała się też nie wiedzieć, gdzie on jest, bo rozwalała drzwi każdej po kolei. Wyglądało to tak komicznie, że James nie mógł już dłużej powstrzymywać śmiechu, który dusił odkąd zobaczył uciekającego Łapę. Zaczął głośno rechotać, tak, że usłyszał go Syriusz. I na nieszczęście - żelka też.
- James! - krzyknął Łapa wysyłając w górę czerwone iskry. Był w ostatniej kabinie, do której właśnie zmierzała żelka.
- Ej, ty! Gumowy kretynie! - wrzeszczał Rogacz, rzucając w przeciwnika kawałkami drewna z podłogi. - Drętwota!
Zaklęcie odbiło się od żelki i James ledwo zdołał przed nim uciec.
- Na niego to nie działa! - usłyszał głos Syriusza.
- Dzięki, że mi powiedziałeś! - odparł ze złością.
Wyrwał za pomocą zaklęcia jeden z pisuarów i rzucił go prosto na łeb czerwonej żelki. Ta otrząsnęła się, zwróciła w jego stronę i zaczęła na niego iść. To wystarczyło, żeby Łapa wybiegł z kabiny.
- Eee... cześć, żelko - powiedział szczerząc zęby James. Ku jego zdumieniu, potwór stanął w miejscu i przyglądał mu się z zaciekawieniem. Syriusz również stanął jak sparaliżowany patrząc na idiotę, który mówi do wielkiej, czerwonej żelki. - Jak się masz? Zdrówko dopisuje?
Żelka podrapała się po głowie.
- Wszy dokuczają...? - To był błąd. Potwór ryknął i ruszył na Jamesa, który zaczął się śmiać z własnej głupoty. Chwilę później stanął obok niego Syriusz.
- To było mocne - stwierdził rzucając jakieś zaklęcie. Znów się odbiło.
- Musi być jakiś sposób! - krzyknął James, próbując żelkę podpalić. Skończyło się na tym, że podpalił którąś z tylnych kabin.
- Może trzeba to zjeść! - zaproponował Syriusz.
- Dobry pomysł! Ty pierwszy!
Żelka znowu zaatakowała, ale udało im się zrobić ją w konia: odbiła się od ściany z głośnym dudnieniem. Jednak zaraz po tym zatrzepotała łbem i znów zauważyła dwóch Gryfonów w rogu toalety. Ruszyła do nich, przeraźliwie bucząc.
- Przydałby się Glizdogon - rzucił Łapa unikając ciosu żelkową ręką. - On zje wszystko! Taka żelka wystarczyłaby mu na... tydzień.
- Daj spokój! - odpowiedział James. - Jest taka urocza!
- Myślę, że pora zastosować się do dawnych metod wycofywania się z walki - zaproponował Syriusz, próbując unicestwić żelkę Petryficusem Totalusem.
- Więc co... Stara zasada? Zwiewamy czym prędzej?
- Oj tak!
Przebiegli pod wyciągniętą ręką żelki i puścili się biegiem do drzwi. Nie wiedzieli gdzie biegną, ale za bardzo się tym nie przejmowali. Słyszeli za sobą ciężkie kroki, więc wiedzieli, że żelka dalej biegnie za nimi. Zaczęli wspinać się po marmurowych schodach, szukali jakiejś klasy z metalowymi drzwiami, ale jak na złość, wszystkie tego typu były zamknięte. Postacie z obrazów z ciekawością przyglądały się tej scenie, choć wiele też chowało się w swoich ramach, kiedy przebiegała koło nich żelka. Syriusz i James wychodzili już na trzecie piętro, gdy nagle schód pod nogą Rogacza zniknął, a on uwięził się w stopniu - półapce.
W Hogwarcie wiele było takich stopni, a większość uczniowie tak dobrze znali, że omijali je z przyzwyczajenia. O tym jednak James zapomniał, myśląc o ucieczce przed żelką i teraz wołał z wyszczerzonymi zębami w stronę Syriusza:
- Zrób coś!
- James, kretynie - mruknął Syriusz, choć na jego twarzy malował się uśmiech. Potwór był coraz bliżej. Łapa próbował wyciągnąć Rogacza, ale przez pośpiech nie było to możliwe. - Świetnie - skomentował.
Żelka już wspinała się po schodach. Nie było czasu na myślenie, więc Łapa rzucił pierwsze lepsze zaklęcie, jakie przyszło mu na myśl.
- Wingardium leviosa!
Ku zdumieniu Gryfonów, podziałało. Żelkowy potwór uniósł się w powietrze, prowadzony przez różdżkę Syriusza. Poprowadził go do jakiejś nieużywanej klasy i zamknął tam za pomocą czarów. Chwile później usłyszeli dudnienie dobiegające z tej komnaty. Łapa i Rogacz wybuchnęli śmiechem.
Rechotała też zbroja stojąca na piętrze, patrząc na uwięzionego w stopniu schodach ucznia.
- Och, przymknij się - powiedział Syriusz, zatrzaskując jej przyłbicę.
- Mógłbyś mnie wyciągnąć? - spytał w końcu James.
Chwilę później przybiegło parę osób, w tym Alex, Nathalie i Sarah, a z nimi profesor McGonagall, która patrzyła na nich surowo.
- Szukaliśmy was po całym zamku! - powiedziała Nathalie.
- Gdzie to coś? - rzekła McGonagall wyciągając różdżkę. Huncwoci wskazali jej klasę, obok której stała. Weszła tam, złapała się za serce, po czym wykonując jakiś zawiły ruch różdżką spowodowała zniknięcie rozwścieczonej żelki. - Możecie mi to wytłumaczyć? - zwróciła się w stronę Łapy i Rogacza. James dalej miał na sobie strój do quidditcha.
- Też chciałbym tego posłuchać - rzekł, spoglądając na Syriusza.
Łapa nagle bardzo zainteresował się podłogą.
~*~
- Czekaj, czekaj - powiedział Remus, kiedy trzy godziny później, siedząc z Pokoju Wspólnym przed kominkiem, Syriusz opowiedział przyjaciołom o przygodzie z żelką. - Mam rozumieć, że zaczarowałeś żelkę tak, żeby cię goniła tylko po to, żeby mieć wymówkę przed Sherry i nie iść na trening?
Syriusz wyszczerzył zęby.
- Co na to James? - spytał Peter odgryzając czekoladowej żabie głowę.
- No, nie był zbyt zadowolony - odpowiedział Łapa.
Rogacz siedział nad książkami w drugim końcu pokoju obok Lily, która sprawdzała jego pracę domową. Nie wyglądał na złego, bardziej zmęczonego. Podparł głowę ręką opierając łokieć na stole i patrzył tępo w okno.
Pokój Wspólny powoli pustoszał. O jedenastej do łóżek poszli James i Peter, pół godziny później Remus. Syriusz dalej siedział przy kominku, nie zdając sobie sprawy, że poza nim, jest tutaj jeszcze tylko Lily. Obeszła fotel, na którym siedział i usadowiła się obok, patrząc na niego z wysoko uniesionymi brwiami.
- Wiem, to było głupie - powiedział od razu. Ku jego zdumieniu Lily zaczęła się śmiać, więc on też się uśmiechnął.
- Fakt, to było głupie - stwierdziła po chwili. - Syriuszu, wiesz, jak Jamesowi zależy na zdobyciu Pucharu? On kocha quidditcha.
- Zdaję sobie sprawę, znam go od siedmiu lat - odpowiedział.
- Ta dzisiejsza przygoda... Trochę go zasmuciło, że nie przykładasz się do treningów, mimo to, był zachwycony tym co stało się przed południem - dodała, nie kryjąc irytacji.
- Dla Jamesa bez ryzyka nie ma zabawy - skomentował Łapa.
- Jesteście obaj... - zaczęła, a Syriusz przyglądał jej się badawczo. - Och, obaj jesteście tacy sami - zakończyła z uśmiechem.
- Rogacz jest teraz szczęśliwy - rzucił Łapa szczerząc zęby do Lily.
- To chyba dobrze...
- Pewnie, że dobrze. Musisz wiedzieć, Lily, że James strasznie cię kocha. I bardzo zależy mu na twoim bezpieczeństwie, więc staraj się wybaczać mu tą wygórowaną opiekuńczość.
- Mówisz na przykład o Zakonie?
- Na przykład - przytaknął Syriusz. - Myślę, że boi się bardziej niż ty.
Znów uśmiechnęła się smutno, pożegnała z Syriuszem i ruszyła do swojego dormitorium. Łapa poczekał, aż ostatnia iskierka w kominku przestanie błyszczeć i sam poszedł na górę, starając się nie myśleć o zbliżającym się wtorkowym meczu. W głowie miał już tylko jedno: jutrzejszy długi spacer po błoniach w towarzystwie Sherry.
Hahahahahahahahhhhahahahaaaaaaaaaahahah!!! Ten fragment z żelką był świetny. Czytając to prawie spadłam z krzesła!
OdpowiedzUsuńrozwścieczona żelka... :-) gratuluje pomysłowości sama bym na to nie wpadła :-)
OdpowiedzUsuńZelka była naprawde śmieszna! ;D
OdpowiedzUsuńHeh, hah
OdpowiedzUsuńJęcząca Marta
A byłam pewna, że tylko ja mogę sobie wyobrazić złe, olbrzymie żelki XD
OdpowiedzUsuńŻelka!!!
OdpowiedzUsuńBrakuje mi Sherrry - nic o niej nie napisałaś. Powinna pojawiać się czasem w towarzystwie Huncwotów, a ja nawet nie wie,, jaki , a kolor włosów.
OdpowiedzUsuńHahaha xd kobito jesteś wspaniała! Xd Żelka xp
OdpowiedzUsuńTylko ja zauważyłam, że do bólu przypomina to walkę z trollem? Taka moja mała dygresja: staraj się unikać powtórzeń jeśli inspirujesz się elementami książki Rowling. Zamiast łazienki mogłaby być komnata czy sala i juz byłoby lepiej ;)
OdpowiedzUsuńPrzysięgam uroczyście, że będę czytać dalej!
Z pozdrowieniami
Maddie Tonks
Zgadzam się z Maddie Tonks. Olbrzymia żelka była ogromnie podobna do trolla. I jeszcze zaklęcie Wingardium Leviosa, takie samo jak w HP. Poza tym prześmiesznie. Nie mogłam opanować śmiechu przez 15 minut.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
J.K.Rowling