25 maja 2012

18. Powrót do domu


(18 kwietnia 2008)

Drogi pamiętniku.
Remus ma rację. Nie doceniałam tego, co robią dla mnie Aliss i Lav. Byłam zwykłą egoistką i teraz bardzo chciałabym to zmienić. Wynagrodzić im to, że je skrzywdziłam. Przeprosić Lavender, za to, jak ją potraktowałam. Remus bardzo mi pomógł. Nie spodziewałam się tego po nim, mówiąc szczerze... Z nim naprawdę da się normalnie pogadać! W przeciwieństwie do innych Huncwotów... A co z Jamesem? Nie mam pojęcia. Ale teraz najważniejsze są Alissa i Lavender. Trzeba naprawić swoje błędy i to jak najszybciej.

 - Lily, ty już nie śpisz? - zapytała sennie Alissa otwierając oczy i spoglądając na parapet okna, gdzie siedziała Ruda ze swoim pamiętnikiem w ręce.
 - Nie mogłam zasnąć - odpowiedziała krótko.
 - I co? Gadałaś wczoraj z Severusem? - rzekła Alissa przeciągając się.
 - Och... Nie.
 - Nie przyszedł..?
 - Ja tam nie poszłam. Zdecydowałam, że jednak nie chcę z nim o niczym rozmawiać - odparła szybko Lily, patrząc w ziemię. "Znowu je oszukujesz...", mówiła do siebie.
 - I bardzo dobrze. Chyba nie macie już o czym mówić.
    W tej chwili obudziła się Lavender. Obrzuciła wzrokiem cały pokój: siedzącą na parapecie Lily i Alissę na łóżku, po czym bez słowa zaczęła wkładać na siebie szkolne szaty. Ruda wzięła głęboki wdech i zaczęła:
 - Lav...
    Żadnej reakcji. Spróbowała ponownie.
 - Lavender, ja...
 - Nie musisz nic mówić - przerwała jej oschle Lavender i popatrzyła na nią smutno. W jej oczach błyszczały łzy. - Już dość zrobiłaś wczoraj.
 - Ja nie chciałam tego mówić, ja po prostu... Lav, ja bardzo tego...
 - Żałujesz? Żałujesz?  Nie pomyślałaś jak ja się poczułam? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami... Że mogę ci zaufać...
 - Proszę cię, ja nie chciałam... ja byłam zła na Pott...
 - Twoja złość nie powinna odbijać się na najbliższych. Ja wolałabym umrzeć, niż zdradzić twój sekret - stwierdziła sucho Lavender i wyszła z dormitorium zostawiając Lily i Alissę w lekkim osłupieniu.
 - Przecież nie zrobiłaś nic złego, Lily... - pocieszała ją Aliss. - Po co ją przepraszałaś? Czy to twoja wina, że wybrała ich? I co takiego wtedy powiedziałaś?
    Ruda szybko wróciła pamięcią do tamtej sytuacji. Dokładnie wie, o co chodzi Lavender. "Proszę, idź! Nikt cię tutaj nie trzyma! W końcu będziesz mieć to czego tak bardzo oczekujesz, prawda?" .  Ciężki głaz opadł na jej serce. Nie powinna była... Lavender tylko jej zaufała, tylko jej powiedziała, co tak naprawdę czuje do Syriusza. A ona...? W byle jaki sposób wszystko powiedziała... "Ja wolałabym umrzeć, niż zdradzić twój sekret.".
 - Nic - mruknęła cicho, a żeby zmienić temat, dodała. - Dzisiaj trzeba się spakować, prawda?
 - Och, tak! Racja... Szkoda zostawiać Hogwart na dwa miesiące.
 - Ty zostawiasz tylko Hogwart. Ja zostawiam i magię...
    Ruda dobrze wiedziała, że używanie czarów poza szkołą jest karane i tego przestrzegała. Jednak siedzenie przez całe dwa miesiące w świecie mugoli, było dla niej okropnym przeżyciem. Nawet sama myśl, że jest w domu czarodziejów, dodałaby jej skrzydeł.
 - Jak będę mogła, zaproszę cię pod koniec wakacji do domu - rzekła Alissa. - Ale dopiero w sierpniu. Bo lipiec spędzamy we Francji.
 - Wyślesz mi chociaż kartkę? - spytała Lily z uśmiechem.
 - Nawet wyjca, jeśli nie będziesz się do mnie odzywać - odpowiedziała Aliss uśmiechając się szeroko.

~*~

 - Eee... Syriuszu, to chyba twoje galoty - powiedział szczerząc zęby James i rzucając spodniami Łapy w jego stronę.
 - Jej! Dzięki! Szukałem ich przez cały rok! Gdzie były? - zapytał podniecony Syriusz.
 - Nie pytaj - odparł Rogacz przewracając się na modelu kryształowej kuli Petera. - Glizdogonie! Kur... cze - rzucił szybko widząc groźną minę Remusa. - Po co ci to?
 - Przepraszam James... - rzekł Peter czerwieniąc się.
 - CZY WIDZIAŁ KTOŚ MÓJ PODKOSZULEK Z NORWESKIM KOLCZASTYM?! - wrzasnął Łapa zerkając pod swoje łóżko.
 - No jak to Łapciu? Przecież dałeś nam go do zatkania toalety w pokoju wspólnym Ślizgonów! - stwierdził Rogacz, na co Syriusz palnął się ręką w głowę.
 - Prymitywne... - mruknął pod nosem Remus.
 - Co mówiłeś, Remusie?
 - Że jak się nie pospieszymy, to tego bałaganu nie sprzątniemy do pierwszego września - wymyślił na poczekaniu Lunatyk.
 - Noo... trochę tego jest... - przyznał Peter.
 - Fajnie, ja mogę tu zostać - powiedział Syriusz siadając na łóżku. - Wcale nie chcę wracać do domu. Może nie pakujmy się?
 - Zawsze możesz wakacje spędzić u mnie - zaproponował James.
 - Wiem Rogasiu, dzięki.
 - Ale masz odczytanie testamentu, no nie? - przypomniał im Lunatyk ironicznym tonem.
 - Aaa... Racja. To przyjadę jak już będę wiedział co zapisał mi wujek.
 - To będą baaardzo fajne wakacje, prawda? - rzekł z uśmiechem Peter.
 - Może uda mi się wykręcić jakąś imprezkę - zastanawiał się Rogacz. - Muszę się spytać rodziców, czy...
    Lunatyk wybuchnął śmiechem.
 - A od kiedy ty się pytasz rodziców o imprezkę?
 - Nie dałeś mi dokończyć. Muszę się spytać rodziców, czy nie mają w pracy jakiegoś bankietu, bo w tedy cała chata moooja!
 - Aha. No tak - jęknął rozbawiony Lunatyk.
 - Ejj, a może zarzucimy jakąś nutę? - zaproponował Syriusz.
 - Jedzie Smarkus z daleka, każdy przed nim ucieka...  - zanudził pod nosem James, na co cała czwórka wybuchnęła gromkim śmiechem.
 - WIDZIAŁEM FIIILCHA CIEŃ!  - zaczął Syriusz wciąż zginając się ze śmiechu. - HUNCWOTÓW GONIŁ CAŁY CZAS...
 - A ŁAPA MU KOPA DAŁ... - dokończył Rogacz wzbudzając nowy powód do ryknięcia śmiechem, który potoczył się echem po całych błoniach.

~*~

    Po uroczystej kolacji w Wielkiej Sali zrobiło się zupełnie cicho. Powstał dyrektor, Albus Dumbledore, który zabrał teraz głos.
 - Kochani! - powiedział. - Kolejny rok dobiegł końca! Jesteście bogatsi w nowe doświadczenia, a wasz mózg przyjął następne porcje informacji! Należy się wam odpoczynek! Dwa miesiące całkowitego luzu! Pragnę jednak przypomnieć, że podczas wakacji nie wolno używać czarów! Jeśli nie dostosujecie się do tego polecenia, możecie mieć poważne kłopoty z Ministerstwem Magii. Życzę wam udanych i pogodnych wakacji, a my spotkamy się tutaj już pierwszego września, rozpoczynając kolejny rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart! Expres Hogwart - Londyn już czeka na stacji Hogsmeade. Jeszcze raz gratuluję Ślizgonom zdobycia Pucharu Domów, a Gryfonom Pucharu Quidditcha. Do zobaczenia, kochani!
 - Nie chcę stąd wyjeżdżać... - mruknął posępnie Syriusz.
 - Przecież nie odchodzisz stąd na zawsze! - przypomniał mu Remus.
 - To tylko dwa miesiące! - pocieszał go Peter.
 - Ej, stary! A co z naszymi planami dotyczącymi wakacji? Nie karz mi przeżywać tak wspaniałe przygody na ulicy Śmiertelnego Nokturnu samemu!
    Syriusz wyszczerzył zęby do przyjaciela i podniósł się z miejsca.

~*~

    Pociąg mknął między dzikimi lasami i polami. Robiło się coraz ciemniej, a krajobraz coraz 'normalniejszy'. W jednym z przedziałów siedziało czworo Huncwotów, kończąc partyjkę Eksplodującego Durnia.
 - Czuję niedosyt - stwierdził Syriusz.
 - Dlaczego? - zdziwił się Remus patrząc na przyjaciela.
 - Zdecydowanie za mało dopiekliśmy naszym kochanym Ślizgonom - powiedział poważnie Łapa siadając z rękami założonymi na piersiach.
 - Racja - stwierdził Rogacz. - Myślisz o tym co ja, Łapciu?
    Syriusz uśmiechnął się szeroko.
 - A więc chodźmy! - rzekł energicznie.
 - Ale... zaraz! Dokąd wy idziecie...! James, Syriuszu!
 - Spokojnie Luniaczku. Mała pogawędka z Severusikiem - Smarkerusikiem jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła!
 - Zaraz wracamy! - dodał James.
    Przeszli wzdłuż pociągu zaglądając do każdego przedziału, poszukując swoich znajomych ze Slytherinu. Kiedy natknęli się gdzieś na ładne dziewczyny przysiadywali się na chwilę. Wszędzie byli serdecznie przyjmowani, oprócz...
 - Spadaj stąd, Potter - rzuciła przez zęby Lily.
 - Cześć Lilka! Jak zwykle miło cię widzieć - rzekł niczym nie zrażony.
 - Czego chcesz?
 - Przyjedziesz do mnie na wakacje? Organizuję małą imprezkę. Ale jeszcze nie wiem do końca kiedy, wyślę ci wiadomość.
 - Nie chcę wiadomości od ciebie, Potter.
 - Chcesz, chcesz. Tylko jeszcze o tym nie wiesz.
 - Coś jeszcze?
 - Gdzie Lavender? - zapytał Syriusz rozglądając się po wagonie.
 - Siedzi z Emilly Vance, Mathildą McLon i Mary Duff.
 - Aaa...
    Huncwoci zamknęli drzwi przedziału i poszli dalej w poszukiwaniu Snape'a. W końcu im się poszczęściło: znaleźli Severusa, Lucjusza Malfoy'a, Avery'ego i Regulusa Black'a zaledwie trzy miejsca dalej.
 - Siemaneczka! - zagadnął śmiało Łapa. - Możemy prosić Smarkeruska?
    Ślizgoni rzucili im pogardliwe spojrzenie, po czym ich wzrok stanął na zmieszanym Snape'ie. Wyglądało na to, że nie są zadowoleni, że ktoś im przeszkadza. A już na pewno ktoś taki jak Huncwoci.
    Severus wstał i skierował się do drzwi.
 - Ooo! Lucjuszu! Widzę, że zmieniłeś kolor włosów! - rzekł James.
    Syriusz dopiero teraz to zauważył: Malfoy nie miał już krwistoczerwonych włosów, tylko jasne blond, dlatego wydawał się jeszcze bledszy niż zwykle. Teraz zarumienił się lekko.
 - Czego chcecie? - rzucił przez zęby Snape, chwilę później.
 - Ejj, co tak niegrzecznie? Pogadać - odparł Łapa.
 - Chodźcie do wagonu bagażowego - zaproponował James. - Tędy.
    Przeszli parę przedziałów dalej zwracając na siebie uwagę większości uczniów. Niektórzy patrzyli zdziwieni na to zjawisko: trzech największych wrogów idą razem, inni z kpiącymi uśmieszkami na twarzy szczerzyła do nich zęby.
    Doszli do końca pociągu, gdzie znajdowały się bagaże. Były one poukładane tak, że środek był cały wolny. Snape z podejrzliwą miną patrzył na to pomieszczenie.
 - Czego chcecie? - powtórzył.
 - Pogadać! - odpowiedział po raz drugi Łapa.
 - Chyba nie mamy o czym - stwierdził Severus.
 - Czujemy niedosyt... Smarkerusie... - rzekł z udawanym smutkiem Rogacz. - Za mało w tym roku mieliśmy spotkań, nie sądzisz?
 - I chcieliśmy ci to wynagrodzić... - wyznał Syriusz otwierając wielki kufer. Był zupełnie pusty, a z pewnością zmieściłby się tam skulony, dorosły człowiek.
 - Co to jest? - zapytał Ślizgon.
 - Och... Nic takiego... Drętwota!  - krzyknął Łapa celując różdżką w oszołomionego Severusa. Wyciągnął mu z kieszeni różdżkę i razem z Jamesem zaczęli się śmiać.
 - Idiota... - stwierdził Rogacz patrząc na Snape'a, którego tylko gałki oczne pozostały w ruchu. - Na trzy?
 - Na trzy! - przytaknął Łapa i zaczął odliczać. - Raz... Dwa... Teraz!
    Za pomocą swoich różdżek umieścili Ślizgona wewnątrz walizki, w której przedtem James wypalił parę dziur.
 - Mogliśmy tego nie robić - rzekł Łapa. - Byłaby szansa, żeby się udusił.
    Kiedy Snape spoczywał już "wygodnie" w walizce, Syriusz zamknął ją na cztery spusty. Rogacz przytwierdził do niej karteczkę z napisem: SEVERUS SNAPE - PRZESYŁKA DLA RODZICÓW i czym prędzej opuścili wagon bagażowy zginając się ze śmiechu.

~*~

    Peron numer 9 i 3/4 był zatłoczony, jak pod koniec każdego roku. Z Expresu Hogwart - Londyn wysiadali zadowoleni i uśmiechnięci uczniowie, szukając swoich rodziców, żegnając się z przyjaciółmi i opowiadając o swoich przygodach. Huncwoci wysiedli wspólnie z pociągu, i obiegli peron wzrokiem. James już zobaczył swoich rodziców i pomachał do nich radośnie ręką. Cała czwórka poszła się z nimi przywitać.
    Matka Jamesa miała na imię Dorea. Miała długie włosy koloru ciemnego blondu i przeraźliwie niebieskie oczy. Nie była wysoka, ani też niska, ot, taka w sam raz. Ojcem Rogacza był Charlus Potter, człowiek średniego wzrostu i dość krępy. Miał ciepły wyraz twarzy i orzechowe oczy, które James po nim odziedziczył.
 - Cześć Mamo! Cześć Tato! - powitał ich Rogacz.
 - Witajcie! - rzekła śmiało pani Potter. - Remusie! Jak ty mizernie wyglądasz! Czy ty nic nie jesz w tym Hogwarcie?
    Lunatyk tylko uśmiechnął się szeroko.
 - Mamo, czy Syriusz będzie mógł przyjechać do nas na wakacje?
 - Ależ oczywiście! Kiedy tylko chcesz, Syriuszu!
 - Ja już będę leciał, James - powiedział Remus i uścisnął rękę przyjaciołom. - Do widzenia! - pożegnał się z państwem Potter i ruszył w przeciwnym kierunku.
 - Chyba jest jeszcze bardziej chory niż rok temu, no nie? - zapytała pani Potter przygryzając wargi. - Biedak...
 - Ja też już będę leciał - stwierdził Peter.
 - Przyślę ci sowę, Glizdogonie!
 - Do widzenia!
    Patrzyli jak i Peter oddala się zmierzając w stronę pulchnej pary czarodziejów, rozglądających się nerwowo.
 - Syriuszu, wpadniesz na herbatkę? - zaproponował pan Potter.
 - Nie, nie mogę - przyznał Łapa. - Oni czekają...
    Wskazał na grupę czarodziejów witających Regulusa jak króla, obok już stały Narcyza i Bella, wymieniając się najnowszymi plotkami.
 - Ale jest pocieszenie - przyznał James. - Andromeda będzie.
 - Tak, to jakiś jasny punkt. Lecę już. Pisz do mnie Rogacz, bo nie wytrzymam. I... Mam nadzieję, że wpadnę tam do was już niedługo!
 - Do zobaczenia, Syriuszu! - zawołali państwo Potter.
    Obserwowali jeszcze chwilę Łapę zbliżającego się do swojej rodziny. Cała trójka wiedziała, jakie jest podejście Black'ów do statusu krwi, a jaki Syriusz ma do tego dystans. Zapraszali go do siebie na wakacje kiedy tylko mogli, a również na święta i ferie.
 - To co, idziemy? - spytała Dorea Potter.
 - Ja was dogonię, dobra? Mam jeszcze do załatwienia pewną sprawę - powiedział James wyszukując w tłumie burzę rudych włosów.
 - Ale tylko dziesięć minut, dobra? - rzekł ojciec Rogacza.
 - Nie ma sprawy!
    James czym prędzej pobiegł w stronę Lily i złapał ją za ramię.
 - Lily...
 - Aleś mnie przestraszył! Możesz informować jak się zbliżasz?
 - Przepraszam - rzucił szybko.
 - Coś ważnego? Wiesz... spieszę się.
 - Tak... Mógłbym do ciebie wpaść w wakacje?
    Rudą zamurowało.
 - Ty? - zapytała szybko, a James wyszczerzył zęby. - Tak. Ja.
 - Eee... Przecież nie wiesz gdzie mieszkam.
 - To mi powiedz!
    Lily uśmiechnęła się kpiąco.
 - Nie będę mieć nic przeciwko temu, żebyś wpadł, ale nie powiem ci, gdzie mieszkam. Sam zgadnij.
    Rogacz również odpowiedział Huncwockim uśmiechem.
 - To widzimy się niedługo, Lilka!
    James odwrócił się i odszedł szybko do swoich rodziców, a Lily westchnęła ciężko. "On nawet nie wie do czego służy telefon... Nie ma szans, że mnie znajdzie. Ale to i chyba lepiej...", powiedziała do siebie.
    I z ciężkim kamieniem na sercu i w duszy przeszła przez barierkę do świata mugoli. Znalazła się w świecie, do którego zupełnie nie pasowała. Jak każdy czarodziej, czuła się tutaj obco...

5 komentarzy: