23 maja 2012

3. Niepokojące wieści ze świata czarodziejów


(25 lutego 2008)

    Lily Evans siedziała w Wielkiej Sali jedząc jajecznicę i studiując podręcznik do obrony przed czarną magią, kiedy jakaś czarna postać usiadła naprzeciwko niej. Był to Severus Snape, jej dawny kolega, a nawet przyjaciel. Przestali się do siebie odzywać, kiedy Ślizgon w złości nazwał Rudą "szlamą". Wtedy to uznała, że ta znajomość nie ma większego sensu.
 - Czego chcesz od takiej szlamy jak ja? - syknęła oschle. Przez chwilę nawet zrobiło jej się żal Snape'a, jednak szybko odrzuciła od siebie tę myśl.
 - Dawno ze sobą nie rozmawialiśmy - odrzekł zmieszany chłopak.
 - Owszem. Jakoś mnie to nie rusza, mówiąc szczerze.
 - Dlaczego nie może być tak jak dawniej? Przecież przeprosiłem cię...
 - Ty nic nie rozumiesz!
 - Więc mi wytłumacz! - powiedział już głośniej.
 - Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi... – zaczęła. - Nie, przepraszam. Myślałam, że BYLIŚMY przyjaciółmi. Proszę, nie przerywaj mi. Wydawało mi się, że jestem dla ciebie kimś ważnym... I że nie obchodzi cię to, że pochodzę z rodziny mugoli. Ale ja nie byłam wyjątkiem. Potraktowałeś mnie jak każdą mojego pokroju... Jak zwykłą szlamę...
 - Lily, to wcale nie tak...
 - Przestań, proszę. Nie wracajmy do tego. Ten rozdział już zamknięty.
    Rudowłosa z donośnym hukiem zatrzasnęła podręcznik i wybiegła w złości z Wielkiej Sali. "Jak on śmiał do tego wracać...", mówiła do siebie. Pamiętała dobrze te piękne chwile spędzone w towarzystwie Severusa, wtedy jej bliskiego przyjaciela. Ale wszystko prysnęło jak bańka mydlana... To już przeszłość.
    W takim razie co jest teraźniejszością? "James Potter"... - odpowiedział jej cichy głosik, gdzieś tam w środku. Uśmiechnęła się na myśl o nim. Jednak jej entuzjazm szybko opadł, kiedy przypomniała sobie wczorajsze słowa Alissy.

~*~

    Huncwoci zeszli do Wielkiej Sali na śniadanie. Po drodze spotykali znajomych, również tych z innych domów, którzy także zmierzali w tym samym kierunku. Kiedy przyjaciele kierowali się na ich stałe miejsca przy stole Gryffindoru, zobaczyli nieopodal czarnowłosego chłopaka, który siedział kryjąc twarz w dłoniach. Postanowili wykorzystać okazję, by dopiec Snape'owi, po uprzednim, nieudanym żarciku.
 - Siemasz, Smarkerusie! - zagadnął śmiało Łapa. - Nie pomyliły ci się czasem stoły?
 - Tylko nie mów, że płaczesz... I tak nie uwierzę - powiedział James i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Severus wstał bez słowa i skierował się do grupy Ślizgonów.
 - Już odchodzisz? Szkoda. Dawno nie żartowaliśmy sobie z ciebie...
 - Uważaj do kogo mówisz Black! - warknął Snape.
 - Uuu... Niegrzeczny! A my chcemy tylko pogadać - rzekł Rogacz.
    W tym momencie Ślizgon zza pazuchy wyciągną różdżkę i wycelował nią w Jamesa. Ten jednak wcale się nie przestraszył. Nie sięgnął też po swoją. Syriusz już szukał w szacie szkolnej swojej różdżki, jednak Rogacz odwiódł go od tego. Po prostu stał tak, z lekkim huncwockim uśmiechem. Po chwili powiedział:
 - No! Dajesz Smarkerusie! Dawno nie było mnie w Skrzydle Szpitalnym. A przy okazji opuszczę parę lekcji... Same korzyści!
    Chłopak zawahał się. Z każdą sekundą jego złość na Pottera rosła. Już szukał w myślach jakiegoś zaklęcia, które skończyłoby z tym napuszałym Gryfonem. Gdyby przeczytał więcej książek o czarnej magii... Gdyby zebrał w sobie trochę więcej odwagi... Już układał usta do rzucenia czaru, kiedy z wejścia Wielkiej Sali dobiegł go głos profesor McGonagall:
 - Panie Snape! Proszę opuścić różdżkę i to natychmiast! - powiedziała - Minus dziesięć punktów dla Slytherinu! Jak tak można? Proszę odejść do swojego stołu!
    Rozwścieczony Ślizgon obrzucił Huncwotów pogardliwym spojrzeniem, po czym odszedł od nich. Minerwa McGonagall patrzyła jak siada obok swojego kolegi i dopiero wtedy zwróciła się do Jamesa:
 - Potter, w czwartek jest trening quidditcha. Na boisku o piętnastej. I nie waż mi się spóźnić.
 - Tak jest szanowna pani profesor! - odpowiedział chłopak.
    Czworo przyjaciół usiadło na ławkach i czekali na sowią pocztę, rozmawiając beztrosko. Tylko Remus pisał w międzyczasie wypracowanie z wróżbiarstwa.
 - Niezwykle sprytnie to rozegrałeś Rogasiu - powiedział Łapa, który wyraźnie nie mógł powstrzymać się od powiedzenia tego. - Ja to bym od razu z różdżką wyleciał...
 - Ma się to COŚ ! - rzekł James i wyszczerzył zęby.
 - Zobaczcie! Poczta! - zauważył Glizdogon.
    Setki sów wleciało do Wielkiej Sali pohukując głośno. Zataczały ogromne koła wokół stołów, szukając odbiorców listów. Niektóre już wylądowały: siedziały na ramionach swoich panów czekając na pochwały. Inne dziobały uczniów, bo nie dostały nagrody lub zapłaty, jak się okazało w niektórych przypadkach. Do Jamesa podleciał brązowy, rodzinny puchacz i dostarczył mu list rozlewając przy tym puchar z sokiem dyniowym.
 - Cholera! - przeklną pod nosem. - Zawsze coś roz... zepsuje - skończył szybko widząc groźną minę Lunatyka.
    Rogacz rozerwał kopertę i przeczytał list napisany równym, czytelnym pismem.
 - No proszę! Łapciu, zostaję z tobą na święta w Hogwarcie - powiedział.
 - A to czemu?
 - Przyjeżdża do nas Adolf. Wiesz, ten idiota, który kiedyś prawie zabił mojego tatę.
 - Zabił...? - zapytał wystraszony Peter przełykając głośno ślinę.
 - Oj, no może nie do końca, ale zaczarował kwiatki w ogródku tak, że się rzuciły na tatę. Dobrze, że miał pod ręką różdżkę, bo wylądowałby jak nic w Świętym Mungu. Lucnio, daj pióro, odpiszę im szybko, że nie wracam w tym semestrze.
    Chłopak szybko naskrobał odpowiedź i znów wysłał rodzinnego puchacza w drogę.
 - A co ty tam masz Łapciu? - zapytał. Syriusz ściskał w ręce małą pożółkłą karteczkę. Czytał, a z każdą linijką na jego twarzy pojawiał się szerszy uśmiech.
 - Zobaczcie sami - powiedział, podając przyjaciołom list.
 - Uuu... Mamusia napisała! - zażartował Peter.

Syriuszu...
...ty plugawy zdrajco rodu Blacków! Jak śmiałeś nakleić te mugolskie plakaty na ścianie swojego pokoju! Ty... Ty zdrajco krwi! Jak mogłeś poobwieszać ścianę naszego domu plakatami Gryffindoru! Ty zdrajco własnej rodziny! Zdrajco świata czarodziejów! Zdrajco samego siebie! Napisz mi tu zaraz przeciwzaklęcie bo jak nie to... Nie ręczę za siebie!
Mama

 - Zdecydowanie za dużo razy użyła słowa "zdrajco" - rzekł poważnie Lupin, kiedy James, Peter, a nawet Syriusz wyginali się ze śmiechu.
 - Nie ma to jak troskliwa mamuśka! - powiedział Łapa, kiedy po chwili, cali czerwoni, wrócili do "normalności".
 - Masz szczęście, że ci wyjca nie przysłała... - zagadnął Peter.
 - Odpisz jej! - nalegał James.
 - I co jej napiszę?
 - Ohh... Daj!
    Rogacz wziął od Remusa pióro, i na odwrocie listu napisał "Też cię kocham mamo!"  na co wszyscy już Huncwoci ryknęli szczerym śmiechem. Syriusz pod tym dopisał od siebie "Na święta zostaję w Hogwarcie"  i wysłał list jedną ze szkolnych sów.
    Tymczasem Lupin, który troszkę już ochłonął po znakomitym wyczynie Jamesa, przeglądał nowy numer "Proroka Codziennego" . Na jednej ze stron zauważył nagłówek: "Niepokojące wieści ze świata czarodziejów".
 - Chłopaki, zobaczcie! - zawołał przyjaciół.
    Wspólnie przeczytali artykuł:

NIEPOKOJĄCE WIEŚCI ZE ŚWIATA CZARODZIEJÓW:

Ostatnio Ministerstwo Magii co dzień dostaje wieści o nowych morderstwach wykonanych zaklęciem niewybaczalnym. Dziwne jest to, że ginął najczęściej mugole, tzw. "mugolacy", charłacy lub "zdrajcy krwi". Od dawna już wiadomo, że czarodzieje nie są uwzględniani po statusie krwi, dlatego te wieści są coraz to bardziej niepokojące. Niepotwierdzoną informacją jest to, że za tymi wszystkimi zbrodniami stoi Lord Voldemort (Tom Riddle), który od niedawna jest uważany za jednego z najniebezpieczniejszych czarodziejów świata. Pomaga mu grupa osób, zwanych Śmierciożercami. Wszystkich łączy to samo: chęć "oczyszczenia świata z brudnej krwi" i władza nad innymi ludźmi.

 - No to się porobiło... - skomentował Syriusz.

~*~

 - Lily! Lily! LILY! - wołała Lavender swoją przyjaciółkę biegnąc do niej przez oświetlone słońcem błonia. Kiedy ją dogoniła, dyszała ciężko. - Nareszcie... Na brodę Merlina...
 - Stało się coś? - zapytała zaskoczona Ruda.
 - Nie... To znaczy... Chyba ty powinnaś mi to powiedzieć.
 - Ja...? - Lily spojrzała na przyjaciółkę pytająco. Na prawdę nie wiedziała o co chodzi.
 - Przejdźmy się - zaproponowała Lavender.
    Odeszły w stronę jeziora, z daleka od wszystkich i od wszystkiego. Usiadły na zwalonym drzewie. Chwilę milczały. Pierwsza odezwała się panna Stick.
 - Lily, co się dzieje?
 - A co ma się dziać? - Ruda na prawdę nie wiedziała do czego dąży przyjaciółka. Za dużo się uczy? Nie wypełnia swoich obowiązków? A może coś zaniedbała, przekroczyła regulamin?
 - Nie udawaj... Wczoraj, kiedy Alissa wspomniała o tym, że nie pasowałabyś do Jamesa... Posmutniałaś, łzy zaszkliły ci się w oczach...
    A więc tak. O niego chodzi. Lavender musiała zauważyć wczorajsze zachowanie dziewczyny. A przecież starała się to zatuszować! Przeszył ją teraz mały dreszczyk. Co powie jej Lavender? Wyśmieje? Bo chyba nie poprze...
 - Zauważyłaś? - spytała po chwili.
 - To widać samo przez się, Lily.
 - Alissa chyba nie widziała. Przynajmniej tego nie okazywała.
 - Nie zobaczyła, bo wszystko przysłoniły jej książki i nauka. Za dużo czasu temu poświęca. Jest ładną dziewczyną, ale nikomu nie daje szansy. Ale porozmawiajmy o tobie. I o Jamesie.
 - Oh, Lav przecież wiadomo, że z tego nic nie będzie!
 - Dlaczego tak myślisz?
 - Zobacz: my na prawdę jesteśmy z dwóch różnych światów! Ja, cicha, skromna i spokojna, dobrze się ucząca... On, popularny, śmiały, odważny, szuka tylko okazji żeby złamać regulamin, niczym jest dla niego kłótnia z nauczycielem!
 - Przeciwieństwa się przyciągają... A poza tym skąd wiesz, czy on jest taki zawsze?
 - A jaki ma być? Proszę, nie mów mi, że jest inny, lepszy!
 - Zobacz na przykładzie Alissy. Na pierwszy rzut oka oschła i chłodna, a w środku? Wrażliwa i czuła nastolatka.
 - Co chcesz przez to powiedzieć?
 - Lily, daj mu szanse. Umów się z nim do Hogsmeade. Nie, nie od razu sam na sam. Czekaj, aż on wyjdzie z inicjatywą. Nie skreślaj od razu tego, co może być przed wami.
 - Sama nie wiem...
 - Spójrz we własne serce. I kieruj się nim, nie rozsądkiem.
 - Boję się... i...
 - Wstydzisz? Nie wstydzi się tych, których się kocha.
 - Pomożesz mi w tym? - zapytała po dłuższej chwili nieśmiało Ruda.
 - Jeśli tylko będę potrafiła, to oczywiście, że tak. Możesz na mnie liczyć.
 - Dziękuję Ci - szepnęła. - I... mam prośbę do ciebie.
 - Jaką?
 - Nie mów o niczym Aliss. Boję się, że ona nie zrozumie.
 - Ahh... Nie ma sprawy. To co, w najbliższy wypad do Hogsmeade, idziemy do Trzech Mioteł z Huncwotami?
 - Do Trzech Mioteł! - rzekła z większym już entuzjazmem Lily.

    Poczuła, że kiedy powiedziała o wszystkim Lavender, znacznie jej ulżyło. Stała się spokojniejsza i bardziej opanowana. Nie denerwowało ją już wszystko na około, znowu zaczęła dostrzegać piękno tego świata. Bo znalazła osobę, której mogła się zwierzyć, osobę, która wierzy w nią, w Lily Evans, i w jej miłość do Jamesa Pottera. Ona jedyna daje im szansę, nie skreśla ich już na początku. "Spójrz we własne serce. I kieruj się nim, nie rozsądkiem."  huczały jej w głowie słowa przyjaciółki. "Nie wstydzi się tych, których kocha". Dlaczego wcześniej nie umiała do tego dojść? Dlaczego ona również skreśliła Jamesa nie poznając go bliżej? Tak bardzo chciała, żeby to wszystko się udało, żeby wyszło. Jednak ciągle bała się, że nie da rady...
    Jednak trzeba próbować. I iść śmiało przed siebie. Upadając i podnosząc się znów.

15 komentarzy:

  1. Na początek, tym razem, wypiszę kilka drobnych błędów, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, co? ;)
    "Jednak jej entuzjazm szybko opadł, przypomniawszy sobie wczorajsze słowa Alissy." - chyba lepiej by brzmiało "kiedy przypomniała sobie", moim zdaniem;
    "Na boisku o 15.00." - pewnie już o tym wiesz, że w opowiadaniach daty (ewentualnie, czasem, prócz roków) i godziny piszemy słownie;
    "[...] powiedział James i wytrzeszczył zęby w szerokim uśmiechu" - wyszczerzył?;
    "Black'ów" - bez apostrofu;
    no i oczywiście, przecinki, przecinku. Co do samej treści, ach, ta Twoja zakochana po uszy Lily... Dobra, już nic nie mówię. Ogólnie rzecz biorąc, ciekawego nic się nie działo, więc co mogę skomentować? No, ten list mi trochę zgrzytał, Walburgia Black była raczej dość wyniosła i raczej czegoś takiego by nie napisała, a przede wszystkim nie podpisałaby się "Mama".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałaś: "ewentualnie, czasem, prócz ROKÓW)". Przypominam, że powinno być "lat" ;)

      Usuń
    2. Oh czepiasz się dosłownie wszystkiego Psia Gwiazdo to nie jest blog zawodowej pisarki tylko zwykłej dziewczyny chętnie poczytam Twoje ''idealne' i bezbłędne blogi !

      Usuń
  2. Oczywiście, że nie mam nic przeciwko, a wręcz przeciwnie - będę wdzięczna. Przecinki prześladują mnie każdego dnia... Ale co mogę, poprawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuu, ładnie... Wiesz co, podobają mi się twoje "bazgroły". Pozdrowienia krzywa

    OdpowiedzUsuń
  4. Eee...A Toma Riddle'a nie piszę się jako ''Sam-Wiesz-Kto'' lub ''Ten,Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać'', a nie L.V?? Po za tym nie mam zastrzeżeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtedy jeszcze ludzie nie zdawali sobie sprawy z jego potęgi, więc nie musieli go tak nazywać.

      Usuń
    2. Musieli, nie musieli. 'strach przed imieniem...' I tak dalej.Już wtedy Riddle wolał, by nazywano go Czarnym Panem itd., by ludzie się go bali. Szczerze: Bardziej przeraża cię Tom Riddle czy Ten, Którego Imienia NIE WOLNO Wymawiać albo Lord Voldemort? Chodzi mi o to, że on dopiero zaczynał tą wojnę, nikt nawet nie przypuszczał, że będzie ona kosztowała koło dziesięciu lat wojny (biorąc pod uwagę, że teraz bohaterowie tego bloga są w piątej klasie) - a możliwe, że nawet więcej - pamiętacie słowa Dumbledore'a z pierwszego rozdziału książki nr 1? 'Niewiele mieliśmy okazji do świętowania przez ostatnie jedenaście lat'.

      Usuń
  5. Całkiem nie dawno 'odkryłam' Twojego bloga, i już mi się podoba ;)
    Wprawdzie czeka mnie jeszcze 96 rozdziałów, ale dobrze mi idzie ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. By jak najbardziej się podoba rozdział świetny ! żałuje że dopiero teraz odkryłam tego bloga

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta, która walczy o marzenia9 marca 2014 15:30

    Tak bardzo nie mogę się doczekać, aż Lily i James będą razem!

    OdpowiedzUsuń

  8. Zaczynam czytać jeszcze raz :D(i zabieram się za komentowanie xD) a co do tego ,,starego" komentarza Psiej Gwiazdy to ,,przypomniawszy" jest jak najbardziej poprawnie, a co do podpisu to raczej pasowałoby ,,Twoja Matka" xD a dalej jest genialnie.
    czytam to drugi raz i nadal płaczę ze śmiechu w niektórych momentach :D
    ~CKW

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. jest superrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr

    OdpowiedzUsuń