26 maja 2012

30. W imię magii i wolności


(10 września 2008)

     To, że James Potter jest chłopakiem Lily Evans, wywołało spore zamieszanie w Hogwarcie, a szczególnie wśród żeńskiej części szkoły. Coraz częściej widywało się płaczące po kątach panienki, z dziesięcioma opakowaniami chusteczek w rękach, czy przenikliwe spojrzenia dziewczyn w stronę Rudej, niczym bazyliszek. Syriusz był pewny, że to, że Lily jeszcze w ogóle żyje, jest jakimś cudem i powinna dziękować Bogu.
     Rudą jednak mało obchodziły te wszystkie puste panienki. Była tak szczęśliwa, jak nigdy przedtem. Uśmiech na dobre zagościł na jej twarzy, czuła się na prawdę wspaniale. James był wszystkim, czego potrzebowała, czego chciała. Nie miała wiele. Ale miała tyle, ile potrzeba jej do szczęścia. Miała to, co najważniejsze, i doceniała to. Modliła się, żeby tak już było zawsze, przecież nie musi mieć tego, czego nie ma, chciała żeby zawsze było tak jak jest teraz, bo właśnie teraz jest szczęśliwa.

"Nie chcę więcej! Twoje serce do życia wystarczy!"

     Czwórka huncwotów, oraz trzy dziewczyny z ich klasy (które teraz stały się najpopularniejszymi dziewczynami w Hogwarcie) siedziało przed kominkiem w przepełnionym pokoju wspólnym. Ruda i Rogacz rozwalili się na kanapie, Alissa siedziała elegancko przytulona do Remusa na fotelu, a Lavender opierała się o nogi Syriusza siedzącego na oparciu. Peter natomiast leżał przed kominkiem na dywaniku, jak jakaś niepoprawna odsłona domowego psa.
 - Widzieliście dziś Filcha? - zaczęła Alissa. - Miał straszny humor. Spotkałam go przed wróżbiarstwem, przeklinał pod nosem wszystkich uczniów, Dumbledore'a...
     Huncwoci wybuchli niepohamowanym śmiechem.
 - Macie z tym coś wspólnego? - zapytała Lavender.
 - Och, przecież musieliśmy mu pokazać, kto rządzi w tej szkole...
 - No i dać nauczkę za to, że wtedy nie przepuścił Lily. Uwierzycie, że gdyby go nie spotkała bylibyśmy razem ponad dwa dni dłużej? - rzekł Rogacz.
     Spojrzenia wszystkich spoczęły teraz na Rudej i Jamesie.
 - Kto by pomyślał, że wszystko tak się potoczy.
 - Chyba nikt...
 - W życiu bym nie postawił niczego na taki przebieg akcji.
 - Ani ja. Lily do tego roku była nieugięta.
 - Racja...
    Ale oni już tego nie słuchali. Przytulili się mocno do siebie i nic więcej się nie liczyło... Było im tak dobrze! Każda chwila razem, warta była wszystkiego... Dla Jamesa nie było już życia bez Lily, dla Lily - bez Jamesa. To się nazywa magia.

"Najważniejsza jest ta miłość, którą masz".

     Czas płyną dalej, nieubłaganie. James, Syriusz, Remus oraz Lily i Lavender byli już pełnoletnimi czarodziejami. Alissa i Peter na swoje siedemnaste urodziny musieli czekać dopiero do lipca, dlatego nie byli zadowoleni z ograniczeń, jakie musieli przecierpieć. Wszyscy uczęszczali na kursy teleportacji. Łapa powalił wszystkich na kolana, kiedy podczas jednej z prób aportował się na samym szczycie ogromnej topoli.
    
     Początek maja przyniósł ze sobą pierwsze złe wiadomości.
     Było właśnie śniadanie i większość szkoły była już w Wielkiej Sali. Huncwoci, którzy zawsze wstawali dość wcześnie, zajadali się już zapiekankami i jajecznicą na słoninie. Poczta przyniosła właśnie nowy numer "Proroka Codziennego" oraz miesięcznika "W świecie magii", który uwielbiał Remus (ponieważ większość artykułów zajmowały opisy jakichś zaklęć, stworzeń magicznych itp.). Dzisiaj jednak było inaczej.
 - Co tam w naszym starym Proroku? - zapytał Peter żując tost.
 - Hm... Jakieś zamieszanie w ministerstwie.. Pracownicy zrywają noce... Ale nie napisali o co dokładnie chodzi... Znów znaleźli martwych mugoli.. Więc można powiedzieć, że to co zwykle, nic nowego.
 - Za to tu jest coś więcej - powiedział Remus.
 - Co masz na myśli?
 - Sam zobacz - rzekł Lunatyk i rzucił Huncwotom gazetę.


CHAOS W MINISTERSTWIE MAGII: SAMI WIECIE KTO ZNÓW ZAATAKOWAŁ!

Ministerstwo Magii stara się ukryć nowe napaści i mordy dokonane za sprawą Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Ludzie żyją w przekonaniu, że wszystko jest w porządku, podczas gdy na świecie ginie coraz więcej mugoli. "Dla nich to coś w rodzaju sportu, - mówi Nansy Gvido, była aurorka. - Im więcej niewinnych mugoli zabiją, tym większą sprawia im to frajdę! Śmierciożercy bawią się w ten sposób".

 - Śmierciożercy?
 - Zwolennicy Voldemorta - wytłumaczył Lupin.

Jednak nasz specjalny redaktor, zdołał odkryć więcej prawdy, czyli to, co dość skutecznie stara się ukryć ministerstwo: nie tylko mugole muszą czuć się zagrożeni! Sami Wiecie Kto chce oczyścić świat z "brudnej krwi". A ostatnie napaści o jakich wiemy, były na... rodziny tzw. "mugolaków", czyli czarodziejów, których rodzice są mugolami. "To skandal, - tłumaczy jeden z czarodziejów, który pragnie zachować anonimowość. - Zabijać osoby magiczne, pochodzące od mugoli.. Nie mieści mi się to w głowie, teraz nikt nie może czuć się bezpieczny!". Osoby, które sprzeciwiają się woli Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, giną. " On jest zdolny do wszystkiego, potrafi zabić nawet swoich zwolenników, jeśli zajdą mu za skórę!".
Jak widzicie, nikt nie może czuć się bezpieczny. Chrońcie swoje rodziny, chrońcie przyjaciół i chrońcie bezbronnych mugoli, apelujemy o to do wszystkich czarodziejów!

     James rzucił gazetą na stół. Był wzburzony, tak jak i Syriusz i Remus. Peter zaniemówił, wyglądał jak spetryfikowany.
 - Założę się, że od jutra Ministerstwo zakaże wydawać tą gazetę - rzekł Łapa.
 - To raczej na pewno... Ale nie mogę zrozumieć Voldemorta.
     Glizdogon wzdrygnął się na jego nazwisko.
 - Co się stało, Peter? A co z tobą, James?
     Rogacz od kilku chwil siedział bez ruchu.
 - Lily jest córką mugoli.
 - No przecież wiemy! Ale co to ma do rze... Orzesz w mordę! - krzyknął Syriusz.
 - Myślisz, że Lily może być w niebezpieczeństwie ze strony Voldemorta? Peter, przestań wreszcie... Bez przesady... - rzekł Lupin.
 - Nie wiem... W pewnym stopniu na pewno.
     Zapadło dość nieprzyjemne milczenie.
 - Słuchajcie, Lily nie może tego przeczytać - powiedział stanowczo James. - Zacznie się denerwować, niepokoić... A teraz jest taka szczęśliwa, nie chcę żeby coś to zniszczyło.
 - Eee... Jasne Rogacz, zrobisz jak chcesz, ale... nie sądzisz że Ruda powinna zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństwa jakie jej zagraża? A jeśli coś, odpukać, stanie się jej rodzinie? Wiesz stary, nie wiem czy to najlepsze rozwiązanie.
     Rogacz zamyślił się.
 - Sam jej powiem. Ale w odpowiednim czasie.
     Znów chwila milczenia. Nerwowe uderzanie sztućców o talerze. Chwila przenikliwego napięcia.
 - Jak skończę tą szkołę, zrobię wszystko, żeby Voldemorta zniszczyć.
 - Ja ci pomogę. Zanim on zniszczy świat czarodziejski.
 - I ja. Bo przecież bycie Huncwotem do czegoś zobowiązuje, prawda?
 - Co tak ucichłeś, Glizdogonie? - zapytał Lupin.
 - Źle się czuję... Chyba pójdę do skrzydła szpitalnego.
 - No.. rzeczywiście jesteś trochę blady. Chyba za dużo było tych pasztecików w nocy, co? Iść z tobą?
 - Nie, dzięki James... Sam pójdę...
     Peter wyszedł z Wielkiej Sali pozostawiając resztę Huncwotów przy stole. Wkrótce po tym zdarzeniu, pojawiły się dziewczyny, Lily, Alissa i Lavender.
 - Macie miny jak na pogrzebie, coś się stało? - zapytała Lav.
    Jedno huncwockie spojrzenie, żeby wiedzieć co robić. Kto jak kto, ale ci przyjaciele potrafili zrozumieć się bez słów. Jak bracia. Niepotrzebne były zbędne słowa, te puste, próżne słowa. Ich przyjaźń była wyjątkowa.

"Jesteś przyjacielem, ponieważ jesteś węzłem, który łączy, lecz nie zniewala".

     Zaledwie trzy dni po przeczytaniu tego artykułu w "W świecie magii", stało się coś, czego chyba nikt nie mógł przewidzieć. Oczywiście Ministerstwo zakazało wydawania ulubionej gazety Lupina, dlatego Huncwoci czytali od deski do deski inne magiczne prasy, żeby byś jak najbardziej na bieżąco.
     Ale nawet Prorok Codzienny nie mógł ukryć wydarzenia, które wstrząsnęło porządnie wszystkimi ludźmi, którzy choć w pewnym stopniu wiedzieli o kim mowa.
    
     Huncwoci jak zwykle rano siedzieli z Lily, Lav i Aliss w Wielkiej Sali, zaspani, jedząc wolno śniadanie. Sowy właśnie przyniosły poranną pocztę, i przed Remusem wylądował plik różnych gazet. Zajrzał do pierwszej, którym był Prorok Codzienny. I aż krzyknął, kiedy zobaczył nagłówek pierwszej strony.
 - Co się stało?! - zawołali pozostali.
 - Pokaż Lunatyk, o czym znowu piszą? - powiedział Syriusz.
 - No dawaj! - nalegał Rogacz.
     Lupin oddał im gazetę rzucając ukradkowe spojrzenia na Jamesa. Pozostali czytali nad ramieniem Rogacza i Łapy, mrużąc oczy.
     Minęła chwila, która wydawała się godziną, zanim James powiedział:
 - Nie...
     Oczy wszystkich skierowane były w jego stronę. Nie wiedział co zrobić. Jedynym rozsądnym wyjściem wydawało mu się zostawienie tego wszystkiego... Więc wybiegł z Wielkiej Sali, ale dokąd, tego nikt nie wie. Lily chciała iść za nim, ale zatrzymał ją Remus.
 - Nie, Lily. On potrzebuje teraz być sam.
     W podłych humorach siedzieli przy stole, ale nikt nie zdołał już nic przełknąć. Przed nimi leżała rozpostarta gazeta z rażącym w oczy, czarnym nagłówkiem:

PRÓBA STARCIE SAMI-WIECIE-KOGO I AURORÓW Z MINISTERSTWA. SĄ OFIARY ŚMIERTELNE. WŚRÓD NICH MIN. AURELIA GOODVIND, THOMAS WESTY, CHARLUS POTTER.

7 komentarzy:

  1. Cudowne! Właśnie skończyłam czytać 30 rozdział i już nie mogę doczekać się kiedy będę na bieżąco.
    ~Lola

    OdpowiedzUsuń
  2. Charlus Potter;( +

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAAAAAAAAAA! O kurde, to jego ojciec!

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny James! :(

    [*] Charlus Potter

    OdpowiedzUsuń
  5. Glizdogon do dupek! Jak on może?! Szczególnie teraz, kiedy Lily i James są razem i gdy umarł Potter senior! CHOLERA!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak na marginesie. Rozumiem, że opowiadanie było pisane dość dawno, ale rodzicami Jamesa są EUPHEMIA i FLEAMONT. Opowiadanie tradycyjnie cudowne.

    OdpowiedzUsuń